niedziela, 27 kwietnia 2014

Chapter 43

1 Czerwca, rano. Perspektywa Zayna...


     Kiedy się przebudziłem Sophie jeszcze smacznie spała. Było po siódmej, ale ja nie potrafiłem dłużej spać. W nocy budziłem się kilka razy przerażony, łapiąc powietrze, a wszystko to w wyniku koszmarów związanych z Fay. Kilka razy pod rząd miałem ten sam sen. 
     Przychodzę odwiedzić brunetkę, ale gdy wchodzę do odpowiedniej sali, nie zastaje jej tam. Gdy wysyłam zdziwione spojrzenie pielęgniarce ścielącej łóżko Fay, ona kiwa tylko głową. Wtedy zaczynam krzyczeć i płakać, ale także w tym momencie wybudzam się z tego horroru i ocieram spoconą twarz. Kiedy patrzę w lewo widzę moją córeczkę, która spokojnie śpi, a jej klatka piersiowa miarowo opada i unosi się. 
     Dziś mieliśmy odbyć kolejny koncert w Manchesterze, ale wszystko zostało przełożone na inny termin. W tym momencie wcale nie mam ochoty do tego wracać. Dopiero gdy wszystko wróci do normy, czyli Fay wyjdzie ze szpitala i jej samopoczucie się poprawi będę mógł spokojnie wyjechać. Zapewne chłopcy mnie rozumieją. 
     Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk mojego telefonu. Odruchowo spojrzałem na Sophie czy aby się nie obudziła, ale się pomyliłem. Dlatego też złapałem za urządzenie, które leżało na etażerce i przejechałem kciukiem po ekranie, by odebrać.
  - Czego ? 
  - Cześć Liam co tam u ciebie, już wstałeś ? - usłyszałem sarkastyczny ton Liama.
  - Ok stary, nie mam humoru. O co chodzi ? - przeszedłem do rzeczy.
  - Pan Malik nie w sosie ? To chyba nie ma pan ochoty na odwiedziny, hm ? - nabijał się ze mnie.
  - O czym ty gadasz Liam ? - zerknąłem w stronę Sophie, słysząc po drugiej strony westchnięcie bruneta.
  - Chciałem żebyś wpadł do mnie. Posiedzielibyśmy, pogadali jak dawniej. - wyjaśnił.
  - Wszystko ok, ale co zrobię z Sophie ? Po za tym muszę odwiedzić Fay... - kręciłem głową kompletnie zaskoczony propozycją przyjaciela.
  - Marudzisz jak baba, która ma okres. Ogarnij dupe. Weźmiesz Sophie ze sobą, pojedziesz do szpitala, a w drodze powrotnej do mnie. - Payne objaśniał jego cudowny plan.
  - No, no nie wiem... - jąkałem się.
  - Zayn...
  - Niech będzie. - rzuciłem ostatecznie, a po drugiej stronie usłyszałem jak Liam się cieszy. - A Sophia ?
  - Nie ma jej. Wyjechała do siostry, czy coś... - pomarkotniał.
  - Czy coś ? Liam czy ty chcesz mi coś powiedzieć ? - spytałem masując kark.
  - Widzisz dobry miałem plan żebyś do mnie wpadł. To narka !
     Za nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć Payne rozłączył się. Odłożyłem telefon na etażerkę i powoli wygrzebałem się z łóżka. Podreptałem do łazienki i odbyłem poranną toaletę. Następnie w garderobie wynalazłem jakieś ciuchy i nałożyłem je na siebie. W między czasie Sophie zdążyła się obudzić, aż się zdziwiłem tak wczesną porą jej pobudki. 
     Podszedłem do małej i wziąłem ją na ręce, bo zbierało jej się na płacz.
  - Cii... cichutko, tatuś już jest... - szeptałem na przemian całując jej maleńką główkę. - Idziemy coś zjeść... - mówiąc to, kierowałem się korytarzem na schody.
     W kuchni usadowiłem Sophie w jej siedzisku, a sam zacząłem przygotowywać jej papkę z jabłka. Kiedy skończyłem mogłem ją nakarmić. Niestety dziś moja córeczka nie miała humoru. Marudziła przy jedzeniu i często zbierało jej się na płacz. Musiałem zabawić ją zabawkami i w ten sposób opróżniła całą miseczkę jabłka. Nie mogłem się oprzeć jej słodkości, więc zrobiłem jej zdjęcie i wstawiłem na twittera podpisując: "Ja i moja dziewczyna jemy śniadanie :)".

     Zostawiając zabawki na jej stoliczku, zabrałem się za przygotowywanie sobie śniadania. Otwierając lodówkę stwierdziłem, że czas zrobić jakieś zakupy, ponieważ świeciło pustką. Wyjąłem dwa jajka i usmażyłem sobie omleta. Zjadłem go z dżemem i pusty talerz włożyłem do zmywarki. Kiedy się odwróciłem zauważyłem znudzoną minę Sophie. Następnie spojrzałem przez okno, by sprawdzić pogodę. Widząc, że niebo jest niebieskie i wychodzi słońce, postanowiłem pójść z córeczką na spacer. 
     Wyjąłem ją z siedziska i ruszyłem do jej pokoju. Przewinąłem ją i przebrałem z pidżamy. Sam założyłem na siebie bluzę i zszedłem na dół do korytarza. Włożyłem Soph do spacerówki, a następnie wsunąłem na stopy nike. Otworzyłem drzwi i wyjechałem, zamknąłem drzwi na klucz i zniosłem wózek ze stopni. 
     Wyjechałem na chodnik i ruszyłem wzdłuż ogrodzeń sąsiadów. Zapowiadało się na naprawdę ładny dzień, albo i nie. W Londynie w jednym momencie jest gorąco, a za kilka godzin może być zimno i padać deszcz. Mimo to na razie cieszyłem się wspaniałą pogodą. Sophie również się cieszyła, bo co chwila z jej buźki wymykało się zabawne gaworzenie lub śmiech. 
     Po godzinnym spacerze wróciliśmy do domu. W parku zaczepiło mnie kilka fanek, które poprosiły o autograf i zdjęcie na które z chęcią się zgodziłem. Oczywiście zauważyłem, że ukradkiem patrzyły do wózka, by zobaczyć Sophie. W pewnym momencie nawet spytały czy mogą prosić o zdjęcie razem z nią, ale zaprzeczyłem. 
     Zbliżała się godzina dziesiąta. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Bez Fay ten dom jest strasznie pusty, nie słyszę jej słodkiego śmiechu czy nawet krzyku, gdy zrobię bałagan, albo chcę abym jej w czymś pomógł. Tak cholernie mi jej brakuje.
     Stwierdziłem, że skoro i tak nie mam nic do roboty to zacznę się zbierać do szpitala. Włożyłem Sophie do nosidełka, zabrałem wszystkie potrzebne dla niej rzeczy do torby i zadzwoniłem po James'a. Po dwudziestu minutach czekał na nas pod domem. Zapakowałem się do samochodu i byliśmy w drodze do mojej dziewczyny.
     Na pierwszym piętrze zostawiłem małą pod opieką mojego ochroniarza, a sam wyjechałem windą na piętro na którym znajdowała się sala Fay. Przywitałem się z pielęgniarkami w recepcji i przy drzwiach do sali spotkałem Louise.
  - Cześć co tu robisz ? - spytała.
  - Hej, jak to co ? Przyszedłem odwiedzić moją dziewczynę. - odpowiedziałem z uśmiechem.
  - No tak przepraszam, po prostu nie wiedziałam, że dziś planujesz wizytę u mojej siostry. Gdzie masz Soph ? - spytała zaplatając przedramiona na piersi.
  - Została na dole razem z James'em. - wyjaśniłem wsadzając dłonie do kieszonek spodni.
  - Nie zatrzymuje cię, idź do niej. - mrugnęła i uśmiechnęła się.
  - Ktoś u niej jest ? - spytałem łapiąc za klamkę.
  - Nie, rodzice będą później... - oznajmiła. - Na razie ! - uniosła dłoń w geście pożegnania, a ja go odwzajemniłem.
     Nacisnąłem klamkę i wszedłem do pokoju. Od razu na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Fay siedziała oparta o poduszki, trzymając na kolanach laptopa. Widocznie była czymś zajęta.
  - Hej kotku ! - mruknąłem.
  - Zayn ! Nie usłyszałam jak wchodzisz. Skradasz się jak tygrys. - przeniosła wzrok z ekranu laptopa na mnie i od razu jej buzia się rozpromieniła, a usta wykrzywiły się w uśmiech. 
     Znajdując się przy jej łóżku pochyliłem się nad jej twarzą i złączyłem nasze wargi. Poczułem jak łańcuszek wyślizguje mi się zza koszulki, a Fay zahaczając palcami za niego, by przyciągnąć mnie bliżej siebie.


  - Stęskniłam się... - szepnęła odrywając się od moich ust.
  - Ja bardziej... - uśmiechnąłem się zadziornie i ucałowałem jej policzek.
     Zdjąłem bluzę i zająłem krzesełko obok łóżka. Fay zamknęła laptopa i podała mi go bym odłożył na stoliczek.
  - Gdzie Sophie ? - spytała poprawiając poduszki za sobą.
  - Na dole została z James'em, spokojnie jest w dobrych rękach. - mrugnąłem, by ją uspokoić.
     Zrobiło się cicho. Żadne z nas nie podejmowało tematu. W pewnym momencie brunetka przesunęła się lekko w lewo i poklepała miejsce obok siebie.
  - Chodź do mnie... - szepnęła.
     Uśmiechnąłem się i ściągnąłem nike ze stóp. Usiadłem koło niej i przytuliłem do swojego ciała, a Fay położyła głowę na moim torsie. 
  - Pamiętasz jak byłam w szpitalu, ale jeszcze nie byliśmy razem ? - spytała bawiąc się materiałem bluzki na moim brzuchu.
  - Tak, pamiętam też, że wygodnie mi się spało... - odgarnąłem jej włosy z policzka i założyłem za ucho, a ona zaplotła swoją nogę wokół mojej.
  - To nie było śmieszne zgniatałeś mnie swoim cielskiem... - parsknęła cicho śmiechem.
  - Przyznaj było śmieszne. - pochyliłem się na jej twarzą i spojrzałem w oczy.
  - Nie. - odpowiedziała twardo i cmoknęła mnie w nos.
     Zacząłem się śmiać z jej zadziorności, była taka urocza. Przytuliłem ją mocniej do swojej klatki i w ciszy spędziliśmy kolejne kilka minut. Przerywaliśmy ją od czasu do czasu różnymi wspomnieniami. W pewnym momencie wpadłem na pomysł.
  - Fay ?
  - Hmm... ? - mruknęła i wygięła głowę tak by spojrzeć mi w oczy.
  - Jedźmy gdzieś na wakacje. Tylko we trójkę... - zaproponowałem.
  - Skąd ten pomysł ? - spytała zdziwiona.
  - Po prostu przypomniałem sobie, że na plaży w Miami powiedziałem ci co do ciebie czuje. - uśmiechnąłem się lekko na to wspomnienie.
  - Naprawdę pamiętasz to ? - podekscytowana usiadła na przeciwko mnie.
  - Jak mógłbym zapomnieć swój najszczęśliwszy dzień w życiu ? - oplotłem jej kark przedramieniem, a dłoń umieściłem na jej potylicy.
     Tym samym doprowadziłem do tego, że musiała przysunąć swoją twarz bliżej mojej i w ten sposób mogłem złączyć nasze usta. Przejechałem językiem po jej górnej wardze i wykorzystując jej moment nieuwagi splotłem swój język z jej zapraszając do bitwy. Jęknęła mi rozkosznie do ust, gdy pociągnąłem delikatnie za jej włosy. Odsunęliśmy się od siebie na niewielką odległość tak, że stykaliśmy się czołami.
  - Kocham cię... - szepnąłem patrząc w jej błękitne tęczówki.
  - Też cię kocham, Zayn. - odparła uśmiechając się delikatnie.
     Z powrotem opadłem na poduszki, a Fay układając się między moimi udami położyła się na moim torsie. Ucałowałem czubek jej głowy i zacząłem głaskać jak małą dziewczynkę.
     Po godzinnej wizycie u mojej dziewczyny, opuściłem salę i windą udałem się na dół. Niestety nie spotkałem James'a i Sophie tam gdzie się umawialiśmy i dlatego lekko się zaniepokoiłem. Wyjąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer do ochroniarza.
  - James ? Gdzie jesteście ? - przeszedłem do rzeczy, gdy tylko odebrał.
  - W bufecie. Musiałem gdzieś nakarmić Sophie... - wyjaśnił.
  - W porządku będę czekał na parkingu koło auta. 
     Rozłączyłem się i ruszyłem do umówionego miejsca. Po kilku minutach czekania zjawił się brunet wraz z moją córką. Uśmiechnąłem się na jej widok i odebrałem nosidełko z rąk James'a.
  - Zawieź mnie do Liama. - rzuciłem do niego i wsiadłem do samochodu.
     Znowu byliśmy w drodze tym razem do Payne'a. Niestety złapały nas korki, wcale się nie zdziwiłem jest południe. Dopiero po dwudziestu minutach udało nam się wydostać z tego horroru. Dlaczego horroru ? Otóż moja córeczka jak zauważyłem rano, nie ma dobrego humoru. Po pięciu minutach stania pomiędzy różnymi autami, które zaczęły trąbić, mała zaczęła potwornie płakać. Nic nie było w stanie jej uspokoić. Moja głowa powoli tego nie wytrzymywała, zacząłem się denerwować. Nie wiedziałem czy coś się jej dzieje czy to zwykłe niezadowolenie. Na szczęście byliśmy już blisko apartamentu Liama.
     James zaparkował przed samym wejściem. Pożegnałem się z nim i wyjąłem nosidełko z nadal płaczącą Sophie. Miałem już kompletnie dość. Przemknąłem szybko obok portiera, który już mnie dobrze znał i wsiadłem do windy. Wyjechałem na odpowiednie piętro i wysiadłem w korytarzu przyjaciela. 
  - Jezu stary co jej jest ? - przywitał mnie zszokowany ton głosu Liama gdzieś z głębi salonu.
     Po chwili pojawił się w korytarzu. Powoli odpiąłem szelki w nosidełku i wyjąłem małą. Przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej i zabierając torbę ruszyłem do salonu.
  - Kompletnie nie mam pojęcia. Od rana miała zły humor.
  - Może to kolka ? - spytał Payne.
  - Skąd wiesz takie rzeczy ? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie, siadając na kanapie.
     Brunet wzruszył tylko ramionami i usiadł koło mnie. 
  - To raczej nie kolka, a ząbkowanie... - mruknąłem.
  - Nie dziwmy się, Sophie ma już sześć miesięcy...
     Zauważyłem, że mała zaczęła się mocno ślinić, więc pieluchą obtarłem jej buzie. 
  - Chyba to był kiepski pomysł żebym dziś do ciebie przychodził. - oznajmiłem cały czas obserwując brunetkę.
  - Poradzimy sobie, lepiej we dwójkę niż byś miał być sam. - mrugnął i uśmiechnął się pokrzepiająco.
  - Dzięki stary. - odparłem układając Soph na poduszce. 
     Po dwudziestu minutach usnęła, a Liam zaproponował bym zaniósł ją do jego sypialni. Tak też zrobiłem, położyłem ją na środku łóżka i obłożyłem poduszkami. Tym sposobem mogłem świetnie spędzić czas z moim przyjacielem. 
     Obejrzeliśmy mecz przy piwie. Oczywiście nie skończyło się na tym. Gdy tylko transmisja się skończyła zagadnąłem Payne'a o Sophia.
  - Nie jest najlepiej. - odpowiedział na moje retoryczne pytanie. - Oddaliliśmy się od siebie. W dodatku teraz dużo czasu spędzam z Danielle... Nie wiem co o tym myśleć. - przejechał dłonią po włosach. 
  - Czujesz coś jeszcze do Dani ? - spytałem po chwili ciszy.
  - Wydaje mi się... wydaje mi się, że moje uczucie do niej całkiem nie wygasło. - powiedział kręcąc głową.
  - A Sophia ? 
  - Oczywiście, że ją kocham i tu mamy problem. Kocham dwie dziewczyny i nie wiem co mam robić... - westchnął chowając twarz w dłonie.
  - O chłopie... - rozszerzyłem oczy drapiąc się po skroni. - Musisz dać sobie spokój i poczekać, aż uświadomisz sobie w której jesteś zakochany, a którą kochasz. 
     Znów zapadła cisza, ale po chwili Liam się podniósł i spojrzał na mnie.
  - Co ja bym bez ciebie zrobił bracie ? - uśmiechnął się i przygarnął by mnie przytulić.
  - To co teraz robimy ? - ledwie wypowiedziałem to pytanie z sypialni bruneta rozległ się płacz.
  - Chyba Sophie się obudziła...
  - No co ty ? - powiedziałem z sarkazmem, wstając z kanapy.
     Wszedłem do pokoju i podszedłem do łóżka, usiadłem na nim i wziąłem Soph na ręce.
  - Dzień dobry księżniczko... - szepnąłem całując jej policzek, a od razu na jej buzi pojawił się uśmiech.
  - Jesteś dobrym ojcem Zayn, przepraszam za jakiekolwiek wątpliwości. - uniosłem głowę do góry i zobaczyłem Liama w drzwiach. 
  - Dzięki. - uśmiechnąłem się.
     Resztę wieczoru spędziliśmy na zabawie z Sophie. Robiliśmy jej zdjęcia i wrzucaliśmy na twittera. Mieliśmy niezły ubaw, aż w końcu brunetka ponownie usnęła. Liam zaproponował mi żebym został u niego na noc, więc się zgodziłem. Czułem się jak za dawnych czasów.




Heej wszystkim ! ♥

Dziękuję za komentarze pod poprzednim :* Ale myślę, że stać Was na więcej :)
Mam 58 obserwatorów z czego  7 komentarzy nie licząc anonimów... 
Trochę mnie to martwi i jest mi też smutno :(
Jednak czego mogę się spodziewać. Też Was kilka razy zawiodłam.
Przypominam również o głosowaniu na BLOG MIESIĄCA !
Po lewej stronie jest ankieta, więc klikajcie Sheltered i głosujcie ♥
Zostało niewiele dni !
To tyle życzę Wam w miarę miłego powrotu do szkoły i do następnego :*

Lov Ya ♥


Ps. Kto się cieszy na trasę WWA ?
Ja bardzo tym bardziej, że już 6 czerwca jadę na koncert ! ♥
Ps2. 24 kwietnia była rocznica mojego początku z Bloggerem :)

Jakieś pytania ?






niedziela, 20 kwietnia 2014

Chapter 42

Z perspektywy Zayna...


     Słysząc jej słaby, delikatny głos przełknąłem ślinę tylko po to by się nie rozkleić. Stałem tak jak zahipnotyzowany i wpatrywałem się w jej twarz, tak jakbym widział ją pierwszy raz. Chyba powinienem coś powiedzieć, ruszyć się z miejsca, ale nie potrafiłem. Dopiero po chwili oderwałem wzrok od brunetki i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Rodzice Fay, Louise, Niall, Harry, Louis no i Sophie, która leżała na brzuchu mojej dziewczyny. Wszyscy jak jeden mąż mieli wzrok skierowany na moją sylwetkę. No może oprócz mojej córki, która bawiła się materiałem kołdry. Poczułem się nieco dziwnie, więc w końcu poruszyłem się i spuściłem wzrok. W pewnym momencie usłyszałem chrząknięcie.
  - Zostawmy ich samych. - odezwał się Charles.
      Przysięgam na wszystko będę wdzięczny temu facetowi do końca życia. Kompletnie nie wiem co było przyczyną mojego zachowania. Czy jako zakochany po uszy facet nie powinienem rzucić się na swoją ukochaną ? Dlaczego stałem jak kołek i po prostu nie mogłem oderwać oczu od jej pięknych błękitnych tęczówek.
      Wszyscy zaczęli wychodzić. Charles jako jedyny zatrzymał się przy mnie i łapiąc mnie za ramię uśmiechnął się pokrzepiająco. W końcu zostaliśmy we trójkę. My i nasza córka.
  - Czyżby pan Malik się zawstydził ? - usłyszałem pytanie z jej malinowych ust.
      Uśmiechnąłem się szeroko.
  - Masz siłę na droczenie się ze mną ? - odpowiedziałem jej pytaniem na pytanie, powoli przybliżając się do jej łóżka.
  - Zawsze. - odpowiedziała pewnie. - To jak ?
  - Z czym ? - zagryzłem wargę, gdy opierałem się rękoma o materac łóżka.
  - Zarumieniłeś się. - wystawiła mi język.
  - Nie odpuścisz prawda ? - uśmiechnąłem się i pochyliłem nad jej twarzą.

     Brunetka pokręciła głową i wyciągając rękę do góry oplotła nią mój kark. Kciukiem kreśliła kółka na linii włosów i mojej skóry. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy przez moment, aż niebieskooka lekko przyciągnęła moją twarz, nadal się uśmiechając. Złączyłem nasze usta w pocałunku, a następnie przejechałem językiem po jej dolnej wardze prosząc tym samym o otworzenie ust. Ponownie zamknąłem usta trzymając jej dolną wargę między moimi, a ona powiodła za moim ruchem powoli zamykając moją górną wargę między swoimi. Otworzyłem oczy i ujrzałem jej błękitne tęczówki, nadal stykaliśmy się nosami. Lekko potarłem swoim o jej, a następnie cmoknąłem go w sam czubek. Oddaliłem się od niej słysząc zniecierpliwione gaworzenie. Spojrzałem na małą Sophie, który leżała na brzuchu Fay i również ucałowałem ją w główkę. Następnie zająłem miejsce na krzesełku i złapałem jej dłoń między swoje tak jak robiłem to wczoraj.
  - Nie mogę się na ciebie napatrzeć... - mruknąłem przykładając jej zimną dłoń do policzka.
  - Chyba zaraz się zawstydzę... bo powinnam, co nie ? Zayn Malik nie może oderwać ode mnie wzroku. Och, Sophie chyba mam branie. - odezwała się dziecinnym głosikiem do naszej córki.
  - Masz bardzo dobry humor, kocie. - uśmiechnąłem się i puściłem jej oczko.
  - Chyba, aż za dobry. Podali mi leki przeciwbólowe to chyba normalne. - wydęła dolną wargę.
  - Nie mogę doczekać się dnia w którym wyjdziesz z tego szpitala.
  - To ja tu leżę, więc ja powinnam narzekać. - odpowiedziała głaszcząc Sophie po główce.
  - Ale to ja jestem sam w domu i druga połowa łóżka jest zimna. - zrobiłem smutną minę.
  - Nie narzekaj kochanie. - puściła mi buziaka.
     Podniosłem swój tyłek z krzesełka i usiadłem na łóżku koło bioder brunetki. Pochyliłem się nad jej twarzą i odgarnąłem jej włosy z czoła. Ponownie przyłożyłem swoje usta do jej miękkich warg, ale tym razem nasze języki podjęły walkę o to który będzie dominował. Przerwy na oddech uzupełniałem krótkimi cmoknięciami i ponownie podejmowaliśmy walkę. W pewnym momencie usłyszałem skrzypnięcie klamki i drzwi się otworzyły.
  - Koniec prywatności ! - krzyknął Niall.
  - Ej czekajcie chyba im przeszkodziliśmy ! - usłyszałem Stylesa.
  - Gołąbeczki dziecko patrzy ! - odezwał się Louis.
     Patrzyłem w oczy Fay z uniesionymi brwiami. W końcu zdecydowałem się odwrócić głowę, ale brunetka nadal zahaczała opuszkami palców moją szyję.
  - Ej przecież mam dwadzieścia jeden lat ! - oburzył się blondyn.
  - Idioto chodziło o Sophie... - Liam uderzył się w czoło z otwartej dłoni.
     Usłyszałem słodki śmiech Fay, oraz poczułem jak palcami zjeżdża w dół, aż w końcu dłońmi przejechała po mojej klatce piersiowej i torsie po to by sięgnąć po moją dłoń. Splotłem swoje palce z jej i z powrotem zająłem miejsce na krzesełku. Teraz dokładniej przyglądnąłem się chłopakom. Stali we czterech przed łóżkiem, a dodatkowo Horan był zajęty przywiązywaniem kolorowych baloników do obręczy.
  - Chłopcy nie jestem małą dziewczynką ! - roześmiała się Fay.
  - To śmieszne dokładnie to samo powiedziała Eleanor i Danielle. - odpowiedział Harry.
  - Jak one się czują ? - spytała.
  - W porządku. Chciały do ciebie przyjść, ale lekarz jeszcze im nie pozwolił. Pewnie dopiero jutro, gdy je wypiszą. - odpowiedział tym razem Louis.
  - Mnie też ? - zadała kolejne pytanie.
  - Chyba nie, twój stan był o wiele gorszy byłaś w śpiączce, a one nie. Lekarz mówił, że mają potrzymać cię jakiś czas na obserwacji. - objaśnił poinformowany Liam.
  - Nie martw się, my będziemy przy tobie ! - odezwał się Harry poprawiając jej humor.
  - Hej czy oni nie wyglądają słodko ? - spytał ni z gruszki ni z pietruszki Niall.
     Z bezsilności do tej czwórki palantów oparłem głowę o udo dziewczyny. W momencie poczułem jak zanurza w moich włosach palce, ale zaraz je wyjęła. Kiedy tylko to zrobiła dostałem czymś twardym i brzęczącym w głowę. Sophie chyba uznała, że to będzie zabawne.
  - Sophie... - jęknąłem łapiąc się za głowę.
     Dziewczynka spojrzała na mnie niewinnie, a ja nie potrafiłem się na nią złościć.
  - I tak cię kocham. - nachyliłem się i cmoknąłem ją w policzek.
  - To będzie córeczka tatusia. Ja wam mówię... - stwierdził Payne.
  - Zaczynam być zazdrosna. - usłyszałem rozbawiony głos Fay.
  - Kocham was obie po równo... - uśmiechnąłem się i ponownie złączyłem nasze wargi.
  - Chłopaki ewakuacja znowu zaczynają się obściskiwać !
     Uśmiechnąłem się pomiędzy kolejnym pocałunkiem. Czy może być coś piękniejszego od tej drobnej, cudownej osóbki ? Moim zdaniem nie.
,
   
     Gdy tylko ją widzę na mojej twarzy pojawia się ogromny uśmiech, a serce przyspiesza i wyrywa się z klatki piersiowej. Nie przewidziałem, że gdy pierwszy raz ją zobaczyłem będzie ona dla mnie tyle znaczyć i będzie moją miłością. Moim kochaniem. Moim wszystkim. Moim całym światem.
  - Idź już... - szepnęła, gdy lekko oddaliłem się od jej ust.
     Zauważyłem, że cały czas patrzyła na moje rozchylone wargi.
  - Zabierz Sophie do domu chyba jest zmęczona... - ponownie usłyszałem jej lekki niczym wiatr, szept.
     Cmoknąłem po raz ostatni jej usta, posłałem jej delikatny uśmiech, który odwzajemniła. Złapałem Sophie pod pachami i przytuliłem do swojego ciała. Pomachałem na pożegnanie Fay i opuściłem salę. Na korytarzu siedziała Hannah, oraz Charles.
  - Zayn wszystkie rzeczy Sophie, które przywiozła do nas Fay są u Louise... - poinformowała mnie brunetka.
  - W porządku odbiorę je po drodze. - uśmiechnąłem się lekko, gładząc plecki małej.
  - Poradzisz sobie z nią ?
  - Myślę, że damy sobie rady. Sophie nie jest kłopotliwym dzieckiem. Prawda mały szkrabie ? - połaskotałem Sophie pod pachami, a ona słodko się zaśmiała.
  - Chyba rzeczywiście nie potrzebnie się martwię. Jesteś jej ojcem, kto się nią lepiej zajmie ? - Hannah uśmiechnęła się ciepło i potarła moje ramię.
     Odwzajemniłem uśmiech i zauważyłem, że mała zaczęła ziewać.
  - Powinienem już iść, Sophie jest śpiąca. Wpadnę później.
  - Ah, zapomniałabym o nosidełku ! - złapała się za głowę i odwróciła do krzesełka na którym stało.
     Włożyłem Sophie do siedziska i ruszyłem korytarzem. Kiedy znalazłem się u wyjścia ze szpitala, uświadomiłem sobie, że nie mam jak wrócić do domu. Zatrzymałem się na chwilę po to aby wyjąć telefon z kieszeni spodni. Wybrałem numer do Liama i przyłożyłem urządzenie do ucha. O dziwo odebrał od razu. Poprosiłem go o podwózkę do domu i poczekałem na niego. Po kilku minutach zauważyłem bruneta i gdy znalazł się przy mnie, rzuciłem z rozbawieniem.
  - Jeszcze chwilę, a nazwę cię moim szoferem.
  - Ty sobie nie pozwalaj i nie żartuj. Powinieneś zrobić sobie prawo jazdy.
  - Masz racje. Tym bardziej, że mam dziecko... - odruchowo spojrzałem w dół do nosidełka, w którym spała moja córeczka.
     Kiedy znaleźliśmy się w samochodzie, zapiąłem nosidełko z Sophie, a sam usiadłem koło niej. Liam odpalił silnik i ruszyliśmy z parkingu.
  - Stary mógłbyś zajechać na chwilę do Louise ? To po drodze, a muszę zabrać rzeczy Sophie.
  - Jasne. A tak w ogóle, dasz sobie rady sam ? - spojrzał na mnie przez lusterko.
  - Cholera. Wszyscy mnie o to pytają. Przecież opieka nad dzieckiem nie może być taka trudna. - syknąłem zdenerwowany.
     Dlaczego wszyscy skreślają mnie na starcie. Muszę sobie dać rady. Fay dała to i ja dam.
  - Nie wiem Zayn, ale gdybyś miał jakiś problem wiesz, że możesz zadzwonić. - skinąłem głową choć nie jestem pewien czy to zauważył.
     Po piętnastu minutach jazdy Payne zaparkował pod domem Teasdale.
  - Zostań z Sophie ja zaraz wrócę. - rzuciłem wychodząc.
  - Ale Zayn... - mruknął z przerażeniem w oczach.
  - Nie panikuj. Przecież ona śpi... - skinąłem głową w stronę nosidełka.
     Zatrzasnąłem drzwi i ruszyłem truchcikiem w stronę domu. Zadzwoniłem do drzwi i po chwili otworzył mi Tom.
  - Hej, wpadłem po rzeczy Sophie ! - przywitałem się z nim uściśnięciem dłoni i wszedłem do środka.
  - Nie ma sprawy już po nie idę, a ty idź do salonu.
      Przeszedłem do pomieszczenia w którym Lux leżała na kanapie i oglądała jakąś bajkę.
  - Cześć ! - przywitałem się z blondynką.
  - Czeiść Zayn ! - pomachała mi łapką.
  - Co oglądasz ? - spytałem, zajmując miejsce obok niej.
  - Dora poźnaje świat ! - krzyknęła entuzjastycznie biorąc chrupkę do buzi.
     W tym momencie do pokoju wszedł Tom.
  - Trzymaj tutaj jest wszystko. - podał mi torbę.
  - Dzięki, to ja lecę. - wziąłem rzeczy Sophie i założyłem torbę na ramię.
  - Nie zostaniesz ? - spytał.
  - Nie mogę, czeka na mnie Liam z małą. Jadę do domu, bo byłem u Fay, ale Sophie była śpiąca. - wyjaśniłem.
  - W porządku.
  - Papa Lux ! - pomachałem małej wychodząc.
  - Paaa, ujek ! - odmachała szczerząc się do mnie.
     Tom odprowadził mnie do drzwi po czym się ze mną pożegnał. Opuściłem ich dom i ruszyłem do auta. Otworzyłem tylne drzwi, wrzuciłem torbę na siedzenia i sam zająłem miejsce koło niej.
  - I co było, aż tak źle ? - spytałam patrząc do nosidełka.
     Sophie cały czas spała.
  - Siedź cicho, bo cię zostawię i do domu będziesz szedł na nogach. - powiedział przygaszony, a ja zaśmiałem się pod nosem.
  - Tom z pewnością byłby na tyle miły i podrzuciłby mnie. - mrugnąłem do niego wkładając głowę między siedzenia.
  - Na wszystko masz rozwiązanie lub odpowiedź ? - spytał wpychając moją głowę z powrotem na miejsce.
  - Uwielbiam się z tobą przekomarzać Liam. - zaśmiałem się cicho, by nie obudzić małej.
     Payne ruszył z podjazdu i wyjechał na drogę. Do końca naszej trasy czyli do mojego domu siedzieliśmy w ciszy. Nie chcieliśmy spowodować pobudki Soph. Podziękowałem przyjacielowi za podwózkę i uprzednio zarzucając torbę na ramię wysiadłem z samochodu. Obszedłem je dookoła i otworzyłem drzwi z drugiej strony, by wypiąć nosidełko mojej córki. Wyjąłem ją z auta i zatrzasnąłem drzwi. Zapukałem do szyby i uniosłem rękę do góry, by ostatecznie pożegnać się z Liamem. Kiedy wyjechał z podjazdu, ruszyłem do domu. Zatrzymałem się przy drzwiach i odstawiłem na chwilę nosidełko na ziemię. Wyjąłem klucze z kieszeni bluzy i otworzyłem drzwi. Ponownie złapałem za rączkę siedziska, w którym spała Soph i wszedłem do domu. W salonie rzuciłem torbę na kanapę, a nosidełko postawiłem na stoliku. Odpiąłem szelki, którymi była przypięta mała i delikatnie wyjąłem ją z nosidełka. Przytuliłem ją do swojego ciała i podszedłem do kojca, by spokojnie ją położyć. Kiedy udało mi się to bez jej obudzenia odetchnąłem z ulgą. Złapałem za torbę i pokierowałem się na schody. Rozpakowałem ją w pokoju Sophie i z powrotem zszedłem na dół. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Dlatego też usiadłem na kanapie i włączyłem sobie konsole. Wyciszyłem głos i wciągnąłem się w grę Fifę.
      Po godzinie zrobiłem się głodny. Byłem także zdziwiony tym, że Sophie nadal spała. Nie wiele myśląc wybrałem numer i zamówiłem sobie pizzę. Po piętnastu minutach czekania zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałem z kanapy, wybiegłem po schodkach i przemierzyłem korytarz, a następnie otworzyłem drzwi. Odebrałem pizzę, zapłaciłem odpowiednią sumę i pożegnałem dostawcę.
     Gdy wróciłem do salonu od razu spostrzegłem, że mała już nie śpi, a siedzi i bawi się maskotką. Pokręciłem głową i odstawiłem pudełko na stolik. Uśmiechnąłem się i podszedłem do kojca, by wyciągnąć córkę. Przytuliłem ją do swojej klatki piersiowej i pogładziłem po główce.
  - Dzień dobry księżniczko... Jak się spało ? - spytałem nie oczekując odpowiedzi i cmoknąłem ją w czółko. - Pewnie jesteś głodna. - stwierdziłem kierując się w stronę kuchni.
     Położyłem ją na leżaczku stojącymi na blacie kuchennym, a sam zająłem się przygotowaniem mleka. Starałem się robić wszystko po kolei i idealnie tak jak Fay, ale nie jestem pewien czy mi wyszło. Co może być trudne w przygotowaniu mleka ? Można je przegrzać, tak. Zayn Malik przegrzał mleko i oparzył sobie rękę, gdy sprawdzał jego temperaturę. Włożyłem butelkę do lodówki i ponownie zacząłem przygotowywać kolejną porcję. Tym razem z dobrym skutkiem, temperatura mleka była odpowiednia, więc wziąłem Sophie na ręce i zacząłem karmić. Kiedy jej brzuszek był pełny przytuliłem ją do siebie i zacząłem lekko klepać ją po pleckach do momentu, aż jej się odbiło. Z powrotem wróciłem do salonu i włożyłem małą na chwilę do kojca bym i ja mógł uzupełnić swój pusty żołądek.
     Już najedzony oparłem się o oparcie kanapy i w pewnym momencie wpadłem na pomysł, że pojadę z Sophie na zakupy. Kupię jakiś prezent dla Fay, przydadzą się też jakieś nowe zabawki dla mojej córeczki, bo niestety ale szybką jej się nudzą. Pomyślałem, że to dobry pomysł zwłaszcza, że i tak wieczorem będę jechał do szpitala. Przynajmniej będę miał po drodze.
     Zadzwoniłem do swojego ochroniarza, który oczywiście zgodził się na ten mały wypad. Nie czekając dłużej wziąłem Sophie na ręce i poszedłem na górę przewinąć ją i przebrać w inne ciuszki. Sprawnie mi to poszło i w momencie mała była ubrana w koszulę w kolorowe kwiatuszki, oraz szare getry. Mnie też wypadałoby się przebrać, więc gdy znalazłem się w sypialni ułożyłem Sophie na łóżku i obłożyłem ją poduszkami, tak by nie spadła. W garderobie wynalazłem moją starą bluzkę, oraz jakieś spodnie. Chwyciłem do ręki fullcapa i założyłem go tyłem do przodu. Z komody zabrałem też okulary przeciwsłoneczne i zaczepiłem je na bluzce. Musiałem też zabrać dla Sophie butelkę z mlekiem, kilka pampersów i tych innych pierdół. Dlatego zapakowałem to wszystko do torby załączonej do wózka i byłem gotowy.
     Zauważyłem, że James zaparkował już na moim podjeździe, więc wyszedłem przed dom i przywitałem się z nim, a następnie poprosiłem go o zapakowanie wózka do bagażnika. Sam zabrałem nosidełko z Sophie i zapiąłem ją na tylnych siedzeniach. Usiadłem koło niej i mogliśmy ruszać na zakupy.
     Dwadzieścia minut później znajdowaliśmy się w centrum handlowym. Oczywiście miałem świadomość, że moja osoba wywoła niemałe zamieszanie, więc dlatego zabrałem ze sobą mojego ochroniarza. Dziś nie miałem zamiaru robić sobie zdjęć z fankami czy rozdawać autografy, dlatego James delikatnie oznajmiał to każdej osobie, która podchodziła do mnie. Tym sposobem mogłem spokojnie robić zakupy ze swoją córką. Kupiłem jej kilka nowych zabawek, oraz ciuszków. Kto powiedział, że takimi rzeczami zajmują się kobiety.
     Na samym końcu zahaczyłem o kilka sklepów gdzie zamierzałem kupić coś dla Fay. W końcu padło na beżową sukienkę z Victoria's Secret, oraz tego samego koloru szpilki od Gucci'ego. Ktoś pomyśli, że powariowałem, ale muszę dbać o swoją dziewczynę, a po za tym chcę ją uszczęśliwiać na różne sposoby.
     Zamierzałem też kupić kilka rzeczy dla siebie, więc wstąpiłem do sklepu Nike i Adidas. W tym drugim zrobiłem zdjęcie małej, bo wyglądała prze uroczo.

     Po kilku godzinach zakupów, stwierdziłem że czas na to by nakarmić Sophie. Dlatego też razem z James'em znaleźliśmy restaurację i zajęliśmy miejsce w której na spokojnie mógłbym usiąść i podać butelkę małej. Miałem rację, moja mała księżniczka zjadła całą porcję mleka, a gdy przytuliłem ją klatki piersiowej by się jej odbiło, usnęła.
     Po chwili byliśmy w drodze do mojego domu. Niestety, ale dzisiaj już nie odwiedzę Fay. Nie miałbym co zrobić z Soph, a nie chcę zabierać jej ze sobą do szpitala, bo to raczej nie najlepszy pomysł. Po za tym mała niedawno zasnęła, więc nie chcę jej męczyć, tym bardziej że ma za sobą cały dzień jeżdżenia po sklepach.
     Pod domem podziękowałem James'owi i wysiadłem razem z Sophie z auta. Ochroniarz wyjął wózek, oraz zakupy z bagażnika i zaniósł wszystko do korytarza. Pożegnałem się z nim i wszedłem do domu. Kiedy wyjmowałem małą z nosidełka niestety się obudziła. Dlatego pozwoliłem jej się powoli obudzić, gdy nosiłem ją na rękach. Poszedłem do pokoju Soph i przebrałem ją w body, a następnie odwiedziłem moją sypialnię bym i ja mógł przebrać się w szarą koszulkę i czarne dresy.
     Położyłem się na łóżku, a córeczkę ułożyłem sobie na klatce piersiowej. Miałem nadzieję, że szybko zaśnie. Niestety, nadzieja matką głupich, bo Sophie ani na chwilę nie zmrużyła oczu, a bawiła się uszami misia, który leżał koło mnie. Postanowiłem, więc zrobić zdjęcie i wysłać Fay. Kiedy wykonałem tą czynność położyłem brunetkę koło siebie i obłożyłem ją poduszkami. Obserwowałem ją do momentu, aż usnęła, oraz ja oddałem się w ręce Morfeusza.

Z perspektywy Fay...

     Czekałam na sen, gdy w pewnym momencie usłyszałam wibracje na etażerce obok łóżka. Zdziwiona tak późnym sms'em zmarszczyłam brwi i oparłam się na rękach, by sięgnąć po telefon. Odblokowałam go i odebrałam wiadomość. Moim oczom ukazało się słodkie zdjęcie Zayna i Sophie. Teraz z pewnością zasnę z uśmiechem na ustach.




W końcu jestem ! ♥

Wiem, że co chwila nawalałam, więc po prostu może przejdę do rzeczy.
Rozdziały mogą pojawiać się w różnych odstępach czasu. Naprawdę gdybym mogła
to dodawałabym rozdziały co tydzień, ale jest jak jest i szkoła mi na to nie pozwala.
Mam sporo nauki, więc mam mało czasu napisanie. Oczywiście staram się to robić
w każdej wolnej chwili, ale kiedyś też muszę odpocząć.
Dlatego proszę o wyrozumiałość i cierpliwość.
Bloga nie zawieszam ani nic z tych rzeczy :)
Od początku ustaliłam sobie, że skończę to opowiadanie bez względu na wszystko.

No nic, mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba i pokażecie to w licznych komentarzach ♥
Liczę na Was !

Po za tym.
Życzę Wam, wesołych, radosnych świąt wielkanocnych ! ♥


Malik, zabijasz ♥

Ps. Przepraszam za jakiekolwiek błędy.


czwartek, 3 kwietnia 2014

Chapter 41

Perspektywa Zayna...


     Usiadłem na krześle obok łóżka na którym leżała. Ująłem jej zimną, drobną dłoń i zamknąłem w szczelnym uścisku. Ucałowałem knykcie, a następnie opuszkami palców zacząłem śledzić jej tatuaż na przedramieniu. Była taka piękna.
     Otrząsnąłem się i pociągnąłem nosem, gdy z moich oczu zaczęły płynąć słone łzy. Westchnąłem ciężko i ponownie przyłożyłem jej dłoń do moich ust.
  - Musisz żyć. Musisz żyć dla Sophie, dla swojej mamy, siostry i Charlesa... Musisz żyć dla mnie. Nie pozwolę ci odejść. Nie kolejny raz.
     Podniosłem się do góry, odgarnąłem pojedyncze kosmyki jej ciemnych włosów z czoła i powoli złożyłem na jej czole, czuły pocałunek. W tym momencie urządzenie EKG zaczęło wariować. Przerażony zacząłem wzywać pomocy. Na szczęście lekarze momentalnie się zjawili i zajęli się Fay.
     Natomiast ja stałem jak kołek i kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Spuściłem wzrok z Fay i spojrzałem na osobę, która coś do mnie mówiła.
  - Musi pan opuścić pomieszczenie. Proszę poczekać na zewnątrz. - pielęgniarka prowadziła mnie prosto do wyjścia, tłumacząc mi co mam zrobić.
  - Ale dlaczego, co się dzieje ?! - krzyknąłem wyszarpując swoją rękę.
  - Zatrzymanie serca. Proszę poczekać na zewnątrz. - tym razem zamknięto mi drzwi przed nosem.
      Przez zamglone oczy widziałem tylko jak próbują przywrócić moją Fay do życia. W końcu znikła z mojego pola widzenia, bo zasłonili mi ją lekarze. Zacząłem się cofać, aż wpadłem na zimną ścianę. Wtedy tak po prostu odebrało mi czucie w nogach, osunąłem się na ziemię i schowałem twarz w dłonie. W myślach powtarzałem jak mantrę, że nie mogę jej stracić. Kiedy wydałem z siebie pierwszy głośny szloch, poczułem na swoim ramieniu drobną dłoń. Uniosłem głowę do góry i zobaczyłem zapłakaną Louise, która ukucnęła a chwilę potem usiadła koło mnie po to by mnie przytulić. Próbowała dodać mi otuchy, choć wiedziałem że sama ledwo się trzyma. Dla mnie świat na chwilę przestał istnieć. Nie kontrolowałem już łez, które coraz częściej spływały po policzkach.
     Nie wiem ile czasu minęło do momentu w którym lekarz wyszedł z sali i oznajmił, że stan Fay został ustabilizowany, a jej serce ponownie zaczęło bić.
  - Pacjentka nadal jest w śpiączce, ale myślę że za niedługo powinna się wybudzić. - mówił gdy ja razem z rodziną brunetki stałem na przeciwko jego sylwetki. - Możecie do niej wejść, a pana, panie Malik poproszę na słówko. - zwrócił się do mnie, a w momencie serce zaczęło mi bić jak oszalałe.
     Może to co mówił było tylko przykrywką przed najgorszym ?
  - Może chodźmy do mojego gabinetu. - zaproponował, a ja skinąłem głową.
     Przeszliśmy kawałek i weszliśmy do białego, sterylnego pomieszczenia.
  - Proszę usiąść.
     Zająłem miejsce na krześle, a doktor Butler, bo tak miał napisane na plakietce przyczepionej do kieszonki kitla, zajął miejsce po przeciwnej stronie biurka.
  - Mam dla pana kilka informacji. Wiem, że gdy wpadł pan do szpitala, zrobił pan nie małe zamieszanie, by tylko znaleźć się w sali panny Teasdale. - tutaj zrobił przerwę i uśmiechnął się, by dodać mi otuchy. - Proszę się nie martwić wszystko idzie w dobrym kierunku.
  - Ale doktorze to zatrzymanie serca... - zacząłem nie wiedząc jak skończyć.
  - Och, serce panny Teasdale nieco przyspieszyło. To się zdarza, ale proszę mi uwierzyć, że jej stan jest stabilny.
  - Boże, jak do tego doszło... - westchnąłem chowając twarz w dłonie.
  - Z tego co wiem to nie była wina panny Peazer, która prowadziła, a drugiego samochodu, który wjechał prosto w lewy bok. Czyli tam gdzie siedziała panna Teasdale. Z przykrością muszę stwierdzić, że to pańska narzeczona najbardziej ucierpiała. Stan obu pacjentek i panny Calder i Peazer jest o wiele lepszy. Obie są mocno poobijane, ale to wszystko.
     Wszystko w mojej głowie zaczęło się kotłować. Dlaczego akurat moja mała Fay. Okazuję się strasznym egoistą nie mogę tak myśleć. Przecież El i Danielle są moimi przyjaciółkami, a z drugiej strony to właśnie moja dziewczyna leży w śpiączce.
  - Czy wszystko w porządku, panie Malik ? - dopiero teraz zauważyłem, że doktor Butler czeka na moją odpowiedź.
  - Tak, musiałem sobie wszystko poukładać. - przeczesałem palcami włosy.
  - Rozumiem trochę dużo informacji otrzymał pan za jednym razem.
     Skinąłem głową.
  - To raczej wszystko co chciałem panu przekazać, może pan już iść do narzeczonej.
      Narzeczona. Narzeczona. Narzeczona. Ilekroć słyszę to słowo z ust tego lekarza z jednej strony mam ochotę mu powiedzieć, że to nie prawda, ale z drugiej strony czuję się taki dumny, gdy wszyscy tak myślą.
  - Dziękuję. - odparłem wybierając tą drugą opcję i podniosłem się z krzesełka.
     Opuściłem gabinet i od razu skierowałem swoje kroki prosto do sali Fay. Lecz gdy znalazłem się tuż przed drzwiami zmieniłem zdanie i pokierowałem się o kilka stóp dalej. Nacisnąłem klamkę i wsadziłem głowę między framugę, a płytę drzwi.
  - Mogę na chwilę ? - spytałem.
  - Jasne wchodź. - odpowiedział mi Louis, który siedział na krzesełku przy łóżku Eleanor.
     Wszedłem do środka i zamknąłem za sobą drzwi. Podszedłem bliżej łóżka i spojrzałem na brunetkę, która odwróciła głowę w stronę okna.
  - Na pewno nie przeszkadzam ? - spytałem niepewnie.
     Nastała cisza.
  - Okey to ja sobie pójdę. - odparłem w końcu i złapałem za klamkę.
     Gdy już miałem opuścić salę Eleanor, usłyszałem jej słaby głos.
  - To moja wina !
     Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się w jej stronę. Tym razem patrzyła się na mnie załzawionymi oczami.
  - Zayn to przeze mnie... - jej głos zaczął drżeć pod wpływem płaczu.
  - Hej, spokojnie. Nic nie jest twoją winą... okey ? - podszedłem bliżej i kucnąłem koło jej łóżka.
     Spojrzałem na Louisa, który kiwnął głową na znak, że rozumie i odparł.
  - Zostawię was samych, na chwilę.
     Kiedy Tomlinson opuścił salę, usiadłem na krześle i ponownie spojrzałem na przyjaciółkę.
  - Pokłóciłyśmy się. - zaczęła El. - Wygarnęłam jej wszystko w okrutny sposób. Narzekała na wiele rzeczy, aż w końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam. Powiedziałam, że ją kochasz i że Sophie to cudowne dziecko i mimo wszystkich problemów daje sobie radę. Nie powinnam tak na nią najeżdżać, tak naprawdę Fay przeszła wiele i jest naprawdę silną osobą nigdy nie narzekała w ten sposób. Może powinnam była siedzieć cicho... Danielle by się nie zdenerwowała. Nie doszło, by do wypadku, a Fay nie byłaby w śpiączce. - ostatnie słowa brunetka wypowiedziała z trudem, bo po prostu się rozpłakała.
     Zareagowałem od razu, złapałem jej dłoń i zacząłem ją uspokajać.
  - Nie płacz to nie twoja wina. Słyszysz ? Nie możesz się za wszystko obwiniać. Eleanor, nie jestem zły.
     Dziewczyna zaczęła się powoli uspokajać. Wstałem i objąłem lekko ciało dziewczyny.
  - Jesteś jej przyjaciółką. Ona ci wybaczy. Jesteś także moją przyjaciółką i już to zrobiłem. - mówiłem szeptem.
  - Dziękuję. - usłyszałem.
     Odsunąłem się delikatnie i uśmiechnąłem do dziewczyny.
  - Będzie dobrze, El. Nie martw się.
     Brunetka odwzajemniła uśmiech i skinęła głowa.
  - Spróbuje, a teraz idź do niej i przy okazji zawołaj Louisa.
     Popatrzyłem jeszcze chwilę na dziewczynę i opuściłem salę. Oznajmiłem Tomlinsonowi, że może z powrotem iść do swojej dziewczyny, a sam poszedłem jeszcze odwiedzić Danielle.
     Dziewczyna również obwiniała się za to, że doprowadziła do wypadku. Również jej wyjaśniłem, że nie jestem zły i razem z Liamem wytłumaczyliśmy, że to wina drugiego kierowcy. Na szczęście szybko się uspokoiła, nie chciałem by obie miały wyrzuty sumienia. W jakimś stopniu każda z całej trójki przyczyniła się do tego wszystkiego, ale całą winę ponosił kierowca tego drugiego samochodu. Gdybym tylko wiedział kto to. Koleś podobno ma się dobrze, ale z pewnością nie przeżyłby mojej wizyty.
     Kiedy tylko wyszedłem od Dani, od razu ruszyłem prosto do Fay. Gdy wszedłem do sali, nie byłem sam. Przy łóżku siedziała pani Teasdale, na drugim krześle Charles, a obok nich stała Louise. Widząc mnie podnieśli się do góry.
  - My już pójdziemy. Jest już po dwudziestej pierwszej, więc odwiedzimy ją jutro.
  - W porządku. - odpowiedziałem ściągając kurtkę. - Gdzie jest Soph ?- spytałem.
  - Chyba Niall i Harry się nią opiekują. - odpowiedziała Lou, a ja złapałem się za czoło. - Może lepiej sprawdzę czy wszystko z nią w porządku. - ulotniła się szybko, gdy uświadomiła sobie dlaczego tak zareagowałem.
  - Zayn ty także powinieneś odpocząć... - mama Fay podeszła do mnie i złapała mnie za ramię.
  - Nie jestem zmęczony. Posiedzę jeszcze chwilę i obiecuję pani, że pojadę do domu. - uśmiechnąłem się.
  - Zayn mówiłam ci jestem Hannah, a nie jakaś tam pani. Przez ciebie czuję się staro. - również się uśmiechnęła.
  - Niech będzie, proszę pa... to znaczy Hannah.
  - Dobranoc chłopcze. - odezwał się Charles i razem z panią Teasdale opuścili salę.
     Przewiesiłem moją kurtkę przez obręcz łóżka i obszedłem łóżko. Pochyliłem się nad Fay i odgarniając palcami włosy, ucałowałem ją w czoło. Następnie usiadłem na krzesełku, złapałem za jej dłoń i przyłożyłem do ust. Trwałem tak wpatrując się w jej drobną twarz i ani an sekundę nie wypuszczając jej dłoni z uścisku.
  - Bardzo cię kocham Fay. - szepnąłem choć wiedziałem, że mnie nie usłyszy.
     W sali panowała cisza. Jedynym odgłosem był miarowy oddech brunetki, oraz charakterystyczne pikanie sprzętu monitorującego jej serce. Zrobiło mi się ciepło, a ten błogi spokój wprawiał mnie w senny nastrój. Powoli zacząłem oddawać się w ręce Morfeusza i gdyby nie pielęgniarka pewnie bym usnął.
  - Przepraszam. - usłyszałem słodki głosik i czyjś dotyk na moim ramieniu.
     Wydałem z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk i poruszyłem się niespokojnie. Uchyliłem powieki i odwróciłem twarz w stronę osoby, która coś do mnie mówiła.
  - Musi pan wyjść. Godziny odwiedzin już dawno minęły. - mówiła tym przesłodzonym głosem coraz bardziej się rumieniąc.
     Najwyraźniej ją onieśmielałem.
  - Naprawdę nie mogę zostać ? - spytałam uwodzicielskim tonem.
     Choć ta kobieta kompletnie nie interesowała mnie w "ten sposób" to musiałem zrobić coś, bym mógł zostać przy Fay jak najdłużej.
  - Przykro mi, panie Malik. - uśmiechnęła się.
  - Może jakiś autograf, lub zdjęcie załatwiłoby sprawę ? - próbowałem dalej.
  - Nic z tego. - pokręciła głową nadal się uśmiechając.
     Myślałem, że pójdzie o wiele łatwiej. Westchnąłem ciężko i sięgnąłem po kurtkę.
  - Dobranoc, proszę pana. - usłyszałem na odchodne.
  - Do widzenia. - odpowiedziałem nie odwracając się.
     Wychodząc ze szpitala zamówiłem taksówkę, więc gdy zjechałem na sam dół i całkowicie opuściłem szpital mój transport do domu już czekał. Wsiadając podałem kierowcy odpowiedni adres i wyjąłem telefon z kieszeni. Na wyświetlaczu pojawiła się informacja o kilku nieodebranych połączeniach od Louise. Do głowy przyszła mi natychmiast Sophie, więc postanowiłem oddzwonić. Po kilku sygnałach odebrała.
  - Słucham ?
  - Louise co z Sophie ? - spytałem.
  - Wszystko z nią okey, zabrałam ją do siebie. Nakarmiłam ją, a teraz śpi jak aniołek. - uśmiechnąłem się na samo wyobrażenie.
  - To dobrze, jutro po nią wpadnę. - oznajmiłem.
  - W porządku. Gdzie teraz jesteś ? Powiedz, że nie w szpitalu. - odparła poważnym tonem.
  - Nie. Jestem w taksówce w drodze do domu. Gdyby nie pielęgniarka nadal siedziałbym przy Fay.
  - No i dobrze. Musisz odpocząć Zayn. Jest już późno, a sporo się dzisiaj działo. Kiedy tylko będziesz w domu, marsz prosto do łóżka.
  - Tak mamo. - odpowiedziałem jak robot.
  - Ty się ze mnie nie nabijaj. - zagroziła mi. - Mówię serio, a jak nie to dopóki Fay nie wyjdzie ze szpitala będę się tobą opiekować jak małym dzieckiem. Serio jesteś gorszy niż Sophie, ona to przy tobie jak aniołek jest.
  - Rozumiem, że tej cechy nie odziedziczyła po mnie. Louise kończę, bo jestem już pod domem.
  - Do juta, Zayn.
  - Do jutra. - rzuciłem i rozłączyłem się, a następnie schowałem telefon do kieszeni.
     Podałem gotówkę kierowcy i wysiadłem z taksówki. W drodze przez podjazd odszukałem klucze i gdy znalazłem się przy drzwiach otworzyłem je. W korytarzu było ciemno, więc nie zauważyłem walizki stojącej na środku. Uderzyłem w nią, a za nią poleciała kolejna. Przekląłem pod nosem i odszukałem włącznik do światła na ścianie. Podniosłem walizki i udałem się do salonu i prosto na schody. Kiedy wszedłem do sypialni postanowiłem nie odwiedzać już łazienki. Zdjąłem koszulkę, spodnie, oraz skarpetki i w samych bokserkach położyłem się spać. Myślałem, że będzie gorzej, ale po kilku minutach zasnąłem jak dziecko.

30 Maja, ranek.

     Obudził mnie dzwonek telefonu. Nieprzytomny, ręką odszukałem na etażerce telefon. Uchyliłem powieki tylko po to, by odebrać i przyłożyłem urządzenie do ucha, nawet nie zwracając uwagi na to kto dzwoni.
  - Obudziła się ! - usłyszałem krzyk Liama.
  - Kto ? - spytałem niemrawo, jeszcze nie kontaktując.
  - Idioto, Fay ! Fay wybudziła się ze śpiączki ! - krzyczał.
     Otworzyłem oczy i poderwałem się z łóżka.
  - Zaraz tam będę ! - krzyknąłem.
  - Zayn jestem w drodze do twojego domu. Za chwilę po ciebie będę. - usłyszałem tylko tyle i się rozłączyłem.
     W biegu zacząłem zakładać spodnie, a z szuflady wyciągnąłem jakąś koszulkę. Chciałem jak najszybciej jechać do szpitala, ale nie mogłem ponieważ wyglądałem jak trzecie dziecko nietoperza. Wbiegłem do łazienki, gdzie umyłem zęby, oraz twarz. Nawet się nie ogoliłem, bo nie miałem na to czasu. W sypialni złapałem za telefon i pobiegłem na dół. W salonie chwyciłem szarą bluzę, która leżała na kanapie. W korytarzu musiałem się zatrzymać, by założyć nike. Gdy byłem gotowy usłyszałem trąbienie czyli znak, że Liam jest już na podjeździe. Zamknąłem dom i szybkim krokiem podszedłem do czarnego Range Rovera. Przywitałem się z przyjacielem i ruszyliśmy do szpitala.
  - Skąd wiesz, że się wybudziła ? - zadałem pytanie, które cały czas chodziło mi po głowie.
  - Zadzwoniła do mnie Louise i powiedziała, że nie odbierasz. Dlatego postanowiłem do ciebie jechać, ale w między czasie wybrałem kilka razy twój numer, aż w końcu odebrałeś.
  - Nie możliwe, nikt nie dzwonił... - pokręciłem głową i wyjąłem Iphone'a z kieszonki.
  - Stary masz taki mocny sen, że się nie dziwie że nie słyszałeś.
     Spojrzałem na ekran na którym wyświetliło się piętnaście nieodebranych połączeń od Louise, oraz pięć od Liama.
  - Dzięki Liam. - powiedziałem z powrotem chowając telefon do kieszeni bluzy.
  - Polecam się na przyszłość. - wyszczerzył się. - A tak na marginesie wyglądasz jakby przebiegło po tobie stado koni. - parsknął śmiechem.
  - Dzięki, a teraz się zamknij i jedź do tego cholernego szpitala. - walnąłem go w ramie, ale za chwilę również się zaśmiałem.
     Z prędkością z jaką jechał Liam do szpitala dotarliśmy po około piętnastu minutach. Niestety, ale trafiliśmy na mały korek i to nas spowolniło. Kiedy zaparkował na parkingu podziemnym, wysiedliśmy i pobiegliśmy prosto do wejścia szpitala, gdzie zebrało się już kilku paparazzich i fanów. Ochrona skutecznie ogrodziła ich od nas co umożliwiło nam szybkie przedostanie się do środka. Tym razem dokładnie wiedzieliśmy gdzie iść i również tym razem nie skorzystaliśmy z windy. Szybciej pokonaliśmy schody niż mielibyśmy na nią czekać. Minęliśmy recepcję i gdy byliśmy już całkiem blisko drzwi do sali Fay, jeszcze bardziej przyspieszyłem kroku. Odetchnąłem głęboko i nie czekając ani chwili dłużej nacisnąłem klamkę.
  - Fay... - szepnąłem, uśmiechnąłem się i przysięgam że moje oczy mogły wyglądać w tym momencie jak lustra.
     Brunetka przerzuciła wzrok ze swojej matki na moją twarz. W momencie gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, wypowiedziała moje imię.
  - Zayn.



Heej :*

Wiem, że Was zawiodłam, ale nie wiem co się ze mną działo przez ten czas.
Kompletnie odebrało mi wenę nie miałam ochoty na pisanie. 
To było okropne uczucie z uwagi na to, że wiedziałam że czekacie.
Zresztą ja sama nieraz siedziałam myśląc jak zlepić rozdział.
Można powiedzieć, że to nie było do końca tak że nie miałam weny, bo wiedziałam
co chcę by było w rozdziale, ale nie potrafiłam zrobić z tego rozdziału.
Aż w końcu siedzę sobie teraz w domu z powodu choroby i gdy włączyłam bloggera
dostałam olśnienia i zaczęłam pisać i nie mogłam skończyć :)
Niesamowite uczucie ! ♥

Tak więc mam nadzieję, że mi wybaczycie :)

Przypominam o głosowaniu na mojego bloga w konkursie na 
BLOGA MIESIĄCA !
Wystarczy, że wejdziecie --> Tu <--  i z boku po lewej stronie zagłosujecie
na Sheltered. 


LOV YA !





Ps. Zapomniałam. Proszę ANIONIMY o podpisywanie się.
Zaczynam myśleć, że te wszystkie: Mega, Cudny i w ogóle pisze jedna osoba.
Rozdział piszę się kilka dobrych godzin, więc proszę o trochę szacunku do mnie.
Jeżeli chcesz oddać komentarz to zrób to uczciwie.
   



wtorek, 1 kwietnia 2014

Blog Miesiąca !

Heejka :*

Normalnie nie wierzę, ale zostałam nominowana do Bloga Miesiąca.
Bardzo Was proszę o głosowanie na moje opowiadanie, gdyż albowiem bez Was
nie osiągnę tego celu :)
Zajmie Wam to sekundkę, a mi sprawi ogromną radość ♥
Tak więc jeżeli się zdecydujecie to podaję Wam link do Spisu Opowiadań 
na którym jeśli chcecie możecie oddać głos.

----> Spis 1D <----

Jeszcze raz baardzo proszę o głosy to dla mnie bardzo ważne :*
Bez Was nie osiągnęłabym tyle ♥

Ps. Rozdział prawdopodobnie w tym tygodniu. Przepraszam za tak
ogromne opóźnienie :)