czwartek, 26 grudnia 2013

Chapter 35

      Pewne sytuacje nas krępują czy nawet żenują. O tak, teraz czułam się niesamowicie zażenowana. Kto by nie był ?
     Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona całkowicie zapominając o tym, że jestem w samej bieliźnie z koszulką do połowy ud. Po drugiej stronie łóżka stał zszokowany i... zaspany Zayn. Oddychałam bardzo głęboko i głośno, o mal nie zaczęłam sapać jak spragniony pies. Zamiast pobiec do łazienki to stoję jak ten kołek, wpółnaga przed swoim byłym. Zabierzcie mnie stąd.
  -Ja, umm... - odezwał się, a następnie zamknął usta lustrując mnie od dołu do góry.
  -Co ty tu robisz ?! - warknęłam i podenerwowana spojrzałam w stronę łóżeczka, w którym spała Sophie.
     Właśnie. Spała. Na szczęście.
  -Chyba pomyliłem pokoje, przepraszam - mruknął rozmasowując kark.
  -Tak, zdecydowanie pomyliłeś pokoje... - spuściłam głowę w dół, pozwalając moim włosom opaść kaskadą na ramiona, zakrywając moje zapewne już purpurowe policzki.
     Bezskutecznie próbowałam bardziej naciągnąć koszulkę na dolne partie nóg.
  -Po co to robisz ? - usłyszałam charakterystyczną chrypkę Mulata.
     Uniosłam oczy do góry i zmarszczyłam brwi.
  -To znaczy ?
  -Próbujesz usilnie zakryć swoje nogi. Po co ? Zbyt wiele razy je widziałem, nie masz się czego wstydzić... - powiedział niedbale, wsuwając ciemne jeansy na biodra.
     Westchnęłam ciężko i poczekałam, aż chłopak wyjmie spod łóżka drugiego buta. Kiedy się wyprostował przerzucił czarną koszulkę przez ramię i spojrzał w moją stronę.
  -Powinieneś już iść - powiedziałam cicho po długiej ciszy, podchodząc do łóżeczka.
  -Tak...tak, powinienem - cofał się nie spuszczając wzroku z mojej osoby.
     Pochyliłam się nad łóżeczkiem, by wziąć brunetkę na ręce, a gdy się wyprostowałam Zayna nie było już w pokoju. Pozostał tylko charakterystyczny zapach jego perfum, oraz tytoniu.
     Usiadłam na łóżku i pozwoliłam na to, aby Soph się dobrze obudziła. Zaczęłam mówić do niej przez jej ulubionego białego misia z dużą kokardą w kolorze tiffany blue. Mała zaczęła się śmiać, gdy łaskotałam jej szyjkę noskiem maskotki.
  -Czeeść ! - do pokoju wparowała uradowana El.
  -Heej ? - popatrzyłam na nią podejrzanie - Czy ty coś brałaś ?
  -Nie, po prostu mam dobry humor, powinnaś tego spróbować Fay - mruknęła.
  -Sory, masz rację zrobiłam się straszna...- westchnęłam i położyłam małą na poduszkach.
  -Tak, zrobiłaś - powiedziała pewnie Eleanor - Bez obrazy.- dorzuciła szybko.
  -Heej ! - rzuciłam w nią poduszką, którą zaczęłam sekundę temu skubać - Teraz miałaś zaprzeczyć usiąść, pocieszyć mnie i poradzić co zrobić, by to zmienić ! Po za tym dlaczego zawsze mówi się Bez obrazy, skoro i tak się to zrobiło - powiedziałam z żalem, a El zaczęła się śmiać.
  -Kochana takie rzeczy tylko w filmach ! - krzyknęła wyrzucając ręce w powietrze i opadła na miejsce obok mnie - To jak opowiesz mi o wspaniałej nocy ze swym lubym ? - szturchnęła mnie w ramię poruszając zabawnie brwiami.
  -To twoja sprawka ! - krzyknęłam podnosząc się do góry i popatrzyłam w stronę dziewczyny złowrogim spojrzeniem.
     Calder zakryła twarz poduszką, którą chwilę temu porządnie oberwała i jedyne co wystawiła, to swoje piękne oczy, które był wielkości jak te od kota z Shrek'a.
  -Och, El ! - jęknęłam, pacnęłam się otwartą ręką w czoło i zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju.
  -No co, ktoś musi coś z wami zrobić, przecież wy się kochacie ! - zaczęła się usprawiedliwiać, cicho chichocząc.
  -Naprawdę nie potrzebuję pomocy El... - mruknęłam i zamknęłam się w łazience.
     Usiadłam na podłodze, westchnęłam głośno i zakryłam oczy dłonią.
  -Pospiesz się, chłopcy mają jakiś wywiad i musimy z nimi jechać ! - usłyszałam głos przyjaciółki z głębi pokoju.
     Pokręciłam z niedowierzaniem głową i podniosłam tyłek z posadzki. Wzięłam prysznic, oraz umyłam włosy. Następnie wyszczotkowałam zęby i wysuszyłam włosy, które zagarnęłam na bok i splotłam w luźnego warkocza. Skoro mamy gdzieś wychodzić, nałożyłam lekki makijaż i dopiero opuściłam łazienkę.
  -Fay, przepraszam no !- El gwałtowanie wstała z łóżka na którym siedziała wraz z Sophie.
  -Shh !
  -Ale...
  -Shh !- przerwałam jej.
     Wybrałam ciuchy i ponownie zniknęłam za brązową płytą, drzwi łazienkowych. Włożyłam energicznie wybrany przeze mnie zestaw i biorąc głęboki wdech ponownie wyszłam z pomieszczenia, w którym spędziłam niewielką ilość czasu.
  -Jesteś na mnie zła ? - spytała cicho brązowooka, siedząc na fotelu i bawiąc się swoimi palcami.
  -Och, nie... - westchnęłam po chwili ciszy i rzuciłam bluzeczkę Sophie na łóżko, a następnie podeszłam do przyjaciółki. - Po prostu, zdenerwowałam się. Nie byłam na to przygotowana, cholera !
  -Fay, przepraszam - podeszła do mnie i przytuliła do siebie.
  -W porządku El - wychlipiałam.
     Stałyśmy na środku pokoju kołysząc się lekko na boki. Tą niezwykłą cisze przerwał Harry, który tak po porostu wparował do naszego pokoju.
  -Musimy już... Ou, sorki już mnie nie ma ! - podniósł ręce do góry.- Za dziesięć minut wychodzimy ! - krzyknął szybko i zniknął za drzwiami.
  -Rozumiesz go w ogóle ? - spytałam.
  -Nope - odpowiedziała sztywno patrząc w masywną płytę drzwi wyjściowych.
      Spojrzałam w tamtą stronę i ponownie na twarz brunetki, a następnie wybuchnęłam śmiechem.
  -Z czego się cieszysz ? Lepiej ubieraj Sophie ! - krzyknęła.
     Momentalnie się zerwałam i zaczęłam ubierać małą w przygotowane ciuszki. Po dziesięciu minutach byłyśmy gotowe. Złapałam w biegu nosidełko, oraz moją torebkę i wyszłyśmy z pokoju. Zjechałyśmy windą na dół, gdzie przy recepcji stali już chłopcy, Paul, oraz moja siostra z Lux. Wszyscy oprócz mojej siostrzenicy patrzyli w naszą stronę wzrokiem godnym zabójcy. Natomiast my spokojnie wyminęłyśmy ich. Eleanor rzuciła jeszcze przez ramię krótkie.
  -Idziecie czy nie ?
     Nawet się nie zatrzymując wyszłyśmy z hotelu, obiło mi się jeszcze o uszy coś w rodzaju.
  -Czy dobrze zrobiliśmy dając im pokój we dwójkę ?- zdaję się, że były to słowa Paul'a.
     Nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy na miejsce, tak zagadałam się z przyjaciółką. Sophie przez całą drogę spała, uwielbia samochody. Kiedy opuściliśmy pojazdy szybko przemieściliśmy się do wysokiego, oszklonego, w którym miała odbyć się jakaś sesja do magazynu. Zupełnie nie wiem po co mamy tutaj być.
     Kiedy znaleźliśmy się w środku chłopcy zostali zgarnięci przez moją siostrę i inne stylistki. Dlatego my rozsiadłyśmy się w pokoju, w którym miała odbyć się sesja. Byłyśmy zajęte rozmową, gdy podszedł do nas Paul.
  -Dziewczyny nie ma sensu byście tu siedziały, możecie iść na miasto, czy cokolwiek... - oznajmił.
  -Och, serio Paul - jęknęłyśmy równocześnie.
     Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do nas. Przysięgam kiedyś zabije tego gościa.
  -To co robimy, Fay ? - spytała El.
  -Skoro możemy robić co chcemy to chodźmy na te zakupy ? - zaproponowałam.
  -Jestem za ! - pisnęła zadowolona.
     Oznajmiłyśmy całej ekipie, że wychodzimy. Chłopcy błagali, abyśmy ich zabrały, co nie uszło uwadze organizatorów sesji i zaprzeczyli temu wszystkiemu, w kółko powtarzając, że to naprawdę ważna sesja. Strasznie było nam przykro.
     Wychodząc nie zapomniałyśmy o tym, że nie idziemy same. Musiałyśmy mieć wokół siebie ochronę. Za nami szło dwóch, a kto wie czy gdzieś nie było ich więcej.
     Zakupy były niezwykłe już dawno nie bawiłam się tak dobrze. Przymierzałyśmy wiele ciuchów mając przy tym ogromny ubaw, nie wiadomo z czego. Chyba tak po prostu cieszyłyśmy się swoim towarzystwem, a i Sophie nie marudziła dzisiaj jak to miała w zwyczaju. Oprócz jej słodkości, uroku i piękności, ten diabełek potrafił dawać w kość. Ale nie dziś.
     Po godzinie wędrowania po galerii, nadszedł czas by nakarmić małą. W sumie nie tylko jej brzuszek dawał o sobie znać, mi i Eleanor także przydałby się jakiś posiłek, dlatego też wybrałyśmy się do jakiejś restauracji.
     Najpierw wyjęłam słoiczek z deserkiem dla Soph, który opróżniła z wielkim apetytem. Następnie włożyłam ją do nosidełka i zaczęłam nim lekko kołysać, przy okazji przeglądając menu. W końcu zdecydowałam się na jakąś sałatkę i sok pomarańczowy. Eleanor również jak ja postawiła na ten sam zestaw, dobierając do tego deser czyli szarlotkę. Na nasze zamówienia nie musiałyśmy długo czekać, w dodatku przyniósł je naprawdę przystojny kelner, który obdarzał mnie swoim uśmiechem od samego początku.
     Po jakimś czasie spędzonym w restauracji, postanowiłyśmy pospacerować po galerii. Wychodząc dostałam wiadomość od Louise, że wracają do hotelu.
  -El, chyba musimy już wracać - oznajmiłam.
  -Dlaczego ? - spytała odwracając się w moją stronę.
  -Wszyscy wracają już do hotelu - poprawiłam nosidełko, które znajdowało się na przedramieniu.
     Calder opuściła rękę z torebką i westchnęła.
  -No dobrze, wracajmy - odpowiedziała smutno.
     Ruszyłyśmy do wyjścia z budynku, nadal otoczone przez ochroniarzy. Było to uciążliwe, ale niezbyteczne. Będąc w restauracji zauważyłam kilku facetów z aparatami w rękach.
  -Dziękuję Eleanor za ten dzień - uśmiechnęłam się w stronę dziewczyny, gdy przechodziłyśmy przez ulicę.
  -Nie ma za co, bawiłam się świetnie ! - pisnęła entuzjastycznie, unosząc swoje zakupy do góry.
     Najzabawniejsze było to, że moje torby niósł Tonny, jeden z ochrony. Szczególnie polubiłam tego mięśniaka.
     Kiedy znalazłyśmy się pod budynkiem, w którym chłopcy mieli sesję jeden z ochroniarzy oznajmił nam, że wszyscy znajdują się już w hotelu i dlatego teraz musimy czekać na transport. Po dziesięciu minutach pojawił się czarny wan. Cieszyłam się jak małe dziecko, bo zaczynało robić się nie przyjemnie. Jednym słowem, paparazzi.
     Dwadzieścia minut zmierzałyśmy z Eleanor prosto do windy. Nie ukrywam byłam potwornie zmęczona. Czy chodzenie po sklepach z dzieckiem na przedramieniu, można porównać do dźwigania ciężarów ? Zabawne porównanie, nieprawda ?
     Wparowałyśmy do naszego pokoju i gdy tylko przełożyłam Sophie do łóżeczka, opadłam na swoje. Nie wiem, która była godzina, ale pewnie gdzieś po trzeciej. Nie myślałam o niczym innym jak o tym, by wziąć prysznic. Dlatego jakoś podniosła swoje zwłoki z łóżka i zajęłam łazienkę.
     Wzięłam długi, ciepły prysznic, a gdy wyszłam pacnęłam się w czoło. Nie zabrałam ze sobą ciuchów.
Opuściłam łazienkę, ale gdy tylko rozejrzałam się po pokoju nie ujrzałam w nim mojej przyjaciółki. Trzymając mocno ręcznik podreptałam w stronę łóżeczka. Ogarnęło mnie przerażenie, gdy nie znalazłam w nim Sophie. Nagle po pokoju rozszedł się głos. Głos Zayna.
  -Jest z Eleanor, poszły do Louise - stał nonszalancko oparty o ścianę.
  -Aha - bąknęłam.
     Nastała grobowa cisza. Nie przepraszam tak mi się wydawało. Zapewne w całym pokoju słychać było, mój ciężki przyspieszony oddech. Nie wiem jak to się stało.
     Moje ciało przy jego.
     Jego usta przy moich.
     Moje ręce na jego karku.
     Jego ręce na moich udach.
     Moje nogi na jego, męskich biodrach.







Krótko i zwięźle.
Podoba się nowy wygląd bloga ? <3
Uwielbiam Was, naprawdę dziękuję za miłe komentarze i wszystkie nominacje :)


Ps. Ten wspaniały szablon wykonała niesamowita Birden z tego oto
bloga



   

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Liebster Award

Nominacja od Kinga Kinia.
Dziękuję bardzo :*

1. Najważniejsza osoba w Twoim życiu ?

Rodzice, rodzeństwo, moja przyjaciółka.

2.Wyobraź sobie, że cały świat cię słucha. Co mówisz ?

Ojejku, nie wiem xd

3.Skąd wziął się pomysł na Twoją historię ?

Od tak po prostu :) Moja głowa czasem za dużo
myśli, musiałam to przelać na papier, a potem
zdecydowałam się spróbować na bloggerze.

4.Jakie jest Twoje największe marzenie ?

Jechać na koncert One Direction, zamieszkać w 
Londynie, oraz kilka innych takich dużych.

5.Lubisz zwierzęta ? Masz jakieś ?

Tak, lubię. Mam kota i psa :)

6.Twoja rodzina wie, że piszesz ?

Nie :)

7.Plany na przyszłość ?

Nie mam jakiś konkretnych, ale na pewno
chcę napisać dobrze testy po III gim. :)
Potem przejść jakoś liceum i zdać maturę, a potem
wyjechać sobie do Londynu.


DZIŚ NIESTETY NIKOGO NIE NOMINUJĘ,
BO CZYTAM ZA MAŁO BLOGÓW :)

ŻYCZĘ WAM WESOŁYCH ŚWIĄT ! <3


Rozdział pojawi się za niedługo :*


czwartek, 19 grudnia 2013

Chapter 34

Perspektywa Zayn'a...


     Jak mogłem do tego dopuścić. Czuje się strasznie. Jej płacz odbija się echem w mojej głowie. Leżąc w tym momencie na hotelowym łóżku, zastanawiam się nad sobą i nad tym co powinienem zrobić. Czy mam iść do jej pokoju i wyjaśnić całą sprawę ? Czy udawać, że nic się nie stało. A płacz Sophie usprawiedliwić zwykłym marudzeniem, które pojawia się u niej dosyć często ? Uhh, ma to po mnie.
     Nie ważne, po prostu nie mogę zostawić tego od tak. Muszę zebrać się w sobie i ułożyć jakie sensowne wytłumaczenie tej sytuacji. Powiedźcie mi jak mam wytłumaczyć to, że moje fanki tak po prostu rzuciły się na moją osobę, choć w rękach niosłem małe dziecko ? To niczego nie tłumaczyło, a zwłaszcza mojej osoby. Chciałem choć trochę odciążyć Fay, chciałem jej pokazać, że nie jestem tylko kupą wrednego, zimnego dupka. Niestety jak zwykle wszystko zepsułem.


Perspektywa Fay...


     Obudził mnie czyjś głos. Z początku pomyślałam o Eleanor, ale od kiedy ona ma tak intensywny, głęboki i zachrypnięty głos... Oh, tak mój były tym samym głosem codziennie rano budził mnie z cudownego snu, bym mogła wstać i cieszyć się jeszcze lepszym życiem u jego boku. 
      Uchyliłam lekko powieki i przekręciłam się na plecy, by zobaczyć Zayn'a siedzącego na fotelu z małą  Soph na rękach. Już nie spała, a uśmiechała się szeroko wprost do swojego tatusia, który swoją drogą coś do niej mówił, ale nie za bardzo wiem co. W pewnym momencie zaprzestał swojej czynności i tak po prostu obdarzył mnie swoim urokliwym spojrzeniem, oraz najpiękniejszym uśmiechem z całego zestawu jaki posiadał. 
  -Jak się czujesz ?- skierował te słowa do mojej osoby.
  -Dobrze...- ziewnęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej.
  -To wspaniale, dzisiaj wieczorem mamy koncert, ale przed tym wydarzeniem. Chciałbym cię gdzieś zabrać.- uśmiechnął się tajemniczo.
  -Chyba nie mam ochoty na niespodzianki, po za tym kto zostanie z Soph ?- spytałam stawiając stopy na miękkiej wykładzinie.
  -Kto powiedział, że nie możemy zabrać jej ze sobą ?
     Wzruszyłam ramionami i podeszłam do swojej walizki, by wyjąć z niej czyste ciuchy.
  -Tak, więc bądź gotowa za półgodziny. Idziemy na spacer...- ostatnie słowa wyszeptał, opuszczając mój pokój z Soph w ramionach.
     Wywróciłam oczami i opuściłam ręce, które trzymałam na biodrach. Weszłam do łazienki, gdzie opłukałam twarz, wyszczotkowałam zęby, a następnie nałożyłam na siebie świeże ciuchy. Rozczesałam włosy i spięłam je w wysoką kitkę. Cieszę się, że zdecydowałam się na zmianę ich koloru. Opuściłam łazienkę i wrzuciłam znoszone ciuchy do walizki. Opadłam na łóżko cicho wzdychając, wyciągnęłam z pod poduszki telefon. Sprawdziłam twitter'a i omal nie zemdlałam widząc wszystkie pytania skierowane do mnie.
Czy ty i Zayn wróciliście do siebie ? Było to pytanie jedno z bardzo wielu, które kompletnie mną wstrząsnęło. Nie czułam się dobrze z tym, że ponownie ktoś śledzi każdy mój ruch. Dosłownie każdy może wyłapać mój błąd, patrząc na moje ręce.
     Chyba za długo zastanawiałam się nad tą sytuacja. Usłyszałam pukanie do drzwi, a już po chwili do pokoju wparował Malik, oczywiście z małą na rękach.
  -Gotowa ?- spytał od razu, ale widząc moją skołowaną minę zmarszczył brwi.- Wszystko w porządku ?
  -Emm... co ? A tak, tak już idę...- zerwałam się na nogi i schowałam telefon do torebki.- Zayn, tak w ogóle gdzie jest wózek Soph ?
  -Czeka przed drzwiami, już go rozłożyłem, więc jest gotowy do podróży- wyjaśnił i wyszczerzył się.
  -A Eleanor ?
  -Z Louis'em...- wywrócił oczami.- Jeszcze jakieś pytania ?
  -Wszystko przemyślałeś, huh ?- spytałam przekręcając głowę na bok i kładąc dłoń na lewym biodrze.
  -Dokładnie tak, panno Teasdale !
      Z uśmiechem na twarzy opuściłam pokój, a następnie pomogłam Zayn'owi usadowić księżniczkę w jej limuzynie. Następnie zjechaliśmy windą na dół, gdzie spotkaliśmy blondyna, który niesamowicie się cieszył pobytem w swoim kraju. W końcu mógł spotkać się z rodziną bez jakichkolwiek problemów. Oznajmiliśmy mu, że idziemy zwiedzać jego ukochaną Irlandię. Opuszczając hotel, przyłączyło się do nas kilku ochroniarzy, byli oni w końcu niezbędni.
      Kompletnie nie wiedziałam dokąd zmierzamy, więc po prostu szłam za chłopakiem, który prowadził wózek. Czy ktoś podmienił mi Zayn'a ? Pytanie to wielokrotnie zalewało moją głowę, ale wydawało się nie możliwe. Nieważne, być może po prostu postanowił się zmienić ? Gdy o tym pomyślałam tak po prostu zachciało mi się śmiać, próbowałam się powstrzymać ale na marne. Z moich ust wydobyło się ciche parsknięcie. Widocznie na tyle głośne, by Zayn je usłyszał, ponieważ odwrócił głowę w moją stronę i zmarszczył brwi.
  -Jest okey ?- spytał przystając na chwilę.
  -Tak, tylko...
  -Dobrze, chodź już nie daleko.- mrugnął do mnie i ponownie zaczął pchać wózek.
     Uśmiechnęłam się z satysfakcją, że udało mi się wybrnąć i przyspieszyłam kroku, by wyrównać kroki z chłopakiem. Widząc jego uśmiechniętą twarz, nie mogłam uwierzyć, że aż tak mógł się zmienić. Może rzeczywiście przemyślał swoje zachowanie i chce mi to jakoś wynagrodzić ?
  -Jesteśmy na miejscu !
     Zatrzymał się przed bramą do ogromnego parku. Wszędzie było tyle zieleni, aż moje oczy nie mogły się przyzwyczaić do jej nadmiaru. Obiekt był wyposażony w plac zabaw, ogromne jezioro, oraz alejki, którymi można było spacerować.
  -Wiem, że to zwykły park, ale pomyślałem...
  -Cicho bądź jest idealnie !- urwałam i szarpnęłam za jego rękaw, dając mu równocześnie znak byśmy ruszyli.
     Spacerowaliśmy alejką dosyć długo, kompletnie się do siebie nie odzywając. Jedyne odgłosy, które nam towarzyszyły to odgłosy przyrody, dzieci biegających gdzieś między drzewami, oraz na placu zabaw, no i oczywiście gaworzącej Sophie. Po półgodzinie wędrowania, zmęczeni usiedliśmy na jednej z ławeczek nie daleko placu zabaw. Uśmiechnęłam się na widok dziecka, które biegło z piaskownicy prosto w ramiona jednego z rodziców.
  -Wyobrażasz sobie jak to będzie za kilka lat ?- spytałam, nie zmieniając wyrazu twarzy.
  -To znaczy ?- Zayn zaczął uważnie mnie obserwować, nadal kołysząc wózkiem Soph.
  -Kiedy Sophie zacznie chodzić, pójdzie do przedszkola, zacznie się uczyć...
  -Fay zwolnij, żyj chwilą... Wiesz na razie skupmy się na teraźniejszości, chciałbym z tobą porozmawiać o tym co się stało...- uśmiech, który do tej pory malował się na jego twarzy znikł, a pojawiła się powaga.Tak jak na mojej twarzy.
     Spuściłam głowę w dół i zaczęłam bawić się pierścionkiem.
  -Naprawdę jest mi ciężko, chciałem dobrze, a wyszło tak jak wyszło. Nic mnie nie usprawiedliwia, dlatego powiem jedno, krótkie przepraszam...- powiedział pewnie patrząc na moją twarz swoim czekoladowym spojrzeniem.
  -Mi też jest ciężko Zayn, nawet nie wiesz jak bardzo... Wybaczam ci...- uniosłam wzrok i napotkałam jego.
     Jego twarz nagle rozpromieniała, a w oczach pojawiły się iskierki, iskierki radości. Chyba dałam się ponieść emocjom, bo tak po prostu wczepiłam się w jego tors, a on objął mnie swoimi ramionami zamykając w szczelnym uścisku.
  -Wracamy ?- wymruczał w moje włosy.
  -Tak, już jest późno, a ty masz dzisiaj koncert...
     Delikatnie wyswobodziłam się z uścisku i podniosłam się z ławki. Malik tak samo jak wcześniej zaczął prowadzić wózek ze śpiącą już Sophie. Na naszych twarzach widniały ogromne uśmiechy, nie wiem czego oglądnęłam się za siebie i spojrzałam na dwóch ochroniarzy.
  -Och, przestańcie !- jęknęłam widząc jak naśladują naszą dwójkę.
     Zdezorientowany Zayn również spojrzał za siebie, a potem na mnie i zmarszczył brwi. W odpowiedzi wyszczerzyłam się do niego.
  -Nigdy cię nie zrozumiem...
  -Ani ja ciebie...
     Mruknęliśmy, a następnie w zupełnie niewyjaśniony sposób nasze dłonie splotły się ze sobą. Jakie to dziwne, że nadal pasują do siebie jak dawniej.
     Kiedy wróciliśmy do hotelu, ekipa musiała zbierać się na próbę dźwiękową przed koncertem, który miał się odbyć za cztery godziny. Niestety ja musiałam zostać na miejscu i opiekować się małą, dlatego też kiedy znalazłam się w swoim pokoju, wzięłam prysznic i przebrałam się w luźniejsze ciuchy. Odkąd tylko wróciliśmy ze spaceru Sophie, śpi i śpi. Przynajmniej mam czas dla siebie, położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać internet. Nawet nie wiem kiedy oddałam się w ręce Morfeusza.
     W nocy obudziły mnie jakieś szmery, dlatego podniosłam się do pozycji siedzącej i przetarłam oczy, ale za nim ponownie je otworzyłam, owa osoba która weszła do pokoju zniknęła za drzwiami łazienki. Nie chcąc tracić tak dobrego snu, ponownie ułożyłam się na poduszkach.
     Nad ranem zrobiło mi się cholernie gorąco, otworzyłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Zaraz, zaraz coś mi się nie zgadza. Dlaczego jestem przygnieciona czyimś ciałem ? O cholera.
  -Zayn !


Dziękuję Wam kociaki za komentarze pod poprzednim jesteście wspaniałe !
Mam nadzieję, że ten krótki rozdział przypadnie Wam do gustu, a no właśnie przepraszam, że tak krótki, ale idą święta i naprawdę mam mało czasu. W dodatku teraz mam tyle sprawdzianów, a jeszcze wczoraj miałam mecz i doznałam kontuzji, dlatego leżę i piszę dla Was rozdział :)
Na dzisiaj to tyle pozdrawiam ! :*
Ps. Mam dla Was niespodziankę, która ujawni się za niedługo !


PS2. Przepraszam za jakiekolwiek błędy !


piątek, 13 grudnia 2013

Liebster Award



Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Bardzo dziękuję Megan M. za nominację, naprawdę nie wiem za co to  <3



Nominacje:

4. http://undead-fanfiction.blogspot.com/

5. http://malikandivylife.blogspot.com/

6. http://criminal-story-zayn-malik.blogspot.com/

7. http://jedna-chwila-zmienila-wszystko.blogspot.com/

8. http://one-direction-back-off-camera.blogspot.com/

9. http://fanfcfictionzaynmalik.blogspot.com/

10. http://never-be-too-late.blogspot.com/

11. http://letmebeyourreasontosmile.blogspot.com/

Odpowiedzi:

1. Od kiedy prowadzisz bloga ?

Od 24 kwietnia 2013 roku.

2. Jakiej muzyki słuchasz ?

Pop, Rock.

3. Ulubiony film ?

This Is Us, Drobna Niedogodność, Dary Anioła: Miasto Kości i wiele, wiele innych :)

4. Kto jest Twoją przyjaciółką/przyjacielem ?

Przyjaciółka Madzia i Kasia.

5. Wolisz morze czy góry ?

Oczywiście, że morze <3

6. Ulubiona piosenka ?

Nie mam ulubionej. Ale ostatnio płyta Midnight Memories, piosenki Ariany Grande, oraz 
Arctic Monkeys :)

7. Gdzie mieszkasz ?

W bardzo fajnej miejscowości :)

8. Jak masz na imię ?

Wiki :)

9. Horrory, komedie czy sensacyjne ? (film)

Nienawidzę horrorów, zdecydowanie komedie.

10. Chłopak, w którym się kochasz zaprosił Twoją przyjaciółkę na randkę. Co robisz ?

Nie mam takiego problemu, bo mam chłopaka :) 

11. Podoba Ci się zmiana zachowania Miley Cyrus ?

Nigdy nie byłam jej fanką, więc nie będę nikogo oceniać po za tym jej nie znam.
Ale skoro mam odpowiedzieć to jej zachowanie jest bardzo dziecinne,
po prostu próbuje zwrócić na siebie uwagę i wywołać u ludzi oburzenie, szok byleby
tylko zwrócili na siebie uwagę.
DRAMA TIME DLA JEJ FANEK.

Moje pytania:

1. Jaki masz kolor włosów ?

2. Masz tumblr ?

3. Ulubiona piosenka ?

4. Dlaczego prowadzisz bloga ?

5. Od jak dawna piszesz ?

6. Twój autorytet ?

7. Nike vs. Converse ?

8. Ulubiona świąteczna piosenka ?

9. Twoje imię to ?

10. Twój ulubieniec 1D ?

11. Czy uważasz, że Perrie i Zayn do siebie pasują ?




To tyle bardzo dziękuję za nominacje :*




niedziela, 8 grudnia 2013

Chapter 33

     Wspominałam jak to mi jest źle ? Tak ? To cofam tamte słowa, jest okropnie. Od czasu, gdy Zayn zobaczył mnie w kuchni z Liam'em przestał totalnie się do mnie odzywać, a nawet unikał mnie. Zamykał się w swoim pokoju grafitti, w którym prawdopodobnie wyżywał się artystycznie lub fizycznie. Tak, fizycznie. Pewnego dnia kurier przywiózł ogromne pudło. Jak się okazało był to worek treningowy, który zajął miejsce właśnie w tym pomieszczeniu. Porządnie mnie to zdenerwowało, ale co ja mogłam zrobić ?
     Minął tydzień od wizyty chłopców, a Malik prawie nie wychodzi z pokoju. Już nawet nie wychodzi na imprezy i nie przyprowadza dziewczyn. Po prostu siedzi w zamknięciu. Słyszę jak w nocy lub późnym wieczorem drzwi do jego pokoju otwierają się i wtedy prawdopodobnie wychodzi coś zjeść, lub cokolwiek.
      Obudziłam się o godzinie ósmej nad ranem i pierwsze co ujrzałam to małą istotkę leżącą obok. No tak nie odnosiłam jej wczoraj do łóżeczka tylko zostawiłam ją tutaj. Jedyne co to obłożyłam ją dookoła poduszkami, by nie spadła. Na moje usta wkradł się uśmiech. Nachyliłam się nad dziewczynką i musnęłam jej czoło. Wyplątałam się z pościeli, a następnie przeciągnęłam się i porządnie ziewnęłam. Wstałam i przeczesując włosy palcami podreptałam do łazienki. Tym razem nie brałam prysznicu, opłukałam twarz zimną wodą, nałożyłam krem pod oczy, a usta pociągnęłam pomadką ochronną. Włosy splotłam w kłosa, by mi nie przeszkadzały i opuściłam pomieszczenie. W garderobie wynalazłam ciuszki na dzisiejszy dzień i gdy byłam gotowa, usiadłam w fotelu i sprawdziłam telefon. Miałam tylko jedna wiadomość od Eleanor z pytaniem Jak się trzymam. Odpisałam jej szybko, bo Sophie właśnie się obudziła. Podeszłam do łóżka i zabrałam maleństwo. Przytuliłam ją do swojego ciała, by na spokojnie się obudziła i ucałowałam ją w policzek. Zaczęłam się lekko kołysać na boki i gdy Soph zaczęła marudzić wyszłam na korytarz i zeszłam na dół, moim celem była kuchnia. Przygotowałam jej marchewkową papkę, którą ostatnim czasem wprost uwielbia i tym razem zjadła całą miseczkę. Kiedy mała miała pełny brzuszek zaczęłam przygotowywać jedzenie sobie. Dałam Sophie grzechotkę, a następnie wyjęłam miskę i nasypałam do niej musli, oraz wyjęłam z lodówki jogurt i zalałam nim płatki. 
     Kończąc posiłek małej spadła zabawka, spadła to mało powiedziane mogę stwierdzić, że wylądowała po drugiej stronie kuchni. Już miałam po nią iść, gdy w kuchni pojawił się Zayn i niechcący kopnął zabawkę na co Sophie się zaśmiała. Chłopak podniósł ją i podszedł do nas. Patrzył w moje oczy, a następnie zrobił parę kroków i podał do rączki Soph grzechotkę. Przełknęłam głośno porcję musli, którą przed chwilą włożyłam do ust i zeskoczyłam z krzesełka barowego na którym siedziałam. Zabrałam z blatu miskę, którą włożyłam do zmywarki. Obróciłam się na pięcie i podeszłam do lodówki z której wyjęłam pomarańczowy sok. Upiłam łyk z gwinta, odłożyłam butelkę na półkę i zamknęłam drzwiczki. Wsunęłam dłonie do tylnych kieszeni i spojrzałam w stronę Malika, który właśnie wyciągał Sophie z nosidełka. Wziął ją na ręce i przytulił.
  -Musimy porozmawiać...- powiedział po chwili ciszy.
  -O czym ?- spytałam zdziwiona.
  -Mam ci coś do przekazania... po prostu...- mruknął.
  -Dobrze, ale najpierw coś zjedź. Idę do salonu...- odpowiedziałam cicho i chciałam zabrać Sophie.
  -Aa aaa poradzę sobie...- uśmiechnął się i mrugnął jak zawodowy flirciarz.
  -Okey...- uniosłam brwi do góry i opuściłam kuchnię.
      Przeszłam spokojnie korytarz i zeszłam po schodkach do salonu, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Akurat leciał jakiś talk show, ale nie zwracałam na niego uwagi. W tym momencie zaczęłam się zastanawiać co też przyszło do głowy Malikowi i co ma mi do powiedzenia. Otrząsnęłam się i powiedziałam do siebie.
  -Ogarnij się zaraz się wszystkiego dowiesz...
     Kiedy usunęłam z głowy wszystkie te myśli zajęłam się oglądaniem jakiegoś programu. W pewnym momencie z kuchni doszedł gromki śmiech chłopaka, oraz chichot Sophie. Nie wytrzymałam i podniosłam kufer z kanapy. Przeskoczyłam schodki i szybko znalazłam się w drzwiach kuchni. Oparłam się o framugę i zaczęłam przyglądać się całej sytuacji.
     Zayn stał przy wysepce i trzymał na rękach małą w pewnym momencie podniósł ją wysoko do góry i poruszył na boki. Kuchnia ponownie wypełniła się piskliwym śmieszkiem Soph. Nie wytrzymałam i parsknęłam na tyle głośno, że Zayn odwrócił się w moją stronę.
  -Prawda, że ona jest słodka ?- spytał, a w jego oczach zauważyłam iskierki radości.
     Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam lekko głową.
  -Prawda...- szepnęłam.
      Zapadła cisza przerywana od czasu do czasu gaworzeniem małej, oraz grzechotaniem zabawki którą  trzymała w ręce. Patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się szeroko. To było przyjemne, ale po dłuższej chwili również niezręczne.
  -Powinniśmy porozmawiać...- chrząknął chłopak i odparł zachrypniętym głosem.
  -Tak, chyba powinniśmy...- odpowiedziałam i ruszyłam do salonu.
      Usłyszałam za sobą kroki czyli Malik poszedł za mną. Gdy znalazłam się w salonie, zajęłam fotel i zaczęłam trzeć ze zdenerwowania rękę. Chłopak położył Sophie w kojcu, a sam zajął kanapę. Obserwowałam każdy jego ruch z dokładnością. Przeczesał palcami włosy, a następnie przejechał dłonią po karku. Na chwilę zapatrzył się w przestrzeń za oknem, a następnie chrząknął. Wyjął z kieszeni zapalniczkę i sięgnął po paczkę Malboro, gdy napotkał się z moim spojrzeniem. Westchnął i odrzucił obydwie rzeczy na stolik. Opadł na oparcie kanapy i przetarł twarz dłońmi.
  -Wyjeżdżam w trasę...- powiedział w końcu.
     Kompletnie zapomniałam. Za nim te wszystkie wydarzenia miały miejsce, zaczynając od opieki nad Sophie, chłopcy byli w trasie. Teraz mamy maj i mają jakiś czas wolnego, który właśnie dobiega końca. Dopiero po słowach Malika to wszystko sobie uświadomiłam.
  -Kiedy ?- spytałam.
  -Za cztery dni...- odpowiedział niepewnie.
  -Rozumiem, poradzę sobie...- kłamstwo.
  -Nie, przemyślałem to i pojedziecie z nami- uciął krótko i wstał.
  -Ale jak to ?!- także uniosłam się do góry.
  -Tak to, nie zostawię cię tutaj samej- odpowiedział spokojnie i podszedł do kojca Soph.
  -Odkąd ty się mną przejmujesz ?!- warknęłam wyrzucając ręce do góry.
  -Od zawsze...- mruknął i podniósł małą do góry.- Co jest maluchu ?- zaczął do niej mówić.
     Moje oczy zapewne w tym momencie przybrały kształt i wielkość pięciozłotówek, ale nie to było najważniejsze. Zayn Malik stał właśnie przede mną ze swoją maleńką córeczką w ramionach i mówił do niej, uśmiechając się szeroko, przejmując się mną od zawsze.

23 Maj dzień wyjazdu w trasę...

     Siedzę na lotnisku od jakiejś pół godziny i modlę się, aby w końcu nasz samolot był gotowy. W ręce trzymam jedynie kubek z kawą i jest to jedyna rzecz, jaką od rana mam w buzi. Nie zjadłam w ogóle śniadania z tych nerwów. Nawet namowa Zayn'a nie pomogła. Dlatego teraz cierpię męki. Na przeciwko mnie w kółko wędruje właśnie Malik z nosidełkiem na ramionach. Wyglądają przeuroczo, ale nie ja jedyna jestem tego zdania. Towarzystwa przez kilka dni będzie dotrzymywać mi Eleanor i bardzo się z tego powodu cieszę. Przynajmniej nie będę sama wśród tych wszystkich samców, no może jeszcze miałabym Lou, oraz Caroline stylistkę chłopców. Mimo nawet tak świetnego towarzystwa nie uśmiecha mi się ten wyjazd, bo doskonale wiem co to znaczy. Tamten rok doskonale mi to uświadomił. Ciągłe wyjazdy, przejazdy, przepakowywanie. Naprawdę męcząca sprawa. Wolałabym zostać w domu w Londynie i zajmować się Sophie. Gdybym poprosiła to dziewczyny Eleanor, Danielle czy Sophia dotrzymałyby mi towarzystwa. Niestety Zayn miał inne plany dla mnie, dlatego jestem teraz na lotnisku i czekam na samolot do Dublina.
  -No nareszcie...- prawdopodobnie każdy wymruczał pod nosem te słowa, gdy Paul oznajmił nam że samolot jest gotowy do startu.
     Kilku ochroniarzy zanim zdążyłam się podnieść zabrało moje i Eleanor walizki. Popatrzyłyśmy się na siebie i po chwili zaniosłyśmy się śmiechem. Chłopcy spojrzeli w naszą stronę jak na kretynki, a my wciąż się śmiejąc wyminęłyśmy całą bandę. Szłyśmy razem, aż do samego samolotu. Zajęłyśmy nasze miejsca w fotelach i ciągnęłyśmy dalszą rozmowę.
  -Zayn i Sophie razem ?- nagle przyciszyła głos.
  -Teraz to zauważyłaś ?- zachichotałam.
  -Nie, ale wcześniej nie chciałam nic mówić...- wytłumaczyła.
  -Cztery dni temu Zayn w końcu się do mnie odezwał, no wiesz od czasu gdy zobaczył mnie i Liam'a w kuchni. Rozmawiałam ze mną tak jakby coś takiego nic się nie wydarzyło, a nasza wymiana zdań była najnormalniejszą rzeczą na ziemi. Nie powiem trochę mnie to zdenerwowało, ale nie chciałam wszczynać kolejnej kłótni, bo nie jest mi ona potrzebna. Nie ważne. Zaczął bawić się z Sophie, a wcześniej powiedział, że musimy pogadać. Potem w salonie oznajmił mi, że wyjeżdża w trasę i że my również jedziemy z nim. Wtedy krzyknęłam, że niby od kiedy się mną interesuje, a on odpowiedział spokojnie, że od zawsze...- zakończyłam swój monolog.
     El pokręciła głową z niedowierzaniem, a następnie opadając na oparcie fotela odparła, wzdychając.
  -Dzieciaki...
     Tak Eleanor zawsze znajduje odpowiednie słowo.
  -Ty nadal coś do niego czujesz, prawda ?- spytała i poderwała się do góry.
  -Ja...
     W tym momencie przerwała mi stewardessa, która oznajmiła, że startujemy i mamy zapiąć pasy.
  -Nie wiem, Eleanor...- szepnęłam zamykając oczy.
     Nigdy nienawidziłam uczucia rozpędzającego się samolotu, ani samego oderwania się kół od lądu. Kiedy otrzymaliśmy kolejną informację, że możemy spokojnie odpiąć pasy oznajmiłam Eleanor, że idę zobaczyć co z Sophie.
     Przeszłam do innego pomieszczenia, w którym Liam pisał sms'y na telefonie, Louis z Niall'em rozmawiali, Loczek tak jak Li zajmował się swoim telefonem od czasu do czasu wymieniając parę zdań z Lou. Natomiast Zayn siedział  koło Sophie, która w swoim foteliku grzecznie sobie spała. Najsłodsze było to, że śpiewał jej ich piosenkę.

"You and I
We don't wanna be like them
We can make it 'till the end
Nothing can come between
You and I
Not even the Gods above
Can seperate the two of us
No, nothing can come between
You and I
Oh You and I..."

     Uśmiechnęłam się i powiedziałam.
  -Chyba jej się podoba...
     Zayn odwrócił się i gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się.
  -Tak bardzo, że usnęła...- odwrócił ponownie twarz w stronę Sophie, a ja zachichotałam.
  -Mi się podobało...- powiedziałam niepewnie.
  -Cieszę się- uśmiechnął się jeszcze szerzej ponownie patrząc w moje oczy.
  -Fay, chodź do nas musisz to zobaczyć !- usłyszałam wołanie Niall'a.
  -Już idę !- odkrzyknęłam i rzuciłam szybkie spojrzenie czarnowłosemu.
     Reszta lotu minęła na dobrej zabawie, oraz rozmowach z El. Raz Sophie się obudziłam i musiałam dać jej butelkę, a potem ponownie usnęła. Koło godziny dwunastej wylądowaliśmy na Dublin Airport. Na tym lotnisku podobno roiło się już od mnóstwa fanek. Takie informacje przekazał nam Paul. Wiadomość ta nieco mnie wystraszyła, bo nie uśmiechała mi się wizja tego, że mogłabym zostać zaatakowana niosąc Sophie. Zayn widząc moją minę uspokoił mnie i powiedział, że to on będzie niósł małą. Uśmiechnęłam się w jego stronę, choć nie byłam pewna jego słów. Nie mogę mu jeszcze zaufać, jest zbyt wcześnie. Dlatego też chwyciłam mocno dłoń Eleanor i powoli opuściłyśmy samolot. Zostałyśmy szybko przetransportowane do jakiegoś samochodu, który miał nas zawieźć prosto do hotelu. Dostałyśmy również informacje, że nasze walizki są już zapakowane i jadą w osobnym wanie. Tak naprawdę obchodziła mnie tylko jedna mała, niewinna istotka, Sophie. Pochyliłam się do przodu i oparłam na rękach. Wtedy poczułam ciepłą dłoń na plecach.
  -Nie martw się, będzie dobrze...- usłyszałam pogodny głos przyjaciółki.
     Wtedy przypomniało mi się jak Zayn robił właśnie tak samo, z tym że gdy byłam smutna lub się martwiłam brał mnie na kolana i przytulał do swojego ciała. Dlaczego ja o tym myślę ?
  -Dziękuję El.- podniosłam się do góry i uśmiechnęłam się w stronę brunetki.
  -Wiesz, że zawsze będę przy tobie...- odwzajemniła uśmiech, który tak naprawdę nie schodził z jej twarzy.
     Opadłam na oparcie i w zupełnej ciszy dojechałyśmy do hotelu, pod którym również było pełno fanek. Miałyśmy ochroniarzy, więc pod ich eskortą weszłyśmy do hotelu. Od razu zaprowadzono nas do pokoi, a nasze bagaże zapakowano na specjalny wózek i również przetransportowano do pokoju. Cieszyłam się, że będę dzieliła pokój z brunetką. W dodatku był on wyposażony w łóżeczko dla dziecka, oraz przewijak. Widocznie Zayn rozmawiał na ten temat z osobami odpowiednimi za nasze zakwaterowanie.
     Równocześnie z Eleanor opadłyśmy na nasze łóżka i zaczęłyśmy śmiać się z tej sytuacji. Postanowiłyśmy, że połączymy je jak małe dziewczynki na kolonii, by było nam raźniej. Kiedy miałyśmy się za to zabrać do naszego pokoju wparował jakiś ochroniarz z płaczącą Sophie na rękach. Momentalnie mój żołądek zawiązał się w supeł, a nogi popędziły w stronę tego mężczyzny. Odebrałam małą od niego i przycisnęłam do swojego ciała. Z nerwów łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a nogi zamieniły się w watę. Musiałam usiąść by nie upaść. Soph zanosiła się coraz gorszym płaczem, a ja nie mogłam nic zrobić. Popatrzyłam na Eleanor, która kazała temu facetowi opuścić nasz pokój, a następnie przygarnęła nas do siebie. Razem starałyśmy się uspokoić dziewczynkę. Po jakimś czasie płacz ucichł i jedyny odgłos, który rozchodził się po pokoju tu ciche gaworzenie. El puściła nas i odgarnęła moje włosy które przykleiły się do mojego mokrego policzka.
  -Nie płacz... Zaraz wszystko się wyjaśni...- szepnęła.
     Sophie uspokoiła się na tyle, że mogłam odłożyć ją do łóżeczka. W ekstremalnie szybkim tempie usnęła. Oznajmiłam brunetce, że idę do łazienki się odświeżyć i zniknęłam za drzwiami. Wzięłam prysznic, ale żadnej czynności nie mogłam wykonać normalnie. Ręce nadal trzęsły mi się ze zdenerwowania. Co takiego się wydarzyło ? To pytanie nie dawało mi spokoju.
     Opuściłam łazienkę i odezwałam się do El.
  -Chyba się prześpię, gdyby Sophie się obudziła, obudź i mnie...Ale i tak pewnie sama to zrobię- uśmiechnęłam się słabo.
  -Dobrze, obudzę cię... odpocznij. Ja również się położę, tylko się umyję...- również posłała mi uśmiech.
     Gdy zakopałam się w pościeli i powoli oddawałam się w ręce Morfeusza, usłyszałam jakieś głosy.
  -Co z nią ?- spytał znajomy głos.
  -Jest zmęczona i przerażona... Właśnie śpi, przyjdź później Zayn...- powiedziała cicho Eleanor.
  -Nie chciałem, by tak wyszło...
  -Wiem Zayn, ale na razie nic z tym nie zrobisz. Dam ci znać, gdy się obudzi...
  -Dzięki...
     Niczego nie rozumiem. Jednak za nim całkowicie odpłynęłam, powiedziałam ciche.
  -Dziękuję Eleanor...


Dziękuję za komentarze pod poprzednim ! :*
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale szkoła pochłania większość mojego czasu. Potem nauka w domu, a moje dwie siostry nie dają mi spokoju. Naprawdę przepraszam i mam nadzieję, że nie straciłam przez to czytelników.
Myślę, że Wam się spodoba, bo ocieplamy nieco wizerunek Malika :)
To wszystko na dzisiaj, zmykam bo jadę do mojej rocznej kuzynki na Mikołaja !
A Wam Mikołaj coś przyniósł ?

LOV YA <3


PS. Jeżeli są błędy to bardzo za nie przepraszam :*
W końcu oglądnęłam This Is Us i jestem w niebie ! <3
   

  

sobota, 23 listopada 2013

Chapter 32

     Zegar wskazywał godzinę siódmą rano, a za oknem już świeciło słońce. Kiedy tylko się przebudziłam od razu pomyślałam o spacerze. Razem z Louise, oraz Lux mogłybyśmy przejść się do parku. Z takim postanowieniem wygrzebałam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, wytarłam się ręcznikiem, a następnie ubrałam się. Rzęsy przejechałam tuszem, a na usta nałożyłam balsam ochronny. Włosy spięłam w koczka na czubku głowy. Wyszłam z pomieszczenia i podreptałam do pokoju Sophie. Jeszcze spała, więc miałam czas na przygotowanie śniadania. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie przygotowałam sobie sałatkę owocową, która w mgnieniu oka znikła. Następnie zaparzyłam kawy i nalałam do swojego ulubionego kubka. Uznałam, że skoro niania elektroniczna nie daje żadnych znaków, Soph jeszcze śpi. Usiadłam na wysepce kuchennej i popijając kawę, zaczęłam przeglądać jakąś gazetę. Kiedy zawiesiłam oko na jakimś nudnym artykule, usłyszałam kroki, a po chwili w kuchni pojawił się Zayn.
  -Cześć...- mruknął zaspany.
     Wow, czy on właśnie się do mnie odezwał ?
  -Cześć ?- odpowiedziałam zdziwiona, podnosząc wzrok znad gazety.
  -Co dzisiaj będziesz robić ?- utrzymywał rozmowę.
  -Idę na spacer z Sophie i możliwe, że dołączy do nas Lou i Lux...- upiłam łyk ciepłej jeszcze cieczy.
     W odpowiedzi uzyskałam coś na podobieństwo popularnego "mhm", a następnie Malik ulotnił się. Tak czy inaczej przeżyłam ogromny szok, że się do mnie odezwał. 
     Nie dane mi było dokończyć kawy, bo mała się obudziła. Odstawiłam kubek na blat i zeskoczyłam z szafki. Żwawym krokiem pokonałam schody i weszłam do pokoju brunetki. Leżała w łóżeczku i gaworzyła, trzymając stopę w buzi.
  -Oj Sophie, Sophie...- zaśmiałam się i wzięłam ją na ręce.- Dzień Dobry !- pogładziłam ją po pleckach, przytulając ją do swojego ciała.
    Podeszłam do szafy i kucnęłam przy jednej z szuflad. Wyjęłam z niej body z krótkim rękawem, do tego bluza, oraz dresy. Z kolejnej szafki wyciągnęłam cienką czapeczkę i przebrałam małą. Zeszłam na dół, gdzie po drodze zgarnęłam nosidełko, które ustawiłam na wyspie kuchennej w kuchni. Włożyłam do niego Sophie, a sama zajęłam się przygotowaniem butelki dla niej. Poszło mi szybko, bo nabrałam już wprawy. Nakarmiłam ją i gdy się jej odbiło poszłyśmy do salonu, gdzie usadowiłyśmy się na kanapie. Machałam jej przed oczami różnymi grzechotkami, a ona śmiała się i wymachiwała rączkami. Kiedy znudziła jej się ta zabawa włożyłam ją do kojca i zadzwoniłam do siostry.
   -Słucham ?- usłyszałam jej głos.
  -Cześć siostrzyczko ! Masz ochotę na spacer po parku ?- spytałam.
  -W sumie czemu nie. Lux właśnie chodzi i marudzi, że jej się nudzi...
  -Dobrze się składa, to co do zobaczenia ?
  -Tam gdzie zawsze, tak ?
  -Tak...
  -To do zobaczenia !
     Zakończyłam połączenie i korzystając z tego, że mała bawi się grzechotkami pognałam na górę się przebrać. Najdziwniejsze było to, że nigdzie nie było śladu Malika. Pewnie zamknął się u siebie w pokoju i żyje swoim życiem. Nie zawracając więcej swojej głowy tym faktem weszłam do pokoju i wygrzebałam z szuflady ciuszki, które ubrałam na spacer. Z powrotem zeszłam na dół i gdy zobaczyłam to co zobaczyłam, przetarłam oczy z myślą, że to chyba sen. Zayn siedział na kanapie, trzymając Sophie na kolanach. Mówił coś do niej, a gdy mnie zobaczył ucichł.
  -Co się tak patrzysz ?
  -Emm... No wiesz dawno nie widziałam was razem...- podrapałam się po głowie.
  -Przeszkadza ci to ?- ponownie spytał.
  -Nie skądże, po prostu...Jestem zaskoczona ?- zaakcentowałam głupio ostatnie słowo.
    Chłopak wstał odłożył Sophie do kojca i wymijając mnie mruknął coś co brzmiało dla mnie jak.
  -Była sama, więc pomyślałem...- przystanął i złapał się za kark.
  -W porządku Zayn, nie musisz się przecież tłumaczyć...- uspokoiłam go, patrząc na swoje różowe skarpetki.
     Nikt więcej nic nie powiedział, Mulat poszedł na górę, a ja po chwili ocknęłam się i podeszłam do kojca. Podniosłam Sophie do góry i ruszyłam do korytarza, gdzie znajdował się wózek, do którego zapakowałam małą. Wpadłam jeszcze do kuchni po przygotowaną przy śniadaniu torbę z rzeczami dla niej, trampki i wyszłam z domu.
     Dzisiejsza pogoda była piękna. Zdecydowanie w tym roku maj jest bardzo ciepły. Szłam chodnikiem mijając domy sąsiadów. Do parku nie miałam daleko parę kroków i za zakrętem była ogromna zalesiona przestrzeń z jeziorem, oraz małym placem zabaw. Gdzie nie gdzie był rozstawione ciemne, drewniane ławki na których często przesiadały zakochane pary lub starsze osoby. Kiedy prowadziłam wózek wąską alejką w oczy wpadła mi pewna para. Nie byli to zwykli zakochani, ponieważ jedną z ławek, które przed chwilą opisałam zajmowali starsi ludzie. Trzymali się za ręce, a kobieta miała opartą głowę na ramieniu mężczyzny. Na ich pomarszczonych twarzach widniał wielki szczery uśmiech. Był to wyjątkowy i przepiękny widok. Widząc takich ludzi mam ochotę podejść i poprosić o zdjęcie. Nie którzy powiedzą: To głupie ! Ale gdyby się tak zastanowić to jak często widzicie takich ludzi ? No właśnie.
    Mijając to uroczą parę uśmiechnęłam się życzliwie w ich stronę, a gdy odwróciłam twarz na wprost ujrzałam moją kochaną siostrzyczkę. Która prowadziła za łapkę, małą blondynkę Lux. Obie uśmiechały się do mnie szeroko.
  -Oh, Fay jak ty pięknie wyglądasz z wózkiem !- zaśmiała się Louise.
  -A może by tak dzień dobry ?- spytałam i przytuliłam siostrę.
  -Przestań się dąsać, po prostu nie mogłam się oprzeć !- machnęła ręką.
    Usiadłyśmy na ławce obok, a moja siostrzenica pognała na plac zabaw. Zablokowałam wózek tak aby mi nie odjechał i zajęłam się rozmową z Lou.
  -Jak sobie radzisz ?- zaczęła prosto z mostu.
     Westchnęłam ciężko i w tym momencie moje palce zaczęły wydawać się nie zwykle interesujące.
  -Czyli nie jest za dobrze ?- odezwała się ponownie.
  -Wiesz... Zaczynam co raz bardziej żałować tej cholernej decyzji...- odpowiedziałam nie podnosząc wzroku.
  -Rozumiem, że jest ci ciężko, ale teraz musisz wypić to piwo. Fay zobowiązałaś się ! Musisz zrobić coś ze sobą nie tyle co ze sobą, a z Zayn'em on nie może tak żyć !
  -Oh, Louise gdyby to było takie łatwe...- jęknęłam.
     Siostra nie powiedziała nic więcej, a jedynie mnie przytuliła. Spędziłyśmy jeszcze jakieś półgodziny na wędrowaniu po parku, aż przyszedł czas na powrót. Za nic w świecie nie chciałam tam wracać. Po co ? By znów być sama ?
     Weszłam do domu i pierwsze co mnie przywitało to śmiech i krzyki. O co chodzi ? Spodziewaliśmy sie gości ?
  -Cześć, Fay !- przywitał mnie wesoły głos Irlandczyka, gdy stanęłam z Sophie na pierwszym schodku do salonu.
  -Niall, Louis, Harry, Liam ? Co tu robicie ?- spytałam zdziwiona, robiąc kolejny krok.
  -Nie widać ? Wpadliśmy w odwiedziny !- odezwał się Harry.
  -To dziwne, że jesteśmy tu pierwszy raz odkąd... No zajmujecie się Sophie.- podrapał się po głowie Niall.
     Zajmujemy ?
  -Po prostu nie mieliście czasu...- odezwałam się w końcu nieśmiało, nie ruszając się z miejsca.
     Po moich słowach zapadła cisza, którą chwilę później przerwał Horan.
  -Mogę ją wziąć na ręce ?- spytał.
     W tym momencie po salonie rozległ się płacz Sophie.
  -Później ok ? Chyba mała domaga się jedzenia...- odpowiedziałam i opuściłam pokój.
     Weszłam do kuchni po drodze zabierając nosidełko. Włożyłam do niego Soph i położyłam na wyspie. Kiedy chciałam zrobić krok w stronę lodówki, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
  -Pomóc ci ?- usłyszałam głos Liam'a.
  -Nie dzięki...- odpowiedziałam niemrawo.
     Payne zawsze był i będzie moim najlepszym przyjacielem. Jako jedyny z chłopców wiedział jak do końca wygląda nasza opieka nad Soph. Oczywiście Louis, Harry i Niall wiedzieli, że z Zayn'em nie jest najlepiej, ale nie wiedzieli, że praktycznie mi nie pomaga. Liam jako mój przyjaciel, a właściwie prawie brat posiadał takie coś jak moje zaufanie. Mówiłam mu o wszystkim, dosłownie. Zaraz, nie wiedział o jednym. O moim uczuciu do Malika.
     Moja miłość do niego nie wygasła. To nie jest takie proste od tak kogoś nie kochać. Obdarzyłam go zbyt dużym uczucie by tak po prostu wyrzucić go z mojego serca. Mogę wiele razy powtarzać, że go nie kocham, nie lubię, nienawidzę, ale to niczego nie zmieni. Minął prawie rok, a moja miłość do niego nie ulotniła się. Czy to dziwne, czy jestem dziwna ?
   -Wszystko w porządku ?- odezwał się Payne, tym samym wybudzając mnie z zamyślenia.
   -Ehm, tak jasne...- mruknęłam i wyjęłam z lodówki butelkę mleka.
   -Jak sobie radzisz ?- usiadł na krzesełku barowym i zaczął kołysać małą.
     Spojrzałam na niego wymownie, siłując się z zakrętką.
  -Rozumiem...- mruknął.- Daj mi to ciamajdo.- zaśmiał się i wyciągnął rękę w moją stronę.
  -Liam ja sobie nie radzę...- szepnęłam wyjmując z szafki butelkę Sophie.
  -Porozmawiam z Zayn'em, on nie może zachowywać się w ten sposób.- oddał mi odkręconą butelkę, od razu ją przechwyciłam i wlałam zawartość go garnuszka.
  -Nie !- powiedziałam szybko, za szybko.- Jest mi ciężko, ale to ja muszę sobie z tym poradzić...Dziękuję Liam, wiem że chcesz dobrze, ale tym pogorszył byś tylko sprawę...- powiedziałam łagodniej, mieszając mleko.
  -Masz rację...
     Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i nastąpiła cisza, przerywana jedynie gaworzeniem małej i stukaniem łyżeczki o brzegi garnka. Odniosłam resztę mleka do lodówki i wróciłam do poprzedniej czynności. Kiedy mleko było gotowe, przelałam je do butelki i zakręciłam, odłożyłam na blat szafki i powoli wyjęłam Sophie z nosidełka. Zabrałam butelkę i przyłożyłam smoczek do ust małej. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy jadła na moich ustach pojawiał się ogromny uśmiech, było to po prostu urocze.
  -Jesteś szczęśliwa ?- spytał nagle mój przyjaciel.
     Podniosłam wzrok na jego twarz i zmarszczyłam brwi.
  -To znaczy ?
  -Czy jesteś szczęśliwa wychowując Sophie ?- wyjaśnił.
     Zatkało mnie. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
  -Tak, to ona daje mi wiele szczęścia, jest jedyną osobą, która daje mi je daje...- wyszeptałam kiwając głową, a Liam posłał mi ciepły uśmiech.
     Ponownie zapadła cisza, a ja zaczęłam rozmyślać nad tym jak ważne pytanie zadał mi Payne. Jak mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć, przecież to Sophie daje mi powody do uśmiechu. Tylko ona sprawia, że moje usta wyginają się w podkówkę, a na sercu robi się cieplej. Tak zdecydowanie Sophie jest moim szczęściem.
  -Mogę ?- moje ponowne rozmyślania, przerwało mi pytanie Liam'a.
     Popatrzyłam na niego zdziwiona, nadal uśmiechając się. Myślałam, że to żart ale widząc jego wyraz twarzy uświadomiłam sobie, że on naprawdę tego chce. Kiwnęłam głową i podeszłam do chłopaka. Delikatnie wziął ją na ręce i przystawił smoczek do ust. Takim oto sposobem miałam przed sobą naprawdę uroczy widok. Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie Liam skończył karmić małą i podszedł do mnie po to by mnie objąć.
  -Wiem, że chciałabyś by robił to on...- szepnął w moje włosy.
     Gdyby ktoś popatrzył na nas w tym momencie, stwierdziłby że jesteśmy rodziną. Minęło parę minut jak usłyszałam głośne chrząknięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam czwórkę chłopaków stojących w drzwiach. Niall miał ogromny uśmiech na twarzy, a Harry i Louis wyglądali na zdziwionych, ale uśmiechali się. Szkoda, że nie mogłam opisać tymi słowami twarzy Zayn'a, bo ona nie wyrażała nic więcej jak tylko złość. Jego oczy pociemniały, a brwi były zmarszczone. Czy on był zły ? A może zazdrosny ? Malik i zazdrość to nie możliwe. Możliwe ?


Czeeeść ! :)
Cieszę się, że spodobał się poprzedni rozdział i chamski Malik Was nie odtrącił. Tak czy inaczej w tym musiałam coś zrobić, bo biedny prawdopodobnie zostałby zlinczowany xd Dziękuję za komentarze pod poprzednim, za 25895 wyświetleń i za 30 obserwatorów ! Bardzo was kocham <3
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i będzie pod nim duuużo komentarzy w końcu liczba obserwatorów do czegoś zobowiązuje :) Pokażcie mi, że jesteście !
Przepraszam za jakiekolwiek błędy !
A teraz przepraszam, ale idę przygotowywać się do 1D DAY !
Do następnego ! :* <3

Lov Ya ! <3


Ps. Która piosenka według Was z płyty MM jest najlepsza ? :)

sobota, 16 listopada 2013

Chapter 31

     Powiem szczerze opieka nad dzieckiem nie jest łatwa, oj nie. Gdy podpisywałam wszystkie papiery, które mówiły o tym że zgadzam się opiekować małą wmawiałam sobie, że będzie dobrze i wszystko pójdzie doskonale. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się wtedy myliłam Nie wiedziałam też, że mieszkanie z Malikiem będzie tak niewygodne. Uwierzcie wychowywanie dziecka nie jest łatwe, gdy nie ma wsparcia drugiej osoby. Tak bardzo żałuję, że podpisałam to cholerstwo. Oczekiwałam jakiejkolwiek pomocy ze strony Zayn'a. Jak wiele błędów popełniłam w tak krótkim czasie ? Nawet nie jestem w stanie zliczyć. Mam nadzieję, że życie jakoś mi się odpłaci. Oh, nadzieja matką głupich.
     Przygotowując mleko dla Sophie staram się nie słyszeć odgłosów z piętra. Gdybym tylko wiedziała jak czarnowłosy się zmienił. Wiecie czego jeszcze nie jestem w stanie zliczyć ? Panienek wchodzących wieczorem i wychodzących rano. Mam dość szczeniackiego zachowania tego dupka. On to sobie wszystko zaplanował. Podłożono mi papier, machnęłam podpis i proszę, teraz masz wychowywać nie swoje dziecko ! W tym czasie ojciec pieprzy się z laskami poznanymi tego samego wieczora w swoim ulubionym klubie. Oto nowy pan Zayn Malik. Staram się nawet z nim nawet nie rozmawiać, unikam go jak tylko się da. Nie jest to łatwe zwłaszcza, że mieszkamy w jednym domu, a sypialnie mamy na tym samym piętrze. Jak dobrze, że ma tyle wolnych pokoi. Jeden z nich teraz należy do mnie, a kolejny dla Soph. Na szczęście Zayn nie miał oporów co do przerobienia jednego z nich na dziecięcy. Teraz nasze dziecko ma swoje królestwo. Nasze. Jakie to dziwne prawda ? Nie tak wyobrażałam sobie moją rodzinę. Chciałam wyjść za faceta, którego kocham urodzić mu zdrowie, śliczne dzieci i żyć z nim dłuugo i szczęśliwie. Czy o tak wiele proszę ? Oczywiście prawdopodobnie każda dziewczyna zrobiłaby zapewne wszystko by być na moim miejscu, nawet nie wiedzą jak to marzenie jest mylne. 
      Wreszcie. Na piętrze nastała cisza. Wzięłam małą na ręce, usiadłam z nią na kanapie i zaczęłam karmić butelką mleka. Nawet nie zwróciłam uwagi na schodzącą po schodach blondynkę, która gdy dotknęła paneli szybko pobiegła do korytarza. Poszła sobie, dziwne. Najwyraźniej Malik nie miał ochoty na całonocne zabawy. Kiedy maleństwo sobie pojadło, oparłam ją na swojej klatce piersiowej i poklepałam ją po pleckach, by się jej odbiło. W tym momencie salon zaszczyciła osoba Zayna. Szedł boso, powoli w nisko opuszczonych czarnych rurkach, bez koszulki z papierosem między wargami. Obdarzyłam go krótkim spojrzeniem, a następnie podniosłam się z kanapy. Do cholery ! To, że jest dupkiem, zasranym egoistą i dzieciakiem to nie oznacza, że już nie uważam go za seksownego i przystojnego. Zmierzając do kojca postawionego na środku salonu, odezwałam się cicho.
  -Ubrałbyś się i mówiłam ci żebyś nie palił, gdy Sophie jest w pobliżu...- położyłam małą delikatnie w łóżeczku.
  -A co pociągam cię, kocie ?- odpowiedział wypuszczając dym z ust.
     Zachłysnęłam się powietrzem, obdarzając Malika jedynie wrogim spojrzeniem. 
  -Ok, ok pójdę na taras...- mruknął bardziej do siebie i opuścił pokój. 
     Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy się otrząsnęłam zaczęłam zbierać zabawki. Następnie, gdy maleństwo zasnęło, podreptałam na górę do swojego pokoju. Pozbierałam brudne ubrania do koszyka, a następnie odwiedziłam pokój chłopaka. Pozmieniało się w nim i to bardzo. W całym pokoju unosił się zapach tytoniu, oraz alkoholu. Pościel na łóżku pozwijana we wszystkie możliwe strony, a po podłodze walało się kilka ubrań. Wszystko to uwieńczała damska bielizna rzucona gdzieś w kąt pokoju, oraz na stoliku przewrócona i wyłączona niania elektroniczna. Istny bałagan. Pozbierałam ubrania, a ową bieliznę zabrałam i wyrzuciłam do kosza. Wszystkie ubrania zaniosłam do łazienki, a następnie wrzuciłam do pralki. Skoro mam trochę czasu to mogę posprzątać. Zeszłam z powrotem na dół, gdzie w salonie na kanapie rozwalony siedział Zayn z butelką piwa w ręce. Oglądał mecz. 
  -Zayn ?- szepnęłam unosząc brew do góry.
  -Nie przeszkadzaj mi teraz !- warknął nie odwracając wzroku od ekranu telewizora.
  -To chociaż przycisz, bo twoje pięciomiesięczne dziecko śpi !- nie wytrzymałam i krzyknęłam na niego.
     No i masz babo placek. Kiedy wydarłam się na Zayn'a z kojca rozległ się płacz.
  -No i widzisz co zrobiłeś ?- warknęłam i szybko podbiegłam do łóżeczka.
  -Ja ? To ty na mnie krzyknęłaś !- uniósł się.
  -No już dobrze Soph...- zignorowałam jego wrzask.
     Malik westchnął i opadł na kanapę, ponownie oddając się w ręce telewizora.
  -Możesz ją uciszyć ?- spytał wściekły na płacz małej po jakimś czasie.
  -Ją ?- spytałam zaprzestając kołysania.- Ją ?- prychnęłam ponownie.- Jesteś żałosny wiesz ? 
  -Co znów zrobiłem nie tak ?- przewrócił oczami.
  -Ty sobie kpisz ? To jest nasze dziecko ! Oboje powinniśmy się nią opiekować, a póki co to Sophie ma tylko mnie, a nawet nie jestem jej mamą !- byłam na skraju wytrzymania i byłam pewna, że za chwilę wybuchnę płaczem.
     Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, więc pokręciłam głową, prychnęłam i szybkim krokiem opuściłam salon, kierując się na górę. Weszłam do pokoiku małej i usiadłam na fotelu obok łóżeczka. Kołysząc się lekko, zaczęłam nucić jakąś melodię. Na szczęście Sophie uspokoiła się, a powieki same jej opadały. Gdy usnęła odłożyłam ją do łóżeczka i wyszłam zostawiając lekko uchylone drzwi, wiedząc że w każdym pokoju znajduje się niania elektroniczna.



I jest pierwszy rozdział drugiej części ! 
Tak wiem, że jest krótki, ale o to mi chodziło. Chciałam byście zapoznały się z nową sytuacją. 
Powiem tak. Będzie się działo w tej części ! :)
Mam nadzieję, że przez tą przerwę nikt się nie wykruszył i będziecie tak pięknie komentować jak część pierwszą :*
Dzięki za tak wiele wyświetleń, za każdego obserwatora, oraz za każdy komentarz (kocham wszystkie<3)
Ocenę pozostawiam Wam i do następnego <3

Kocham Was ! :*


Ps. Przepraszam za błędy, jeżeli są ! :)


wtorek, 5 listopada 2013

Zwiastun

Heej :*

Mam dla Was zwiastun do drugiej części bloga :) 
Nie gadam więcej mam tylko nadzieję, że spodoba się Wam tak bardzo jak mnie :*


Wykonała go niesamowita Kika ze zwiastuniarni pod tym linkiem 


Zapraszam ! 

To tyle kocham Was <3

czwartek, 31 października 2013

Informacja !

Witam !
Zdecydowałam się na drugą część, ale za nim zacznę cokolwiek publikować to pozwólcie
mi na dwa tygodnie intensywnego myślenia, aby wszystko sobie poukładać.
Wiem już jak będzie wyglądała druga część, w sumie już kilka rozdziałów temu wiedziałam
co będzie działo się w drugiej części, gdybyście ją chcieli. 
Zostało mi tylko rozplanować wszystko i posklejać to w rozdziały, dobrze że kilka mam już 
napisanych. Uwierzcie, że nie mogę doczekać się aż je przeczytacie :) 
UWAGA ! 
Mam dla Was kolejną niespodziankę ! 
Otóż zamówiłam zwiastun, który będzie zapowiedzią drugiej części tego opowiadania :)
Mam nadzieję, że ucieszy Was ta informacja :D
Kolejna rzecz, którą chce rozwinąć jest sprawa błędów itp.
Baaardzo Was za nie przepraszam staram się jak mogę i cały czas się uczę. Dziękuję Wam, że zwróciliście
mi uwagę, ponieważ jest to pomocne :) 
Postaram się, aby więcej się to nie powtórzyło, ale proszę też o wyrozumiałość.
Ludzkie oko nie zawsze wszystko wychwyci. 
To chyba tyle już więcej nie zanudzam i tak pewnie połowa nawet tego nie przeczyta xd

Kocham Was <3




PS. W zakładce Bohaterowie pojawiła się Sophie, a także pozwoliłam sobie zmienić
wygląd bohaterki Mii.


sobota, 26 października 2013

Chapter 30 cz.2


Ten rozdział dedykuję Darcy Styles, oraz wszystkim czytelniczkom 
+ w notce czeka Was niespodzianka !


Sześć miesięcy później...Styczeń

  -Świetnie zaspałam !- krzyknęłam wyskakując z łóżka jak oparzona.
     Szybko pobiegłam do łazienki, gdzie pospiesznie odbyłam codzienną toaletę i ubrałam się. Następnym moim celem była kuchnia, w której zdążyłam jedynie napić się parę łyków kawy. W korytarzu szybko naciągnęłam buty na stopy, a z wieszaka zabrałam kurtkę i torebkę. Zamknęłam mieszkanie i pognałam prosto do pracy. Po drodze zdarzyło mi się poturbować parę osób, które w biegu przepraszałam. Zdyszana wbiegłam do kawiarni, po której rozchodziła się już woń parzonej kawy, słodkich ciast i drożdżówek. Na ten zapach mój brzuch zaczął fikać koziołki. Przecież nic nie zjadłam. Wpadłam za ladę i przywitałam się z moją koleżanką z pracy, Charlie. Była to wysoka, ciemnej karnacji brunetka. Widząc mnie zmarzniętą nalała mi do kubka herbaty, a ja podziękowałam jej i momentalnie przyssałam się do ciepłej cieczy, która po chwili ogrzała mój przełyk i żołądek. Do tego dobrałam sobie drożdżówkę z marmoladą i mój brzuch był pełny. Rozebrałam się, nałożyłam firmowy fartuszek i zabrałam się do pracy, bo jak co rano dużo ludzi przewija się przez kawiarnię o nazwie Annabelle Cafe.
     No tak pasowałoby Wam co nieco wyjaśnić. Od sześciu miesięcy w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego. Nadal mieszkam w Londynie, gdzie mam swoje mieszkanie. Postanowiłam zacząć wszystko od nowa bez niczyjej pomocy. Siostra wiele razy chciała pomóc mi z pracą, ale zawsze odmawiałam. Chciałam pokazać, że potrafię się podnieść i dam sobie radę sama. Od tego czasu pracuję w kawiarni jako kelnerka i to wystarcza na opłacenie mojego mieszkania i na jakiekolwiek zakupy. Jeżeli chodzi o Niego... Dawno go nie widziałam ostatnio chyba na urodzinach Lux, czyli pięć miesięcy temu. Od czasu do czasu spotykam się z Liam'em, oraz Eleanor, z resztą mam nikły kontakt.
     Praca mijała w dosyć szybkim tempie, obyło się bez żadnych jakiś ważniejszych wydarzeń. Kiedy moja praca dobiegała powoli końca rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz na którym wyświetliła mi się uśmiechnięta mordka Liam'a.
  -Słucham cię sunshine !- przywitałam go wesoło.
  -Rozumiem, że dobry humorek ci towarzyszy ?
  -A, i owszem !- potwierdziłam.- W jakiej sprawie do mnie dzwonisz ?- spytałam wycierając blat stolika.
  -A czy musi być jakiś konkretny powód bym dzwonił do mojej kochanej przyjaciółki ?- oburzył się.
  -Och, oczywiście, że nie ! No więc słucham- zachichotałam.
  -Zapraszam cię dzisiaj do siebie. Razem z Sophią stwierdziliśmy, że dawno cie nie widzieliśmy i bardzo byśmy chcieli byś do nas wpadła..
  -Jesteście podejrzani...
  -Oh Fay, po prostu stęskniliśmy się za tobą- westchnął.
  -Mhmm... W takim razie zaszczycę was swoją obecnością !
  -Ah, to dla nas sama przyjemność !- odpowiedział teatralnie.
  -Do zobaczenia- zaśmiałam się na jego udawany akcent.
  -Do zobaczenia...- koniec połączenia.
     Czyli nie będę musiała dzisiaj wychodzić do jakiegoś durnego klubu. Poinformowałam Charlie, że niestety ale dzisiaj nie wyjdę z nią do żadnego, ściągnęłam fartuszek i zawiesiłam go na wieszaku, a następnie opuściłam lokal. Spokojnym krokiem ruszyłam do mieszkania, po drodze robiąc zakupy. Mam szczęście, że chodzę dosyć szybko, bo już po dwudziestu minutach byłam w domu. Innym razem złapałabym taksówkę, ale dzisiaj miałam ochotę na spacer. Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, zakupione rzeczy odłożyłam na swoje miejsce, a następnie udałam się pod prysznic. Było dopiero po trzeciej, więc miałam sporo czasu do wyjścia. W prawdzie Li nie oznajmił mi o której godzinie mam być, ale stwierdziłam że dobrą godziną będzie piąta. Weszłam pod prysznic i po chwili ciepła woda opłukiwała moje ciało z zapachu różnych słodkości i kawy. Mój nowy malinowy żel pod prysznic jeszcze skuteczniej usunął nieprzyjemny zapach i gdybym mogła w kabinie stałabym wieczność, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Niestety. Wyszłam i opatuliłam się ręcznikiem, wytarłam swoje mokre ciało i jak zwykle nabalsamowałam je. Opuściłam łazienkę i ruszyłam do sypialni po jakiś ciuszki. Kiedy byłam przebrana ułożyłam się na kanapie i wzięłam na kolana laptopa. Sprawdziłam wszystkie ciekawe portale, dodałam jakiś mało znaczący jak dla mnie wpis na twitterze, aby cokolwiek się tam działo i wyłączyłam komputer. Skoro miałam czas to postanowiłam pójść do łazienki i zafarbować sobie włosy, ponieważ ostatnio kupiłam farbę i nie miałam kiedy jej nałożyć. Kiedy wykonałam tę czynność, zrobiłam się głodna, więc pomaszerowałam do kuchni gdzie przygotowałam obiad. Po skonsumowaniu ryżu z warzywami nadszedł czas, by zmyć farbę. Wysuszyłam włosy i przeglądają w lusterku stwierdziłam, że wyglądam dobrze. Z uśmiechem na ustach poprawiłam swoją fryzurę, wygładziłam podkoszulek i nałożyłam balsam na ust. Niestety musiałam ponownie się przebrać, bo podczas robienia posiłku ubrudziłam bluzkę. Zabrałam z wieszaka zimowa kurtkę i nałożyłam ją razem z szalikiem i czapką. Nie obyło się bez ciepłych rękawiczek. Do kieszeni włożyłam telefon i byłam gotowa do wyjścia.
     Złapałam taksówkę i ruszyłam prosto do apartamentu Payno. Dosyć szybko dotarłam na miejsce, ponieważ nie było dużych korków. Wysiadłam prosto pod budynkiem w którym znajdowało się jego mieszkanie. Weszłam do środka i przywitałam się z portierem, który już zapamiętał że jestem tutaj mile widzianym gościem. Wyjechałam na odpowiednie piętro windą i po chwili stałam przed drzwiami do
apartamentu przyjaciela. Nacisnęłam dzwonek i w tym samym momencie gdzieś z głębi mieszkania rozległ się głośny krzyk Sophi.
  -Idę !
     Przeczesałam palcami moje włosy i drzwi się otworzyły, a Sophia rzuciła się na mnie. Przez ten czas poznałyśmy się bliżej i powiem szczerze nie mogę nic jej zarzucić. Jest w porządku osobą i można z nią na poważnie porozmawiać.
  -Cześć Sophia !- odwzajemniłam uścisk.
  -Wejdź ! Nie będziemy stać w progu.- odezwała się gdy w końcu się ode mnie oderwała.- Zmieniłaś kolor włosów !- zauważyła.
  -Uh, taak !- uśmiechnęłam się, zdejmując kurtkę, a następnie buty.
  -Muszę przyznać, że do twarzy ci, a taka zmiana dobrze ci zrobi...- powiedziała pocierając moje ramię.
    Weszłyśmy do przestronnego i minimalistycznie urządzonego salonu, w którym siedziałam Liam.
  -Cześć mała !- wstał i przygarnął mnie do siebie.- Zmieniłaś kolorek !- złapał kosmyk moich włosów między palce.
     Zaśmiałam się i lekko zaczerwieniłam, ponieważ nie spodziewałam się, że spotkam się z takimi komplementami, a następnie usiadłam na swoim ulubionym fotelu w tym mieszkaniu. Sophia po chwili pojawiła się z tacą na której znajdowały się trzy filiżanki kawy, oraz jakieś ciastka. Rozmowa w miłej atmosferze trwała już jakąś godzinę, aż w końcu rozdzwonił się telefon Liam'a. Przeprosił nas i wyszedł z salonu.
  -Sophia ?- zaczęłam po chwili ciszy zagryzając wargę ze zdenerwowania.
  -Tak ?
  -Mam do ciebie pytanie...
  -Pytaj o co tylko chcesz- uśmiechnęła się zachęcająco.
  -Nie wiesz co słychać u... ?- spuściłam głowę i przygryzłam policzki od środka z zawstydzenia.
  -U Zayna?- spytała, a ja skinęłam głową.- Z tego co wiem nikogo nie ma...Jeśli o to ci chodzi-odpowiedziała pocierając moje ramię.- Wiem tylko tyle, że zajmuje się tą dziewczyną co jest z nim w ciąży...
  -Lettie ?- uniosłam głowę do góry.
  -Tak, właśnie o nią chodzi- potwierdziła.
     Po naszej wymianie zdań nastała cisza, którą po chwili przerwał Li wchodząc, a właściwie wbiegając do salonu.
  -Słuchajcie jedziemy do szpitala !
     Reakcja brunetki i moja była taka sama.
  -Ale jak to ?!- krzyknęłyśmy zdziwione, podnosząc tyłki z kanapy.
  -Wyjaśnię Wam wszystko w samochodzie ! Chodźcie !- ponaglił nas ruchem dłoni.
     Wciągnęłam szybko buty na nogi i w biegu złapałam za kurtkę, która wisiała na wieszaku. Dosłownie wypadliśmy z mieszkania i zbiegliśmy po schodach, bo tak było szybciej. W ekspresowym tempie znaleźliśmy się w najlepszym ze szpitali w Londynie o nazwie St Hospital Mary's. Liam po drodze wyjaśnił nam po co ten pośpiech. Otóż Lettie Cavanagh ponoć zaczęła rodzić. Teraz pojawia się pytanie: Na co my wszyscy jesteśmy potrzebni ? Odpowiedz jest prosta Zayn wpadła w panikę i potrzebuje pomocy swojego najlepszego przyjaciela. Najlepsze jest to, że to ja chyba tutaj zaraz wybuchnę, ponieważ trzęsę się jak galareta, mimo iż Sophia widzi co się ze mną dzieje i próbuje mnie jakoś wesprzeć. W recepcji niestety nie chcieli nam udzielić jakiejkolwiek informacji, dlatego też Liam musiał zadzwonić po Zayna, aby tutaj przyszedł. Świetnie, a już myślałam, że jakoś tego uniknę. Postanowiłam usiąść na krzesełku i poczekać, aż w końcu będziemy mogli pójść pod salę w której rodzi blondynka. Wyjęłam telefon z kieszeni w celu sprawdzenia godziny, cyferki na wyświetlaczu oznajmiły mi, że dochodzi dziewiętnasta i robi się już ciemno.
     Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, aż w końcu uświadomiłam sobie że wcale nie jestem tutaj potrzebna. Gdy już miałam iść do Sophii i oznajmić jej, że jadę do domu, koło bruneta pojawił się On. Jak zawsze idealna fryzura, lekki zarost, malinowe usta. Ubrany w czarno-czerwoną koszulę w kratę, białą koszulkę, czarne dżinsy i tego samego koloru glany, stał wymachując nerwowo rękami w stronę recepcjonistki. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok, ale momentalnie się skarciłam. Odwróciłam głowę i skupiłam swój wzrok na Spohii, która także mnie obserwowała. Posłała mi pocieszający uśmiech, gdy zmierzałam w jej stronę.
  -Dasz radę ?- szepnęła, gdy znalazłam się koło niej.
  -Tak, myślę że tak...- odpowiedziałam.
     Gdy czarnowłosy wyjaśnił wszystko blondynce, która zajmowała miejsce w recepcji w końcu mogliśmy na spokojnie ruszyć pod salę porodową. Kiedy tylko Liam zwrócił się do nas, abyśmy się ruszyły oczy Zayn'a powędrowały w naszą stronę. Gdy zatrzymały się na mojej osobie, poczułam jak moje policzki zaczynają oblewać się rumieńcem.
  -Witaj, Zayn...- te słowa z trudem przeszły mi przez gardło.
    Tak dawno nie wypowiadałam jego imienia.
  -Cześć, Fay !- uniósł kącik ust do góry.
  -Chodźmy już !- krzyknął Liam widząc naszą niezręczną sytuacje.
    Ruszyliśmy prosto za Mulatem. Po pokonaniu kilku pięter znaleźliśmy się na właściwym oddziale. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krzesełku. Oparłam swoją brodę na rękach i w takiej pozycji postanowiłam czekać. W pewnym momencie usłyszałam nad sobą głos przyjaciela.
  -Idę po coś do picia. Chcesz coś ?- spytał.
  -Nie, dzięki...Albo weź mi jakiś sok !- krzyknęłam za nim.
  -Jasne !
    Wróciłam do poprzedniej pozycji, ale tym razem ukryłam twarz w dłoniach. Byłam potwornie zmęczona całym dniem, jedyne o czym teraz marzyłam to kąpiel i ciepłe łóżeczko. Powieki były na tyle ciężkie, że nie miałam siły ich podnosić. Wtedy ktoś mną szturchnął i złapałam się nad tym, że zaczęłam usypiać.
  -Czego ?!- warknęłam zdenerwowana.
  -Hej, hej spokojnie to tylko ja !- chłopak uniósł ręce w geście obronnym i zaśmiał się.
  -Ah, to ty sory, ale jestem potwornie zmęczona...- wyjaśniłam, gdy zobaczyłam Zayna.
  -Widzę właśnie...- odpowiedziała biorąc łyk kawy z automatu.
  -Nie jesteś przy Lettie ?- spytałam.
  -Przed chwilą kazano mi wyjść, ale nie wiem dlaczego...- wzruszył ramionami, widać lekko wkurzony zaistniałą sytuacją.
  -Spokojnie, pewnie to nic takiego- postanowiłam go wesprzeć.
  -Dzięki- odparł i usiadł na krzesełku na przeciwko mnie.
    Oparł głowę na ścianie i zadarł ją lekko do góry, zamykając oczy. Wtedy poczułam, że wszystkie sytuacje z Nim wracają do mnie, do mojej głowy. Mimo, iż starałam się zapomnieć, nie mogłam. Nie dałam rady, a gdy w końcu podniosłam się i zaczęłam wszystko od nowa. On znów się pojawił.
     Zamyśliłam się na tyle, że nie zorientowałam się kiedy Malik zmienił pozycję i również wpatrywał się we mnie. Na szczęście pojawił się Li z Sophią, którzy przynieśli coś do picia. Wyprostowałam się na krzesełku i odebrałam od dziewczyny sok marchewkowy. Odkręciłam butelkę i upiłam łyk. Nastąpiła cisza, przerywana od czasu do czasu rozmową bruneta z Soph. Czas dłużył się niemiłosiernie, parę razy ktoś musiał mnie szturchać, bo usnęłabym na krzesełku.
  -Fay, jedź do domu nie ma sensu byś tu siedziała...- w pewnym momencie odezwała się brunetka.
  -Zayn od której jesteś tutaj z Lettie ?- wyminęłam pytanie dziewczyny.
  -Od czternastej...- odpowiedział zachrypniętym głosem.
  -Tak, więc i ja wytrzymam Sophia- oznajmiłam i wstałam z krzesełka.
    W tym samym czasie na korytarz wyszedł lekarz i oznajmił, że nadszedł ostatni etap porodu. Zayn poderwał się z krzesełka i ruszył za lekarzem. Nerwowo przeczesałam włosy palcami i z powrotem zajęłam krzesełko. Liam, który siedział pomiędzy mną, a swoją dziewczyną wstał i zaczął nerwowo krążyć w kółko.
  -Payne ! Tobie się dziecko rodzi czy twojemu przyjacielowi ?!- po chwili nie wytrzymałam i krzyknęłam w jego stronę.
  -Po prostu się denerwuje !- warknął w moją stronę.
  -To usiądź na dupie i ogarnij się !
     Jak powiedziałam tak zrobił.
  -Sory, poniosło mnie...- szepnęłam po chwili.
  -Nic się nie stało ty też miałaś prawo się zdenerwować- odpowiedział patrząc w moją stronę.
     Odkręciłam butelkę z sokiem i wypiłam ostatni łyk cieczy. Wstałam i wyrzuciłam do kosza butelkę, wracając na miejsce nie mal zderzyłam się z lekarzem wychodzącym z sali w której rodziła Lettie. Podskoczyłam przestraszona i chwyciłam się za klatkę piersiową.
  -Nic panie nie jest ?- spytał równie przestraszony lekarz.
  -Nie wszystko w porządku, niech pan lepiej powie co z Lettie Cavanagh !
  -Poród przeszedł bez żadnych komplikacji i pani Cavanagh urodziła śliczną, zdrową córeczkę !- uśmiechnął się szeroko.
  -Można do niej wejść ?- spytał Liam.
  -Tak, oczywiście ale nie za długo, ponieważ obie powinny odpoczywać...- ponownie uśmiechnął się życzliwie po czym ominął nas i ruszył do swojego gabinetu.
  -Dziękujemy !- krzyknęłam za nim.
     Ubraliśmy szpitalne fartuchy, które przyniosła nam pielęgniarka i weszliśmy do pomieszczenia. Kiedy przekroczyliśmy próg zastaliśmy słodki widok. Lettie uśmiechnięta leżała na łóżku, a obok niej na krześle siedział Zayn z maleństwem na rękach. Twarz miał całą we łzach szczęścia, a usta wykrzywiały się w ogromny uśmiech. Chyba emocje wzięły górę i po moich policzkach również spłynęło kilka łez, kątem oka zauważyłam że Sophia także nie powstrzymała się od uronienia kilku.
  -Jest śliczna...- szepnęłam, gdy podeszliśmy bliżej.
  -Dziękuję...- odpowiedziała z ogromnym uśmiechem blondynka.
    Zayn chyba nie do końca wiedział co dzieje się wokół niego, siedział i wpatrywał się w swoją córeczkę jak w obrazek.

Pięć miesięcy później...Maj

  -Jesteś skończonym dupkiem !- krzyknęłam w stronę blondyna, wychodząc z jego auta.
  -Kochanie, ale daj mi to wyjaśnić !
  -Zamknij się !- warknęłam nie odwracając się w jego stronę.
     Conor okazał się skończonym idiotą, który myślał tylko o jednym. Tak, spotykałam się ze skończonym idiotą ! Wściekła na siebie i na byłego już chłopaka ruszyłam do swojego mieszkania. Dobrze, że znajdowałam się tuż pod nim, bo zaczynało robić się ciemno. Odnalazłam kluczyki w torebce i z ogromnym zamachem otworzyłam drzwi wejściowe. Rzuciłam torebkę i kluczyki na komodę, kierując się prosto do łazienki zdjęłam baleriny. Uwolniłam się od ciuchów i napuściłam do wanny wody, nalewając do niej również płyn. Spięłam włosy w wysokiego koczka, aby mi nie przeszkadzały i zanurzyłam stopę w wodzie. Powoli usiadłam w wannie i mruknęłam zadowolona z ciepłej kąpieli. Niestety nie trwało to długo, ponieważ rozdzwonił się mój telefon.
  -Halo ?- odebrałam lekko zdenerwowana.
  -Hej, Fay !- usłyszałam radosny głos Eleanor.
  -Hej ! Co słychać El ?
  -W porządku, dzwonię by spytać jak tam randka !- pisnęła podekscytowana.
  -Oh, nawet nie wspominaj. To była katastrofa !
  -Zerwaliście ?- spytała zdziwiona.
  -Owszem, Conor to kretyn, który szuka tylko laski do zaliczenia !- warknęłam przymykając oczy.
  -Przykro mi Fay...- odparła pocieszającym tonem.
  -El to nie twoja wina... Po prostu teraz wiem, że faceci to zwykłe świnie...- wyjaśniłam.
  -Ehm, Fay ? Ale Liama tolerujesz ?
  -No tak... On jest inny ! Kurde El nie mieszaj mi !- pogubiłam się.
  -A jednak !- zaśmiała się.
     Wtedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk, że ktoś jest na drugiej linii.
  -El poczekaj sekundkę, mam drugi telefon- oznajmiłam przyjaciółce.
  -Słucham ?- przełączyłam na drugą rozmowę.
  -Fay, proszę przyjedź !- usłyszałam trzęsący się głos Zayna.
  -Zayn co się dzieje, gdzie mam przyjechać ?- momentalnie się wyprostowałam.
  -Przyjedź na komisariat i szukaj funkcjonariusza Watson'a !
     Rozłączyłam się zapominając o rozmowie z przyjaciółką i dosłownie wyskoczyłam z wanny. Szybko naciągnęłam na siebie jakieś ciuchy, złapałam za kluczyki od mieszkania, oraz auta i wybiegłam z mieszkania. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam na komendę policji, na której znajdował się Zayn.
     Zaparkowałam i zamknęłam moje nowe Audi Q7, które dostałam od Tom'a i biegiem dotarłam do drzwi. Podeszłam do najbliższego policjanta i spytałam o funkcjonariusza Watson'a. Kiedy mężczyzna tłumaczył mi gdzie mogę go znaleźć, usłyszałam Jego zachrypnięty głos.
  -Fay...
     Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam jego czerwone oczy, oraz łzy spływające po policzkach. Podbiegłam do niego i złapałam za ramiona. Znów się długo nie widzieliśmy, a jak już widzę to dlaczego w takich okolicznościach ?
  -Zayn co się stało ?- spytałam łamiącym się głosem.
     Nie wiedziałam co zaraz usłyszę, widok Malika w takim stanie zwiastował złe rzeczy.
  -Lettie...o-ona nie żyje...- wyjąkał i wtulił się we mnie.
     Stałam jak słup za nim dotarło do mnie co właśnie przekazał mi Mulat. Otrząsnęłam się szybko i objęłam rękoma ciało chłopaka. Nawet nie wiem kiedy obok nas pojawił się funkcjonariusz, który zaczął odpowiadać nam, a raczej mi o co go tylko spytałam. Dowiedziałam się, że Lettie miała wypadek samochodowy, nie chciałam znać szczegółów. Momentalnie przyszła mi do głowy jedna myśl.
  -Ona miała pięciomiesięczna córeczkę. Czy, czy ona z nią była ?
  -Nie, w chwili wypadku znajdowała się pod opieką opiekunki. Na razie zaopiekowała się nią Opieka Społeczna, oni zajmują się takimi sprawami. Dziewczynka jest cała i zdrowa...
     W tym momencie nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak małe dziecko. Zayn stał koło mnie i próbował jakoś się opanować, ale czułam że cały się trzęsie.
  -Potrzebujemy numery telefonów do jej jakichkolwiek krewnych, czy mają je państwo ?
  -O-ona nie ma rodziny...- wydusił Zayn.
  -Rozumiem to tyle, dziękuję...- powiedział spokojnie i odszedł.
     Zayn usiadł na krzesełku i schował twarz w dłonie, pogładziłam go po plecach i wyszeptałam.
  -Jedź do domu...
     Chłopak pokręcił głową.
  -Chodź...- wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
     Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyłam w stronę domu czarnowłosego. Na miejscu chwyciłam za telefon i próbowałam dodzwonić się do Opieki Społecznej. Niestety nie zrobią nic do rana.
  -I co ?- spytał Malik niosąc mi kubek herbaty.
  -Niestety nie zrobią nic do siódmej rano...- pokręciłam głową.- Dzięki- wzięłam od niego kubek z cieczą.
     Usiadłam na kanapie i podskoczyłam do góry, bo coś na czym siadłam zapiszczało. Okazało się, że to tylko pluszowy miś.
  -Idź spać na górę jesteś zmęczona ja również...- powiedział spokojnie Zayn.
  -Dzięki...- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
     Przytuliłam go na odchodne i ruszyłam po schodach do sypialni.

Następny dzień, rano...

  -Dzwonił ktoś ?- spytał chłopak wchodząc do kuchni.
  -Tylko prawnik Lettie...- odparłam nalewając sobie do kubka kawy.- Chce z nami pogadać i jest już w drodze...
     Zayn nic nie odpowiedział tylko zaczął wpatrywać się w przestrzeń.
  -Chcesz kawy ?- spytałam próbując jakoś przerwać zupełną ciszę.
  -Nie dzięki...- odpowiedział beznamiętnie, wstał i wyszedł z kuchni kierując się do salonu.
     Nie całe półgodziny później przyjechał prawnik. Zaprosiłam go do salonu, gdzie z Zayn'em usiedliśmy na przeciwko niego.
  -Z pewnością jest wam w tym momencie bardzo trudno. Zacznę od tego czy macie jakieś pytania ?
  -Bardzo martwię się o swoją córkę Sophie...- zaczął Zayn.
  -Uzgodniłem już wszystko. Noc spędziła u rodziców zastępczych, ale została z powrotem przeniesiona do ośrodka Opieki Społecznej. Ludzie, którzy tam pracują stwierdzili, że najlepiej będzie, gdy zamieszka z drugim rodzicem, ponieważ to pan jest jej ojcem ma pan do niej prawo i powinniście ją tutaj przywieść...
  -My ?- spytałam zdziwiona.
  -Oh, przepraszam. Czy Lettie rozmawiała z państwem o opiece prawnej nad dzieckiem ?
  -Nie...- odpowiedzieliśmy równocześnie.
  -Tak, więc w testamencie jako opiekunów Sophie, w razie jej śmierci wymieniła właśnie panią...I oczywiście drugim jest pan Malik, czyli ojciec dziewczynki...Oczywiście na pewno nie w ten sposób chcieli państwo zakładać rodzinę...
  -Przepraszam, ale to chyba jakaś pomyłka. My nie jesteśmy razem, to znaczy byliśmy jakiś rok temu...- oboje zaczęliśmy się tłumaczyć.
     Dla mnie jak i dla Niego było to zaskoczenie.
  -Wiem, że to dla pani szok. Dlatego są też inne opcje, może pani odmówić, a pan się nie zgodzić...
  -Chwileczka !- krzyknęliśmy oboje i wstaliśmy z kanapy.
     Wyszłam na taras i zaczęłam chodzić w kółko.
  -Co ja mam zrobić ?!- biłam się z myślami.
     Wzięłam parę wdechów i wydechów dla uspokojenia. Przeczesałam palcami włosy i z powrotem wróciłam do salonu. Usiadłam z Mulatem na na kanapie i wymieniłam z nim porozumiewawcze spojrzenie.
  -Zgadzamy się !



To już koniec pierwszej części !
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ostatni rozdział bo mnie osobiście, bardzo !
Nie mogłam się doczekać, aby oddać go w Wasze ręce :)
Jestem niesamowicie podekscytowana i ciekawa jak zareagujecie !
UWAGA !
Postanowiłam dalej prowadzić to opowiadanie i specjalnie dla Was zrobiłam
kolejną część ! <3
Mam nadzieję, że się cieszycie :)

Mam do Was prośbę !
Czy te osoby, które do tej pory nie komentowały, a jedynie czytały 
mogłyby skomentować, chociaż ten ostatni rozdział pierwszej części opowiadania ? ;*
To jest moja jedyna prośba :)

Lov Ya ! <3



PS. POJAWI SIĘ TAKŻE DRUGA NOTKA Z KILKOMA INFORMACJAMI
WYCZEKUJCIE ! <3

PS2. STOORY OF MY LIFE ! <3