czwartek, 31 października 2013

Informacja !

Witam !
Zdecydowałam się na drugą część, ale za nim zacznę cokolwiek publikować to pozwólcie
mi na dwa tygodnie intensywnego myślenia, aby wszystko sobie poukładać.
Wiem już jak będzie wyglądała druga część, w sumie już kilka rozdziałów temu wiedziałam
co będzie działo się w drugiej części, gdybyście ją chcieli. 
Zostało mi tylko rozplanować wszystko i posklejać to w rozdziały, dobrze że kilka mam już 
napisanych. Uwierzcie, że nie mogę doczekać się aż je przeczytacie :) 
UWAGA ! 
Mam dla Was kolejną niespodziankę ! 
Otóż zamówiłam zwiastun, który będzie zapowiedzią drugiej części tego opowiadania :)
Mam nadzieję, że ucieszy Was ta informacja :D
Kolejna rzecz, którą chce rozwinąć jest sprawa błędów itp.
Baaardzo Was za nie przepraszam staram się jak mogę i cały czas się uczę. Dziękuję Wam, że zwróciliście
mi uwagę, ponieważ jest to pomocne :) 
Postaram się, aby więcej się to nie powtórzyło, ale proszę też o wyrozumiałość.
Ludzkie oko nie zawsze wszystko wychwyci. 
To chyba tyle już więcej nie zanudzam i tak pewnie połowa nawet tego nie przeczyta xd

Kocham Was <3




PS. W zakładce Bohaterowie pojawiła się Sophie, a także pozwoliłam sobie zmienić
wygląd bohaterki Mii.


sobota, 26 października 2013

Chapter 30 cz.2


Ten rozdział dedykuję Darcy Styles, oraz wszystkim czytelniczkom 
+ w notce czeka Was niespodzianka !


Sześć miesięcy później...Styczeń

  -Świetnie zaspałam !- krzyknęłam wyskakując z łóżka jak oparzona.
     Szybko pobiegłam do łazienki, gdzie pospiesznie odbyłam codzienną toaletę i ubrałam się. Następnym moim celem była kuchnia, w której zdążyłam jedynie napić się parę łyków kawy. W korytarzu szybko naciągnęłam buty na stopy, a z wieszaka zabrałam kurtkę i torebkę. Zamknęłam mieszkanie i pognałam prosto do pracy. Po drodze zdarzyło mi się poturbować parę osób, które w biegu przepraszałam. Zdyszana wbiegłam do kawiarni, po której rozchodziła się już woń parzonej kawy, słodkich ciast i drożdżówek. Na ten zapach mój brzuch zaczął fikać koziołki. Przecież nic nie zjadłam. Wpadłam za ladę i przywitałam się z moją koleżanką z pracy, Charlie. Była to wysoka, ciemnej karnacji brunetka. Widząc mnie zmarzniętą nalała mi do kubka herbaty, a ja podziękowałam jej i momentalnie przyssałam się do ciepłej cieczy, która po chwili ogrzała mój przełyk i żołądek. Do tego dobrałam sobie drożdżówkę z marmoladą i mój brzuch był pełny. Rozebrałam się, nałożyłam firmowy fartuszek i zabrałam się do pracy, bo jak co rano dużo ludzi przewija się przez kawiarnię o nazwie Annabelle Cafe.
     No tak pasowałoby Wam co nieco wyjaśnić. Od sześciu miesięcy w moim życiu nie dzieje się nic ciekawego. Nadal mieszkam w Londynie, gdzie mam swoje mieszkanie. Postanowiłam zacząć wszystko od nowa bez niczyjej pomocy. Siostra wiele razy chciała pomóc mi z pracą, ale zawsze odmawiałam. Chciałam pokazać, że potrafię się podnieść i dam sobie radę sama. Od tego czasu pracuję w kawiarni jako kelnerka i to wystarcza na opłacenie mojego mieszkania i na jakiekolwiek zakupy. Jeżeli chodzi o Niego... Dawno go nie widziałam ostatnio chyba na urodzinach Lux, czyli pięć miesięcy temu. Od czasu do czasu spotykam się z Liam'em, oraz Eleanor, z resztą mam nikły kontakt.
     Praca mijała w dosyć szybkim tempie, obyło się bez żadnych jakiś ważniejszych wydarzeń. Kiedy moja praca dobiegała powoli końca rozdzwonił się mój telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni spodni i spojrzałam na wyświetlacz na którym wyświetliła mi się uśmiechnięta mordka Liam'a.
  -Słucham cię sunshine !- przywitałam go wesoło.
  -Rozumiem, że dobry humorek ci towarzyszy ?
  -A, i owszem !- potwierdziłam.- W jakiej sprawie do mnie dzwonisz ?- spytałam wycierając blat stolika.
  -A czy musi być jakiś konkretny powód bym dzwonił do mojej kochanej przyjaciółki ?- oburzył się.
  -Och, oczywiście, że nie ! No więc słucham- zachichotałam.
  -Zapraszam cię dzisiaj do siebie. Razem z Sophią stwierdziliśmy, że dawno cie nie widzieliśmy i bardzo byśmy chcieli byś do nas wpadła..
  -Jesteście podejrzani...
  -Oh Fay, po prostu stęskniliśmy się za tobą- westchnął.
  -Mhmm... W takim razie zaszczycę was swoją obecnością !
  -Ah, to dla nas sama przyjemność !- odpowiedział teatralnie.
  -Do zobaczenia- zaśmiałam się na jego udawany akcent.
  -Do zobaczenia...- koniec połączenia.
     Czyli nie będę musiała dzisiaj wychodzić do jakiegoś durnego klubu. Poinformowałam Charlie, że niestety ale dzisiaj nie wyjdę z nią do żadnego, ściągnęłam fartuszek i zawiesiłam go na wieszaku, a następnie opuściłam lokal. Spokojnym krokiem ruszyłam do mieszkania, po drodze robiąc zakupy. Mam szczęście, że chodzę dosyć szybko, bo już po dwudziestu minutach byłam w domu. Innym razem złapałabym taksówkę, ale dzisiaj miałam ochotę na spacer. Kiedy znalazłam się w mieszkaniu, zakupione rzeczy odłożyłam na swoje miejsce, a następnie udałam się pod prysznic. Było dopiero po trzeciej, więc miałam sporo czasu do wyjścia. W prawdzie Li nie oznajmił mi o której godzinie mam być, ale stwierdziłam że dobrą godziną będzie piąta. Weszłam pod prysznic i po chwili ciepła woda opłukiwała moje ciało z zapachu różnych słodkości i kawy. Mój nowy malinowy żel pod prysznic jeszcze skuteczniej usunął nieprzyjemny zapach i gdybym mogła w kabinie stałabym wieczność, ale nic co dobre nie trwa wiecznie. Niestety. Wyszłam i opatuliłam się ręcznikiem, wytarłam swoje mokre ciało i jak zwykle nabalsamowałam je. Opuściłam łazienkę i ruszyłam do sypialni po jakiś ciuszki. Kiedy byłam przebrana ułożyłam się na kanapie i wzięłam na kolana laptopa. Sprawdziłam wszystkie ciekawe portale, dodałam jakiś mało znaczący jak dla mnie wpis na twitterze, aby cokolwiek się tam działo i wyłączyłam komputer. Skoro miałam czas to postanowiłam pójść do łazienki i zafarbować sobie włosy, ponieważ ostatnio kupiłam farbę i nie miałam kiedy jej nałożyć. Kiedy wykonałam tę czynność, zrobiłam się głodna, więc pomaszerowałam do kuchni gdzie przygotowałam obiad. Po skonsumowaniu ryżu z warzywami nadszedł czas, by zmyć farbę. Wysuszyłam włosy i przeglądają w lusterku stwierdziłam, że wyglądam dobrze. Z uśmiechem na ustach poprawiłam swoją fryzurę, wygładziłam podkoszulek i nałożyłam balsam na ust. Niestety musiałam ponownie się przebrać, bo podczas robienia posiłku ubrudziłam bluzkę. Zabrałam z wieszaka zimowa kurtkę i nałożyłam ją razem z szalikiem i czapką. Nie obyło się bez ciepłych rękawiczek. Do kieszeni włożyłam telefon i byłam gotowa do wyjścia.
     Złapałam taksówkę i ruszyłam prosto do apartamentu Payno. Dosyć szybko dotarłam na miejsce, ponieważ nie było dużych korków. Wysiadłam prosto pod budynkiem w którym znajdowało się jego mieszkanie. Weszłam do środka i przywitałam się z portierem, który już zapamiętał że jestem tutaj mile widzianym gościem. Wyjechałam na odpowiednie piętro windą i po chwili stałam przed drzwiami do
apartamentu przyjaciela. Nacisnęłam dzwonek i w tym samym momencie gdzieś z głębi mieszkania rozległ się głośny krzyk Sophi.
  -Idę !
     Przeczesałam palcami moje włosy i drzwi się otworzyły, a Sophia rzuciła się na mnie. Przez ten czas poznałyśmy się bliżej i powiem szczerze nie mogę nic jej zarzucić. Jest w porządku osobą i można z nią na poważnie porozmawiać.
  -Cześć Sophia !- odwzajemniłam uścisk.
  -Wejdź ! Nie będziemy stać w progu.- odezwała się gdy w końcu się ode mnie oderwała.- Zmieniłaś kolor włosów !- zauważyła.
  -Uh, taak !- uśmiechnęłam się, zdejmując kurtkę, a następnie buty.
  -Muszę przyznać, że do twarzy ci, a taka zmiana dobrze ci zrobi...- powiedziała pocierając moje ramię.
    Weszłyśmy do przestronnego i minimalistycznie urządzonego salonu, w którym siedziałam Liam.
  -Cześć mała !- wstał i przygarnął mnie do siebie.- Zmieniłaś kolorek !- złapał kosmyk moich włosów między palce.
     Zaśmiałam się i lekko zaczerwieniłam, ponieważ nie spodziewałam się, że spotkam się z takimi komplementami, a następnie usiadłam na swoim ulubionym fotelu w tym mieszkaniu. Sophia po chwili pojawiła się z tacą na której znajdowały się trzy filiżanki kawy, oraz jakieś ciastka. Rozmowa w miłej atmosferze trwała już jakąś godzinę, aż w końcu rozdzwonił się telefon Liam'a. Przeprosił nas i wyszedł z salonu.
  -Sophia ?- zaczęłam po chwili ciszy zagryzając wargę ze zdenerwowania.
  -Tak ?
  -Mam do ciebie pytanie...
  -Pytaj o co tylko chcesz- uśmiechnęła się zachęcająco.
  -Nie wiesz co słychać u... ?- spuściłam głowę i przygryzłam policzki od środka z zawstydzenia.
  -U Zayna?- spytała, a ja skinęłam głową.- Z tego co wiem nikogo nie ma...Jeśli o to ci chodzi-odpowiedziała pocierając moje ramię.- Wiem tylko tyle, że zajmuje się tą dziewczyną co jest z nim w ciąży...
  -Lettie ?- uniosłam głowę do góry.
  -Tak, właśnie o nią chodzi- potwierdziła.
     Po naszej wymianie zdań nastała cisza, którą po chwili przerwał Li wchodząc, a właściwie wbiegając do salonu.
  -Słuchajcie jedziemy do szpitala !
     Reakcja brunetki i moja była taka sama.
  -Ale jak to ?!- krzyknęłyśmy zdziwione, podnosząc tyłki z kanapy.
  -Wyjaśnię Wam wszystko w samochodzie ! Chodźcie !- ponaglił nas ruchem dłoni.
     Wciągnęłam szybko buty na nogi i w biegu złapałam za kurtkę, która wisiała na wieszaku. Dosłownie wypadliśmy z mieszkania i zbiegliśmy po schodach, bo tak było szybciej. W ekspresowym tempie znaleźliśmy się w najlepszym ze szpitali w Londynie o nazwie St Hospital Mary's. Liam po drodze wyjaśnił nam po co ten pośpiech. Otóż Lettie Cavanagh ponoć zaczęła rodzić. Teraz pojawia się pytanie: Na co my wszyscy jesteśmy potrzebni ? Odpowiedz jest prosta Zayn wpadła w panikę i potrzebuje pomocy swojego najlepszego przyjaciela. Najlepsze jest to, że to ja chyba tutaj zaraz wybuchnę, ponieważ trzęsę się jak galareta, mimo iż Sophia widzi co się ze mną dzieje i próbuje mnie jakoś wesprzeć. W recepcji niestety nie chcieli nam udzielić jakiejkolwiek informacji, dlatego też Liam musiał zadzwonić po Zayna, aby tutaj przyszedł. Świetnie, a już myślałam, że jakoś tego uniknę. Postanowiłam usiąść na krzesełku i poczekać, aż w końcu będziemy mogli pójść pod salę w której rodzi blondynka. Wyjęłam telefon z kieszeni w celu sprawdzenia godziny, cyferki na wyświetlaczu oznajmiły mi, że dochodzi dziewiętnasta i robi się już ciemno.
     Zaczęłam nerwowo bawić się palcami, aż w końcu uświadomiłam sobie że wcale nie jestem tutaj potrzebna. Gdy już miałam iść do Sophii i oznajmić jej, że jadę do domu, koło bruneta pojawił się On. Jak zawsze idealna fryzura, lekki zarost, malinowe usta. Ubrany w czarno-czerwoną koszulę w kratę, białą koszulkę, czarne dżinsy i tego samego koloru glany, stał wymachując nerwowo rękami w stronę recepcjonistki. Uśmiechnęłam się delikatnie na jego widok, ale momentalnie się skarciłam. Odwróciłam głowę i skupiłam swój wzrok na Spohii, która także mnie obserwowała. Posłała mi pocieszający uśmiech, gdy zmierzałam w jej stronę.
  -Dasz radę ?- szepnęła, gdy znalazłam się koło niej.
  -Tak, myślę że tak...- odpowiedziałam.
     Gdy czarnowłosy wyjaśnił wszystko blondynce, która zajmowała miejsce w recepcji w końcu mogliśmy na spokojnie ruszyć pod salę porodową. Kiedy tylko Liam zwrócił się do nas, abyśmy się ruszyły oczy Zayn'a powędrowały w naszą stronę. Gdy zatrzymały się na mojej osobie, poczułam jak moje policzki zaczynają oblewać się rumieńcem.
  -Witaj, Zayn...- te słowa z trudem przeszły mi przez gardło.
    Tak dawno nie wypowiadałam jego imienia.
  -Cześć, Fay !- uniósł kącik ust do góry.
  -Chodźmy już !- krzyknął Liam widząc naszą niezręczną sytuacje.
    Ruszyliśmy prosto za Mulatem. Po pokonaniu kilku pięter znaleźliśmy się na właściwym oddziale. Nie wiedząc co ze sobą zrobić usiadłam na krzesełku. Oparłam swoją brodę na rękach i w takiej pozycji postanowiłam czekać. W pewnym momencie usłyszałam nad sobą głos przyjaciela.
  -Idę po coś do picia. Chcesz coś ?- spytał.
  -Nie, dzięki...Albo weź mi jakiś sok !- krzyknęłam za nim.
  -Jasne !
    Wróciłam do poprzedniej pozycji, ale tym razem ukryłam twarz w dłoniach. Byłam potwornie zmęczona całym dniem, jedyne o czym teraz marzyłam to kąpiel i ciepłe łóżeczko. Powieki były na tyle ciężkie, że nie miałam siły ich podnosić. Wtedy ktoś mną szturchnął i złapałam się nad tym, że zaczęłam usypiać.
  -Czego ?!- warknęłam zdenerwowana.
  -Hej, hej spokojnie to tylko ja !- chłopak uniósł ręce w geście obronnym i zaśmiał się.
  -Ah, to ty sory, ale jestem potwornie zmęczona...- wyjaśniłam, gdy zobaczyłam Zayna.
  -Widzę właśnie...- odpowiedziała biorąc łyk kawy z automatu.
  -Nie jesteś przy Lettie ?- spytałam.
  -Przed chwilą kazano mi wyjść, ale nie wiem dlaczego...- wzruszył ramionami, widać lekko wkurzony zaistniałą sytuacją.
  -Spokojnie, pewnie to nic takiego- postanowiłam go wesprzeć.
  -Dzięki- odparł i usiadł na krzesełku na przeciwko mnie.
    Oparł głowę na ścianie i zadarł ją lekko do góry, zamykając oczy. Wtedy poczułam, że wszystkie sytuacje z Nim wracają do mnie, do mojej głowy. Mimo, iż starałam się zapomnieć, nie mogłam. Nie dałam rady, a gdy w końcu podniosłam się i zaczęłam wszystko od nowa. On znów się pojawił.
     Zamyśliłam się na tyle, że nie zorientowałam się kiedy Malik zmienił pozycję i również wpatrywał się we mnie. Na szczęście pojawił się Li z Sophią, którzy przynieśli coś do picia. Wyprostowałam się na krzesełku i odebrałam od dziewczyny sok marchewkowy. Odkręciłam butelkę i upiłam łyk. Nastąpiła cisza, przerywana od czasu do czasu rozmową bruneta z Soph. Czas dłużył się niemiłosiernie, parę razy ktoś musiał mnie szturchać, bo usnęłabym na krzesełku.
  -Fay, jedź do domu nie ma sensu byś tu siedziała...- w pewnym momencie odezwała się brunetka.
  -Zayn od której jesteś tutaj z Lettie ?- wyminęłam pytanie dziewczyny.
  -Od czternastej...- odpowiedział zachrypniętym głosem.
  -Tak, więc i ja wytrzymam Sophia- oznajmiłam i wstałam z krzesełka.
    W tym samym czasie na korytarz wyszedł lekarz i oznajmił, że nadszedł ostatni etap porodu. Zayn poderwał się z krzesełka i ruszył za lekarzem. Nerwowo przeczesałam włosy palcami i z powrotem zajęłam krzesełko. Liam, który siedział pomiędzy mną, a swoją dziewczyną wstał i zaczął nerwowo krążyć w kółko.
  -Payne ! Tobie się dziecko rodzi czy twojemu przyjacielowi ?!- po chwili nie wytrzymałam i krzyknęłam w jego stronę.
  -Po prostu się denerwuje !- warknął w moją stronę.
  -To usiądź na dupie i ogarnij się !
     Jak powiedziałam tak zrobił.
  -Sory, poniosło mnie...- szepnęłam po chwili.
  -Nic się nie stało ty też miałaś prawo się zdenerwować- odpowiedział patrząc w moją stronę.
     Odkręciłam butelkę z sokiem i wypiłam ostatni łyk cieczy. Wstałam i wyrzuciłam do kosza butelkę, wracając na miejsce nie mal zderzyłam się z lekarzem wychodzącym z sali w której rodziła Lettie. Podskoczyłam przestraszona i chwyciłam się za klatkę piersiową.
  -Nic panie nie jest ?- spytał równie przestraszony lekarz.
  -Nie wszystko w porządku, niech pan lepiej powie co z Lettie Cavanagh !
  -Poród przeszedł bez żadnych komplikacji i pani Cavanagh urodziła śliczną, zdrową córeczkę !- uśmiechnął się szeroko.
  -Można do niej wejść ?- spytał Liam.
  -Tak, oczywiście ale nie za długo, ponieważ obie powinny odpoczywać...- ponownie uśmiechnął się życzliwie po czym ominął nas i ruszył do swojego gabinetu.
  -Dziękujemy !- krzyknęłam za nim.
     Ubraliśmy szpitalne fartuchy, które przyniosła nam pielęgniarka i weszliśmy do pomieszczenia. Kiedy przekroczyliśmy próg zastaliśmy słodki widok. Lettie uśmiechnięta leżała na łóżku, a obok niej na krześle siedział Zayn z maleństwem na rękach. Twarz miał całą we łzach szczęścia, a usta wykrzywiały się w ogromny uśmiech. Chyba emocje wzięły górę i po moich policzkach również spłynęło kilka łez, kątem oka zauważyłam że Sophia także nie powstrzymała się od uronienia kilku.
  -Jest śliczna...- szepnęłam, gdy podeszliśmy bliżej.
  -Dziękuję...- odpowiedziała z ogromnym uśmiechem blondynka.
    Zayn chyba nie do końca wiedział co dzieje się wokół niego, siedział i wpatrywał się w swoją córeczkę jak w obrazek.

Pięć miesięcy później...Maj

  -Jesteś skończonym dupkiem !- krzyknęłam w stronę blondyna, wychodząc z jego auta.
  -Kochanie, ale daj mi to wyjaśnić !
  -Zamknij się !- warknęłam nie odwracając się w jego stronę.
     Conor okazał się skończonym idiotą, który myślał tylko o jednym. Tak, spotykałam się ze skończonym idiotą ! Wściekła na siebie i na byłego już chłopaka ruszyłam do swojego mieszkania. Dobrze, że znajdowałam się tuż pod nim, bo zaczynało robić się ciemno. Odnalazłam kluczyki w torebce i z ogromnym zamachem otworzyłam drzwi wejściowe. Rzuciłam torebkę i kluczyki na komodę, kierując się prosto do łazienki zdjęłam baleriny. Uwolniłam się od ciuchów i napuściłam do wanny wody, nalewając do niej również płyn. Spięłam włosy w wysokiego koczka, aby mi nie przeszkadzały i zanurzyłam stopę w wodzie. Powoli usiadłam w wannie i mruknęłam zadowolona z ciepłej kąpieli. Niestety nie trwało to długo, ponieważ rozdzwonił się mój telefon.
  -Halo ?- odebrałam lekko zdenerwowana.
  -Hej, Fay !- usłyszałam radosny głos Eleanor.
  -Hej ! Co słychać El ?
  -W porządku, dzwonię by spytać jak tam randka !- pisnęła podekscytowana.
  -Oh, nawet nie wspominaj. To była katastrofa !
  -Zerwaliście ?- spytała zdziwiona.
  -Owszem, Conor to kretyn, który szuka tylko laski do zaliczenia !- warknęłam przymykając oczy.
  -Przykro mi Fay...- odparła pocieszającym tonem.
  -El to nie twoja wina... Po prostu teraz wiem, że faceci to zwykłe świnie...- wyjaśniłam.
  -Ehm, Fay ? Ale Liama tolerujesz ?
  -No tak... On jest inny ! Kurde El nie mieszaj mi !- pogubiłam się.
  -A jednak !- zaśmiała się.
     Wtedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk, że ktoś jest na drugiej linii.
  -El poczekaj sekundkę, mam drugi telefon- oznajmiłam przyjaciółce.
  -Słucham ?- przełączyłam na drugą rozmowę.
  -Fay, proszę przyjedź !- usłyszałam trzęsący się głos Zayna.
  -Zayn co się dzieje, gdzie mam przyjechać ?- momentalnie się wyprostowałam.
  -Przyjedź na komisariat i szukaj funkcjonariusza Watson'a !
     Rozłączyłam się zapominając o rozmowie z przyjaciółką i dosłownie wyskoczyłam z wanny. Szybko naciągnęłam na siebie jakieś ciuchy, złapałam za kluczyki od mieszkania, oraz auta i wybiegłam z mieszkania. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam na komendę policji, na której znajdował się Zayn.
     Zaparkowałam i zamknęłam moje nowe Audi Q7, które dostałam od Tom'a i biegiem dotarłam do drzwi. Podeszłam do najbliższego policjanta i spytałam o funkcjonariusza Watson'a. Kiedy mężczyzna tłumaczył mi gdzie mogę go znaleźć, usłyszałam Jego zachrypnięty głos.
  -Fay...
     Odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam jego czerwone oczy, oraz łzy spływające po policzkach. Podbiegłam do niego i złapałam za ramiona. Znów się długo nie widzieliśmy, a jak już widzę to dlaczego w takich okolicznościach ?
  -Zayn co się stało ?- spytałam łamiącym się głosem.
     Nie wiedziałam co zaraz usłyszę, widok Malika w takim stanie zwiastował złe rzeczy.
  -Lettie...o-ona nie żyje...- wyjąkał i wtulił się we mnie.
     Stałam jak słup za nim dotarło do mnie co właśnie przekazał mi Mulat. Otrząsnęłam się szybko i objęłam rękoma ciało chłopaka. Nawet nie wiem kiedy obok nas pojawił się funkcjonariusz, który zaczął odpowiadać nam, a raczej mi o co go tylko spytałam. Dowiedziałam się, że Lettie miała wypadek samochodowy, nie chciałam znać szczegółów. Momentalnie przyszła mi do głowy jedna myśl.
  -Ona miała pięciomiesięczna córeczkę. Czy, czy ona z nią była ?
  -Nie, w chwili wypadku znajdowała się pod opieką opiekunki. Na razie zaopiekowała się nią Opieka Społeczna, oni zajmują się takimi sprawami. Dziewczynka jest cała i zdrowa...
     W tym momencie nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak małe dziecko. Zayn stał koło mnie i próbował jakoś się opanować, ale czułam że cały się trzęsie.
  -Potrzebujemy numery telefonów do jej jakichkolwiek krewnych, czy mają je państwo ?
  -O-ona nie ma rodziny...- wydusił Zayn.
  -Rozumiem to tyle, dziękuję...- powiedział spokojnie i odszedł.
     Zayn usiadł na krzesełku i schował twarz w dłonie, pogładziłam go po plecach i wyszeptałam.
  -Jedź do domu...
     Chłopak pokręcił głową.
  -Chodź...- wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.
     Wsiedliśmy do mojego samochodu i ruszyłam w stronę domu czarnowłosego. Na miejscu chwyciłam za telefon i próbowałam dodzwonić się do Opieki Społecznej. Niestety nie zrobią nic do rana.
  -I co ?- spytał Malik niosąc mi kubek herbaty.
  -Niestety nie zrobią nic do siódmej rano...- pokręciłam głową.- Dzięki- wzięłam od niego kubek z cieczą.
     Usiadłam na kanapie i podskoczyłam do góry, bo coś na czym siadłam zapiszczało. Okazało się, że to tylko pluszowy miś.
  -Idź spać na górę jesteś zmęczona ja również...- powiedział spokojnie Zayn.
  -Dzięki...- uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
     Przytuliłam go na odchodne i ruszyłam po schodach do sypialni.

Następny dzień, rano...

  -Dzwonił ktoś ?- spytał chłopak wchodząc do kuchni.
  -Tylko prawnik Lettie...- odparłam nalewając sobie do kubka kawy.- Chce z nami pogadać i jest już w drodze...
     Zayn nic nie odpowiedział tylko zaczął wpatrywać się w przestrzeń.
  -Chcesz kawy ?- spytałam próbując jakoś przerwać zupełną ciszę.
  -Nie dzięki...- odpowiedział beznamiętnie, wstał i wyszedł z kuchni kierując się do salonu.
     Nie całe półgodziny później przyjechał prawnik. Zaprosiłam go do salonu, gdzie z Zayn'em usiedliśmy na przeciwko niego.
  -Z pewnością jest wam w tym momencie bardzo trudno. Zacznę od tego czy macie jakieś pytania ?
  -Bardzo martwię się o swoją córkę Sophie...- zaczął Zayn.
  -Uzgodniłem już wszystko. Noc spędziła u rodziców zastępczych, ale została z powrotem przeniesiona do ośrodka Opieki Społecznej. Ludzie, którzy tam pracują stwierdzili, że najlepiej będzie, gdy zamieszka z drugim rodzicem, ponieważ to pan jest jej ojcem ma pan do niej prawo i powinniście ją tutaj przywieść...
  -My ?- spytałam zdziwiona.
  -Oh, przepraszam. Czy Lettie rozmawiała z państwem o opiece prawnej nad dzieckiem ?
  -Nie...- odpowiedzieliśmy równocześnie.
  -Tak, więc w testamencie jako opiekunów Sophie, w razie jej śmierci wymieniła właśnie panią...I oczywiście drugim jest pan Malik, czyli ojciec dziewczynki...Oczywiście na pewno nie w ten sposób chcieli państwo zakładać rodzinę...
  -Przepraszam, ale to chyba jakaś pomyłka. My nie jesteśmy razem, to znaczy byliśmy jakiś rok temu...- oboje zaczęliśmy się tłumaczyć.
     Dla mnie jak i dla Niego było to zaskoczenie.
  -Wiem, że to dla pani szok. Dlatego są też inne opcje, może pani odmówić, a pan się nie zgodzić...
  -Chwileczka !- krzyknęliśmy oboje i wstaliśmy z kanapy.
     Wyszłam na taras i zaczęłam chodzić w kółko.
  -Co ja mam zrobić ?!- biłam się z myślami.
     Wzięłam parę wdechów i wydechów dla uspokojenia. Przeczesałam palcami włosy i z powrotem wróciłam do salonu. Usiadłam z Mulatem na na kanapie i wymieniłam z nim porozumiewawcze spojrzenie.
  -Zgadzamy się !



To już koniec pierwszej części !
Mam nadzieję, że spodobał Wam się ostatni rozdział bo mnie osobiście, bardzo !
Nie mogłam się doczekać, aby oddać go w Wasze ręce :)
Jestem niesamowicie podekscytowana i ciekawa jak zareagujecie !
UWAGA !
Postanowiłam dalej prowadzić to opowiadanie i specjalnie dla Was zrobiłam
kolejną część ! <3
Mam nadzieję, że się cieszycie :)

Mam do Was prośbę !
Czy te osoby, które do tej pory nie komentowały, a jedynie czytały 
mogłyby skomentować, chociaż ten ostatni rozdział pierwszej części opowiadania ? ;*
To jest moja jedyna prośba :)

Lov Ya ! <3



PS. POJAWI SIĘ TAKŻE DRUGA NOTKA Z KILKOMA INFORMACJAMI
WYCZEKUJCIE ! <3

PS2. STOORY OF MY LIFE ! <3



   

środa, 16 października 2013

Chapter 30 cz.1

     Komentujcie to będzie dla mnie znak, że chcecie kolejną część tego opowiadania !

     Poranek jak każdy inny, a nie jednak nie. Obudziłam się dosyć wcześnie i to był błąd, ponieważ nadal byłam niewyspana. Przeniosłam wzrok na lewo, ale nie ujrzałam tam osoby, którą chciałam zobaczyć. Miejsce było puste i nie pogniecione co oznaczało, że Zayn ze mną nie spał. Przeciągnęłam się i powoli zaczęłam dźwigać się do góry, niestety nawet to nic nie dało, bo gdy postawiłam nogi na ziemi zaczęły mnie niemiłosiernie piec. Westchnęłam ciężko i odbiłam się od materaca. Ciężkimi krokami dotarłam jakoś do łazienki, gdzie przemyłam twarz wodą i przeczesałam palcami włosy, próbowałam zrobić coś by doprowadzić się do w miarę normalnego stanu. Niestety na nic się to zdało, więc odpuściłam sobie i zamknęłam drzwi łazienki. Postanowiłam poszukać Zayn'a. Po drodze próbowałam przypomnieć sobie co zdarzyło się na imprezie. Nie możliwe, że aż tyle wypiłam by na dzisiaj nic nie pamiętać, starałam się ograniczyć do kilku drinków, dlatego że zażywam leki. Kiedy zeszłam po schodach, co usłyszałam ? No właśnie nic nie usłyszałam, było cicho, za cicho. Gdy już wychodziłam po schodkach do korytarza, przestraszyło mnie przeciągłe chrapnięcie. Wzdrygnęłam się na ten odgłos i odwróciłam w stronę miejsca skąd dochodził ten ryk. Okazało się, że miejscem docelowym była kanapa, a osobą która wydała z siebie ten niezidentyfikowany dźwięk była nie kimś innym, a moim chłopakiem. Uniosłam jedną brew do góry w geście zdziwienia i ręką szturchnęłam ramię Zayn'a.
  -Zayn !- cisza.- Zayn !- wrzasnęłam tak, że chyba sąsiedzi mnie usłyszeli.
     Do niego to z orkiestrą iść, a nic go nie ruszy. Zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do łazienki. Zabrałam wiaderko, które znalazłam koło kosza na brudne ubrania i nalałam do niego letniej wody. Z uśmiechem na ustach przemierzyłam korytarz i ostrożnie by nie wylać wody, zeszłam po schodkach. Podeszłam do kanapy, przekręciłam głowę na bok i uśmiechnęłam się na widok jaki zastałam. Malik skulił się jak małe dziecko i nie mało brakowało, a ssał by kciuka. Zrobiło mi się go szkoda, ale co mi tam. Przechyliłam nad nim wiadro i cała zawartość wylądowała na nim. Chłopak podskoczył do góry i otrzepał się jak pies. Niemal pisnął jak mała dziewczynka pod wpływem szoku. Upuściłam wiadro i zaczęłam się rechotać.
  -Co się stało ?!- krzyknął zdezorientowany wyłupiając oczy i łapiąc się za głowę.
     Odpowiedziałam mu moim niepohamowanym śmiechem. Próbując oczywiście złożyć jakieś sensowne wytłumaczenie, ale na jego widok nie mogłam się powstrzymać. Zayn był chyba mega wkurzony, bo gdy nie uzyskał odpowiedzi po prostu ominął fotel i ruszył prosto na górę. Wtedy dopiero otarłam łzy, które zaczęły spływać mi po policzkach po wpływem całkowitego rozśmieszenia. Unormowałam oddech i odetchnęłam głęboko.
  -Chyba przesadziłam...- wymamrotałam pod nosem.
     Postanowiłam go jakoś przeprosić i ruszyłam do kuchni. Stwierdziłam, że najlepszym sposobem będzie gdy zrobię mu śniadanie. Dlatego gdy znalazłam się w kuchni zaczęłam zbierać potrzebne składniki, by zrobić jajecznicę. Kiedy miałam już wszystko wyjęłam patelnię i położyłam na kuchence. Uwinęłam się dosyć szybko, więc po chwili na stole leżały dwa talerze pełne jajecznicy, obok grzanki, oraz dwie szklanki soku pomarańczowego. Rozkładając sztućce kątem oka zauważyłam jak Zayn wchodzi do kuchni. Był już przebrany w suche ciuchy, ale minę miał nietęgą. Postanowiłam jakoś zacząć rozmowę.
  -Za...
  -Daruj sobie...-urwał mi.- Chciałaś mnie przekupić śniadaniem ?- prychnął.
  -Zayn daj mi coś powiedzieć...- zbita z tropu odezwałam się cicho, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.
  -Wiesz z takim przekupstwem to raczej idź do Niall'a...- rzucił i zabierając talerz ze śniadaniem wyszedł z kuchni.
     Poczułam jak w kącikach moich oczu zbierają się łzy. Zaczęłam nerwowo mrugać i patrzeć w sufit byle by tylko nie uronić ani jednej. Ból w klatce piersiowej uświadomił mi, że wstrzymałam oddech, więc pospiesznie wypuściłam powietrze. Otrząsnęłam się i usiadłam przy stole. Zaczęłam w myślach powtarzać jak mantrę, że wszystko będzie dobrze, przejdzie mu. Wzięłam kęs potrawy, ale z ogromnym trudem przeszedł mi przez gardło, dlatego też wyrzuciłam resztki, a talerz włożyłam do zmywarki. Zgarnęłam z blatu sok i wypiłam go duszkiem, a szklankę potraktowałam w ten sam sposób co talerz.
     Wiedząc, że w salonie znajduje się chłopak wzięłam parę wdechów i wydechów ruszając do celu. Niestety myliłam się, bo nie zastałam tam chłopaka. Zdziwiona żwawym krokiem przemierzyłam pomieszczenie i pędem pobiegłam do sypialni. Zamknęłam drzwi, zjechałam po nich na dół i ukryłam twarz w dłoniach. Po chwili ciszy zaśmiałam się ze swojej głupoty.
  -Przed czym ja uciekam ?- spytałam siebie w myślach.
     Potrząsnęłam głową i podniosłam się do pozycji siedzącej. Pewnym krokiem podeszłam i otworzyłam drzwi do garderoby, wynalazłam tam ciuchy, które postanowiłam dziś założyć. Z tymi rzeczami poszłam do łazienki, gdzie postanowiłam wziąć orzeźwiający prysznic. Gdy znajdowałam się w kabinie, usłyszałam huk. Tym sposobem dowiedziałam się gdzie znajduje się mój chłopak. Ten huk to była jego wieża stereofoniczna, znajdująca się w pokoju grafitti. Zapewne odreagowuje. Wychodząc przypomniałam sobie o nie zażytych lekarstwach, dlatego też z szuflady wyjęłam paczkę i "wycisnęłam" jedną ampułkę, a następnie popiłam wodą. Wilgotne jeszcze włosy splotłam w luźnego warkocza, złapałam za paczkę moich Sobranie, oraz zapalniczkę i wyszłam na balkon. Wyjęłam jednego i włożyłam do ust, resztę wsunęłam do kieszeni spodni. Następnie odpaliłam jednego z różowych papierosów. Trochę dziwnie się z tym czułam, ale Zayn ostatnio stwierdził, że nie mogę palić, a już skoro muszę to robić to nie mogą to być zwykłe czerwone Marlboro. Dlatego też kupił mi Sobranie. Kiedy skończyłam wrzuciłam niedopałek do popielniczki. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi balkonowe. Wtedy zorientowałam się, że muzyka ucichła. Zebrałam się do brzydko mówiąc "kupy" i ruszyłam na dół w poszukiwaniu Zayna. Zbiegłam po schodach, przeszłam salon gdzie nie było chłopaka i na placach wbiegłam po kolejnych, tym razem mniejszych schodkach. Nie miałam wątpliwości co do tego gdzie jest chłopak. Nie myliłam się, siedział na stołku barowym w kuchni. Miał na uszach słuchawki, więc nie wiedział, że weszłam do pomieszczenia. Podreptałam w jego stronę i obeszłam wysepkę kuchenną, wtedy Malik podniósł wzrok i zauważył mnie. Stałam na przeciwko niego i patrzyłam w jego czekoladowe tęczówki. Farbą miał lekko ubrudzone ręce i twarz. Jego biała koszulka też nie była w najlepszym stanie. Nie ważne jak wyglądał był zawsze strasznie przystojny. Nie zorientowałam się nawet kiedy zsunął słuchawki na szyję, wyłączył muzykę i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Chrząknęłam zdenerwowana i potrząsnęłam delikatnie głową, by tego nie zauważył. W końcu ponownie skupiłam się na jego twarzy. Agh, ta cholerna cisza.
  -Zayn, ja-a chciałam przeprosić...- spuściłam nieśmiało wzrok.
  -Za to co zrobiłaś na imprezie czy to co stało się przed chwilą ?- fuknął.
     Co wczoraj wieczorem się stało ? Próbując sobie cokolwiek przypomnieć zmarszczyłam czoło i przymrużyłam oczy. Taki gest z mojej strony spotkał się z gardłowym, donośnym rechotem Zayna.
  -Nic nie pamiętasz ?- przerwał uśmiechając się kpiąco.
     W odpowiedzi pokręciłam przecząco głową.
  -Nawet tego jak lepiłaś się do Horana ?- wysyczał.
     Mrugnęłam kilkakrotnie z nadzieją, że to tylko sen. Wtedy zaczęłam powoli sobie wszystko przypominać.
  -Tak ? A kto niby niemal rozebrał na parkiecie Perrie ?- warknęłam i wykrzywiłam się na wspomnienie tej sytuacji.
     Zayn na moje słowa wybałuszył oczy i odkaszlnął nerwowo.
  -Niby kiedy ?- udawał niewiniątko.
  -Myślisz, że nie widziałam jak z nią tańczyłeś ?- prychnęłam i podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej butelkę wody.
  -Fay nie zmieniaj tematu...- ściągnął słuchawki z szyi, a następnie obszedł wysepkę, by znaleźć się obok mnie.
     Spojrzałam na niego z ukosa i tyle wystarczyło, by stwierdzić że jest potwornie wkurzony. Po chwili czułam jego oddech na szyi i jego dłonie na moich biodrach.
  -Chciałam odwrócić jakoś jakoś twoją uwagę od...od niej...- wytłumaczyłam cicho.
  -Musimy porozmawiać...- wyszeptał z nutą chrypki w głosie.
     Natychmiast odwróciłam się do niego przodem. Jego tęczówki były łagodne i delikatnie się świeciły. Widziałam w nich jakby smutek ? Żal ? Co się stało ? Po mojej głowie zaczęły przechodzić najczarniejsze myśli, dlatego rozchyliłam lekko wargi i zaczęłam nerwowo ruszać oczami. Emocje, które wezbrały się we mnie doprowadziły mnie do łez. Tak, jedna sama pojedyncza łza spłynęła mi po policzku, a za nią kolejne i kolejne.
  -Co się stało Zayn ?- wyszeptałam drżącym głosem i pogładziłam Mulata po policzku.
  -Nie płacz proszę...
  -Powiedz mi, proszę...- starłam łzę, którą spłynęła po policzku chłopaka.
  -Mogę cię pocałować ?- spytał.
     Zaśmiałam się cicho z jego głupiego pytania i skinęłam głową.
  -Oczywiście Zayn, co to za głupie pytanie !- odpowiedziałam z rozbawieniem.
     Chłopak nic nie odpowiedział, jedynie ujął moją twarz w dłonie i powoli nachylił się nade mną, by złożyć na moich ustach, delikatny i czuły pocałunek. To wszystko działo się tak szybko, ale dla mnie całe wieki. Po tej cudownej chwili i momencie w którym Zayn starł moje łzy z policzków, usłyszałam z jego ust najgorsze słowa jakie mogłam tylko usłyszeć. Zabolały one tak potwornie, że poczułam ból w klatce piersiowej i wstrzymałam oddech. Dopiero kolejne słowa wybudziły mnie z transu i łapczywie złapałam oddech.
  -Kim ona jest ?- spytałam spuszczając głowę.
     Drżącymi rękami nawinęłam kosmyk włosów za ucho. Zacisnęłam mocno powieki i pozwoliłam, aby łzy ponownie wydostały się na zewnątrz.
  -Kim ona jest ?!- ponowiłam ostrzej pytanie.
  -Perrie...- wyszeptał łamliwym głosem.
     Podniosłam wzrok na jego twarz i uśmiechnęłam się gorzko.
  -Życzę szczęścia...- użyłam sarkazmu widząc jego ból wymalowany na twarzy.
     Odwróciłam się na pięcie i czym prędzej opuściłam kuchnię. Przebiegłam salon i wielkimi krokami uporałam się ze schodami. Słysząc krzyki i kroki Zayna za mną przyspieszyłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi do sypialni. Dopiero teraz dałam totalny upust emocjom. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa w takim stopniu, że opadłam na panele osuwając się po drzwiach. Nie mogłam złapać oddechu, a płacz zamienił się w głośny i spazmatyczny szloch. Słyszałam jak czarnowłosy próbuje dostać się do pomieszczenia krzycząc i bijąc pięścią w drzwi. Doczołgałam się do łóżka i wydrapałam na nie. Zakopałam się pod kołdrą tak, by nie słyszeć krzyków.
     Po dwóch godzinach byłam już wyczerpana i na tyle znużona, że powieki same zaczęły mi opadać. Nie wiedziałam, która jest godzina. Najważniejsze było to, że Zayn chyba dał sobie spokój i w końcu odszedł od drzwi. Zmęczona oddałam się w ręce Morfeusza.
     Obudziłam się wymęczona ciągłymi koszmarami, a także wczorajszym płaczem. Nie miałam siły na nic, jednak musiałam coś zrobić nie mogłam przebywać tu wieczność, zwłaszcza że pościel pachniała nim i jego perfumami. Dlatego też powoli zsunęłam się z materaca, zabrałam z etażerki mój telefon i sprawnie napisałam sms do Liam'a, by po mnie przyjechał. Niestety zamiast dostać konkretną odpowiedź mój telefon zaczął wibrować.
  -Tak, Liam ?- westchnęłam zmierzając prosto do drzwi garderoby.
  -Dlaczego mam po ciebie przyjechać ? Co się stało ?- zalał mnie potokiem pytań.
  -Opowiem ci jak przyjedziesz, dlatego zrób to dosyć sprawnie...- wymamrotałam.
  -Dobrze się czujesz ?- zadał kolejne pytanie.
  -Oczywiście...- skłamałam, bo niby co miałam mu powiedzieć, że najchętniej zapadła bym się pod ziemię ?
     W odpowiedzi usłyszałam głośne westchnięcie i szybkie "Do zobaczenia". Odłożyłam telefon na komodę, a następnie z jednej z szaf wyciągnęłam moje dwie ogromne walizki. Otworzyłam je i zaczęłam byle jak wrzucać do nich wszystkie moje ubrania, zostawiając puste wieszaki. Z półek zabrałam moją kolekcje trampek i szpilek, które także wylądowały w jednych z fioletowych bagaży. Pakowanie zajęło mi mniej czasu niż rozpakowanie tego wszystkiego. Zabrałam przygotowane walizki do sypialni i postawiłam je przy drzwiach. Wiedziałam, że Liam nie będzie się za bardzo spieszył dlatego pozwoliłam sobie wziąć prysznic i przebrałam się w czyste rzeczy. Włosy zostawiłam w spokoju, tak by opadały falami na moje ramiona  i wyszłam z łazienki. Usiadłam na skraju łóżka i zaczęłam nerwowo w placach obracać telefon. Kiedy zawibrował niemal wypadł mi z rąk, ale mój refleks na to nie pozwolił. Odczytałam wiadomość od bruneta z informacją, że jest już pod domem. Wrzuciłam Iphone'a do torebki, wzięłam głęboki oddech i podeszłam do drzwi, by je otworzyć. Wychyliłam głowę na korytarz i rozglądnęłam się na prawo i lewo. Ani śladu Zayna. Wyszłam z sypialni i pewnym krokiem ruszyłam w stronę schodów. Kiedy po nich schodziłam moje buty wydały z siebie charakterystyczne stukanie, więc już nie było ucieczki. W salonie na kanapie siedział Mulat ze schowaną twarzą w dłoniach na małym stoliczku przed nim stało Whiskey, jedna szklanka oraz paczka Marlboro. Kiedy podniósł głowę do góry i mnie zobaczył, średnice momentalnie mu się powiększyły. Podniósł się do pozycji stojącej, ale nie odezwał się słowem. Patrzyłam na niego beznamiętnie, nawet w tej chwili jego oczy nie działały na mnie w żaden sposób. Nie widziałam w Nim nikogo. Miałam do niego odrazę i ciężko było mi na niego patrzeć, bo sprawiało mi to ból. Ciszę jaka nastała w salonie przerwał trzask drzwi i Liam, który wszedł do pomieszczenia.
  -Fay !- krzyknął brunet i zmierzał w moim kierunku z wielkim uśmiechem.
  -Liam moje walizki są na górze, przyniesiesz je ?- spytałam nie spuszczając wzroku z oczu Zayna.
  -Nie rozumiem ?- zatrzymał się w pół kroku, a uśmiech zszedł mu z twarzy.
  -Po prostu je przynieś, dobrze ?
     Chłopak zdezorientowana kiwnął głową i gdy nas omijał usłyszałam warknięcie Mulata.
  -Zostaw te walizki...
     Przymknęłam oczy i nabrałam powietrza w płuca.
  -Zayn, nie utrudniaj mi tego !- uniosłam delikatnie głos.
     Liam przystanął w połowie schodów i przyglądał się naszym poczynaniom.
  -Daj mi to wszystko wytłumaczyć...- przyciszył głos i spojrzał na mnie błagalnie.
  -Nie Zayn...To koniec- wyszeptałam, ponieważ na więcej nie pozwoliła mi ogromna gula w gardle.
     Kątem oka zauważyłam jak brunet spuszcza głowę i powoli kieruje się na górę. W salonie zostaliśmy sami, Malik usiadł na kanapie i założył ręce na kark spuszczając tym samym głowę w dół.
  -Byłem pijany...- zaczął łamiącym się głosem.- Ja naprawdę cię ko...
  -Nie mogę tego słuchać !- przerwałam mu i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.
  -Fay, nie !- ruszył za mną i złapał mnie za nadgarstek.
  -Puść, proszę...nie utrudniaj mi tego...- pozwoliłam, aby parę łez opuścił moje oczy.
      Po chwili puścił moją dłoń, a ja odruchowo złapałam się za nią i rozmasowałam, mimo iż wcale mnie nie bolała.
  -Żegnaj Zayn...- wyszeptałam patrząc po raz ostatni w jego tęczówki.



Taa Daaaammm ! I jest ostatni Booziu <3 Kocham Was :* dziekuję za komentarze pod poprzednim i w ogóle za tyle wyświetleń ! No, ale niestety jeszcze się mnie nie pozbędziecie jak widzicie jest to pierwsza część ostatniego rozdziału. Nie zmieściłam się w jednym, bo stwierdziłam że chyba uśniecie przy tak długim, więc są dwie części :* Dzisiaj krótko i na temat :) Tyle do drugiej części !

LOV YA <3



poniedziałek, 7 października 2013

Chapter 29

     Bardzo ważna notka pod spodem !


     Każdy człowiek nienawidzi, gdy po pobudce zobaczy za oknem okropną pogodę. Przynajmniej ja. Jęknęłam podpierając się na łokciach, widząc za oknem deszcz, z powrotem opadłam na poduszki. Zayn spał jak zabity, więc nie chciałam go ruszać. Postanowiłam wstać, bo najzwyczajniej w świecie nie miałam ochoty na dalszy sen. Dzisiaj zamierzałam w końcu wypakować wszystkie swoje rzeczy, skoro mam tutaj mieszkać to trzeba to zrobić. Póki co, jeszcze z walizki wyciągnęłam ciuszki i pomaszerowałam do łazienki, gdzie po odbytej codziennej toalecie, nałożyłam ciuchy i zbiegłam na dół do kuchni. Zaparzyłam kawę, którą po chwili sączyłam małymi łykami. Przygotowałam na śniadanie tosty z dżemem. Kiedy pochłonęłam posiłek i zażyłam leki, rozległ się sygnał mojego telefonu. Zerknęłam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam, że to El.
  -Słucham ?
  -Cześć Fay !- usłyszałam radosne przywitanie w stylu brunetki.
  -Co tam u ciebie słychać ?
  -Po staremu, studia, dom, nauka i tak w kółko...
  -Rozumiem, a jak z Louisem ?
  -Naprawdę świetnie ! Ale to nie o mnie chciałam gadać..- roześmiała się.- Moglibyśmy do was dziś wpaść ? Bo z tego co wiem przeprowadziłaś się do Zayn'a !
  -Jasne nie ma problemu, chyba nie mamy żadnych planów...- odpowiedziałam po chwili.
  -To świetnie bardzo się za tobą stęskniłam- wyznała.
  -Uwierz mi ja też... Musimy pogadać na temat Dan, dlaczego ja nic nie wiem ?!- oburzyłam się.
  -Wszystko ci opowiem jak przyjedziemy...- uspokoiła mnie przyjaciółka.
  -Mam taką nadzieję ! Do zobaczenia !
  -Papa !
     Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Nalałam kawy do drugiego kubka i postanowiłam pójść na górę obudzić mojego śpiocha. Wydrapałam się po schodach, ostrożnie niosąc kubek z ciepłym naparem. Nogą popchnęłam drzwi tak by się otworzyły i weszłam wgłąb pomieszczenia. Odłożyłam kubki na etażerkę i nachyliłam się nad Mulatem. Pogładziłam dłonią jego policzek, a następnie musnęłam swoimi ustami.
  -Zayn, pora wstawać...- wyszeptałam.
  -Jeszcze chwilę mamo...- wymamrotał nieprzytomnie i nakrył się lepiej kołdrą.
     Uśmiechnęłam się pod nosem i obeszłam dookoła łóżko, a następnie wdrapałam się na nie i po turecku usiadłam obok Zayn'a. 
  -Nie za chwilę, a już...- namawiałam go.
     Uchylił jedną powiekę, a następnie drugą i uśmiechnął się lekko. Nachyliłam się i musnęłam czule jego usta. 
  -Dzień dobry...- powiedziałam delikatnie i pochyliłam się tak, by sięgnąć po kubek z kawą.- Siadaj i trzymaj.
  -Mój anioł !- wychrypiał i powoli podciągnął się do pozycji siedzącej, opierając się o zagłówek.
     Upił łyk kawy i przymknął oczy.
  -El dzwoniła...- zaczęłam.
  -Po co ?- otworzył oczy i uważnie mnie obserwował.
  -Odwiedzą  nas dzisiaj z Louisem...- oznajmiłam.
  -W porządku, może zrobimy grilla ?
  -Dobry pomysł, ale nie wiadomo jak będzie z pogodą, a za nim przyjemność, pomożesz mi się rozpakować...- klasnęłam w dłonie entuzjastycznie, a Malik jęknął i odłożył do połowy opróżniony kubek na etażerkę.
  -To zacznijmy od razu od przyjemności...- mruknął i za nim się zorientowałam przygarnął mnie do siebie, tak że leżałam na nim i wpił się w moje usta.
     Dopiero po godzinie udało mi się wyciągnąć czarnowłosego z łóżka. Oczywiście musiałam mu przypominać o zakazie ginekologa. Kiedy spojrzałam na zegarek byłam przerażona. Było dobrze po pierwszej, a nic nie jest gotowe. 
  -Zayn zmiataj na dół coś zjeść, a ja zacznę coś robić z tymi walizkami...
  -Coś ? Czyli opierdalać się ?- zachichotał.
     Uderzyłam go w ramię, a ona jak debil zaczął udawać, że go to śmiertelnie boli. Na szczęście szybko się ogarnął i pokazał mi garderobę i wolne półki, gdzie mogę poukładać swoje rzeczy. Ulotnił się, a ja wróciłam do sypialni i przykucnęłam przy torbach. Odetchnęłam ciężko i powoli zaczęłam wyciągać wszystkie ciuchy i buty. Jakoś w połowie dołączył do mnie Mulat i zaczął mi pomagać/przeszkadzać. Co chwila mnie rozpraszał i albo lądowaliśmy na podłodze ze śmiechu, lub w sytuacjach jednoznacznych. Jednak po jakiejś godzinie udało nam się wszystko ogarnąć i zmęczeni opadliśmy na łóżko. Zarządziliśmy dwadzieścia minut odpoczynku, a potem odwiedzimy sklep. 
  -Co u Lettie ?- spytałam przerywając ciszę.
  -Wszystko dobrze, podobno ciąża przebiega spokojnie, a dziecko rozwija się bardzo dobrze. To już trzeci miesiąc...
  -Szybko zleciało...
  -Masz rację...- odpowiedział bawiąc się moimi włosami.- Zbieramy się ?
  -Mhmm..- wymamrotałam i wstałam, a za mną chłopak.
    Na szczęście pogoda się poprawiła, więc nasze plany były aktualne. Do torebki wrzuciłam portfel i telefon, a do ust włożyłam listek miętowej gumy. Zbiegłam na dół, gdzie w korytarzu na nogi wsunęłam białe converse. Poczekaliśmy chwilę na taksówkę i po chwili spokojnie zmierzaliśmy do supermarketu. Na szczęście nie zaskoczyli nas paparazzi, ani żadni fani, więc sprawnie poszły nam zakupy i nim się obejrzeliśmy z powrotem byliśmy w domu i przygotowywaliśmy wszystko na grilla. Około godziny szesnastej rozległ się dzwonek do drzwi, pędem przemierzyłam salon, gdzie razem z Zaynem zalegliśmy na kanapie i zamaszyście otworzyłam drzwi.
  -Heej !- zapiszczałyśmy na swój widok razem z brunetką i rzuciłyśmy się sobie w ramiona.
     Kątem oka zauważyłam jak Malik wita się z Louisem.
  -Jak się cieszę, że ciebie widzę !- krzyknęła El, odrywając się ode mnie.
  -Nawet na mój widok tak nie piszczysz...- mruknął brunet.
  -Oj przestań Lou...- podeszłam do niego i przytuliłam razem z El.
  -Ekhem...- usłyszałam chrząknięcie Zayna.
     Oderwałyśmy się od Louisa, ale nadal nas obejmował. Kiedy zobaczyłam minę mojego chłopaka myślałam, że się za powietrze ze śmiechu. Razem z Eleanor ruszyłyśmy do salonu nadal chichocząc zostawiając naszych facetów w osłupieniu. 
  -Chcesz kawy ?- spytałam.
  -Nie dzięki, ale może być sok jak masz.
  -Jasne...- nalałam nam soku i postanowiłyśmy wyjść na taras, gdzie wszystko stało przygotowane na dzisiejszego grilla.
  -Opowiadaj co u ciebie...Jak się mieszka z Zaynem ?- spytała poruszając zabawnie brwiami.
  -Jestem strasznie szczęśliwa, a jak się mieszka to dokładnie ci nie opowiem bo jestem tu od jakichś dwóch dni, więc...- zaśmiałam się.
  -Słyszałam, że masz jakieś problemy ze zdrowiem ?- spytała zmartwiona.
  -Skąd wiesz ?
  -Rozmawiałam z Louise...
  -A, no mam problemy z przydatkami, muszę zażywać antybiotyk i takie tam nic poważnego...- uspokoiłam brunetkę.
  -To dobrze...- widać, że odetchnęła.
  -Teraz gadaj jak tam u was ?- szturchnęłam ją lekko.
  -Jest naprawdę fantastycznie po premierze jedziemy na wakacje, aż boję się że za chwilę coś się stanie, bo to nie możliwe żeby, aż tak dobrze układał się nam związek...- jak szybko na jej twarzy pojawił się uśmiech tak szybko znikł.
  -Ej, ej nie można tak myśleć. Skoro układa wam się dobrze to trzeba mieć nadzieję, że będzie tylko lepiej i robić wszystko, by dalej wszystko było w porządku mimo zdarzającym się każdemu sprzeczek...
  -Tak myślisz ?- spytała.
     Pokiwałam twierdząco głową i upiłam łyk soku pomarańczowego.
  -Dziękuję, jesteś kochana...
     Momentalnie znalazłam się w objęciach brunetki. Nie wiem ile byśmy się tuliły gdyby nie chłopaki, którzy przynieśli przysmaki, które wylądują za chwilę na grillu. 
  -Wariatki...- stwierdził Louis.
  -I wzajemnie !- krzyknęłyśmy równocześnie z Eleanor, a następnie roześmiałyśmy się.
  -Że co ? Jestem wariatką ?- oburzył się Louis.
     Na jego stwierdzenie o mal nie wylądowałyśmy na podłodze ze śmiechu. Kiedy się ogarnęłyśmy zapadła cisza słychać było tylko cichą rozmowę chłopaków przy grillu. Wtedy przypomniałam sobie o co miałam spytać Calder.
  -El miałyśmy pogadać o wiesz...- popatrzyłam na nią znacząco.
  -Ah, chodź !- pociągnęła mnie za rękę w stronę domu.- Zaraz wrócimy !- krzyknęła przechodząc obok chłopaków.
     Popatrzyli się na nas podejrzanie, a my tylko uśmiechnęłyśmy się głupio i zniknęłyśmy za drzwiami. Kiedy znalazłyśmy się w sypialni z dala od Zayna i Louisa, zaczęłyśmy rozmowę.
  -Więc co się stało z Danielle ?- spytałam.
  -Nie wiem dokładnie o co poszło, ale Dan przez jakiś czas była strasznie przybita, wiem też że to nie była żadna kłótnia rozeszli się w dobrych stosunkach...
  -Chociaż tyle...-odetchnęłam z ulgą.- Dziwi mnie jedynie fakt, że Liam mi nic nie mówił...
  -Tak samo byłam wszystkim zaskoczona !
  -Dziwne wydawałoby się, że są nie rozłączni i nic ich nie rozdzieli, a tu masz...- westchnęłam wydęłam dolną wargę.
  -Dokładnie...A ta Sophia jest jakaś dziwna, w ogóle jej nie rozumiem- skrzywiła się El.
  -Rozmawiałaś z nią ?!- ożywiłam się.
  -Taa...
  -Kiedy ? Jak ? Co ?
  -Na afterparty po Teen Choice Awards, była z Liam'em... Tak samo Perrie mnie zagadnęła, ugh nienawidzę jej...
  -Była tam ?- spytałam zdziwiona.
  -Taak z całym zespołem Little Mix...- wymamrotała śmiesznie gestykulując rękoma.
  -Ah, rozumiem...- zaczęłam nerwowo bawiłam się palcami.
  -Co jest ?- spytała El widząc moje zdenerwowanie.
  -Jak długo Zayn był na imprezie ?- spytałam zagryzając wargę i nie podnosząc wzroku na brunetkę.
  -Prawie, że do samego końca...- oznajmiła.
     Okłamał mnie.
  -Ah, zabawne...- zaśmiałam się nerwowo.- Zayn powiedział mi zupełnie co innego...- uśmiechnęłam się krzywo.
  -O, nie martw się może miał jakiś powód...Nie chciał cię może zasmucić ?
  -Nie wiem, ale to teraz nie ważne... Powiedz mi lepiej jak wygląda Sophia !
     I wtedy zaczęła się cała zabawa. Miałyśmy ubaw z każdego słowa, dosłownie zaraz potem jak El pokazała mi nową dziewczynę mojego przyjaciela, dostałyśmy okropnej głupawki. Kiedy zeszłyśmy na dół do chłopaków, nie mogli nas uspokoić. Robiłyśmy sobie zdjęcia i wygłupiałyśmy się w najlepsze. Jedno z nich dodałam na twittera. Po mile spędzonym dniu, pożegnaliśmy się z Tomlinsonami. Sprzątaliśmy w kompletnej ciszy. Zupełnie nie rozumiałam kłamstwa Zayna, ale na razie nie miałam zamiaru robić mu za to bury. W spokoju podreptałam na górę, gdzie wzięłam kąpiel, a następnie zakopałam się w kołdrze. Po jakichś dwudziestu minutach dołączył do mnie Mulat i dopiero wtedy oddałam się w ręce Morfeusza.
     Następny dzień wyglądał podobnie. Wstaliśmy dosyć późno, zjedliśmy śniadanie i leniliśmy się cały dzień, aż nadszedł wtorek czyli oficjalna premiera This Is Us. Od rana Zayn chodził bardzo tym wszystkim przejęty. Musieliśmy wcześnie wstać by jechać do domu Louise, gdzie czekała na nich razem z Caroline kolejną stylistką chłopców. Na miejscu było takie zamieszanie, więc usiadłam na kanapie w salonie i zajęłam się Lux, którą niemal wciśnięto mi do rąk. Obserwowałam jak wszyscy biegają wkoło podenerwowani i całkowicie nakręceni na jeden cel, mianowicie wystroić chłopaków. Kiedy w końcu byli gotowi usiedli na kanapie obok mnie i każdy zajął się swoim telefonem. Zapewne w ruch wszedł twitter. Z uśmiechem na twarzy obserwowałam jak Zayn zabawia Lux, która siedziała mi na kolanach. W pewnym momencie na kanapę opadła zmęczona Lou.
  -Nie mam siły, a jeszcze ja muszę się przygotować...
  -Spokojnie masz jeszcze czas- uspokoiłam ją.
  -O Matko to ty jeszcze nie gotowa ?!- wydarła się gdy zobaczyła, że siedzę w starych powyciąganych dresach i koszulce Ramonese.
  -Ja nigdzie nie idę !- podniosłam ręce do góry.
  -Idziesz, idziesz !- krzyknęli wszyscy chórem.
  -Serio wy też przeciwko mnie ? Zaaaayn ?- zaczęłam marudzić.
  -Tak ty kochanie też !- postanowił czarnowłosy.
  -No już wstawaj, wstawaj !- moja siostra stała nade mną z wyciągniętą ręką.
     Wydałam z siebie bliżej nieokreślony jęk i podniosłam tyłek do góry, podając Lux Zayn'owi i podreptałam na górę za Lou.
  -Ale ja nie mam sukienki !- krzyknęłam za nią.
  -Spokojnie ja się wszystkim zajmę !- krzyknęła gdzieś z głębi garderoby.
     Usiadłam na brzegu łóżka mojej siostry i nerwowo skubałam poduszkę, którą złapałam do ręki.
  -Będziesz wyglądać wspaniale !- krzyknęła moja siostra.
     Wywróciłam oczami i opadłam na łóżko.
  -Ta daa !
     Podniosłam się do pozycji siedzącej i doznałam szoku. Sukienka była prześliczna. Co prawda była bardzo krótka, ale była cudowna. Do tego w drugiej dłoni Louise trzymała złote sandałki.
  -I jak ?- spytała.
  -Dawaj !- krzyknęłam i niemal wyrwałam jej stylizację z ręki.
     Pognałam do łazienki, gdzie włożyłam na siebie czarną kreację, a na nogi wsunęłam szpilki. Kiedy wyszłam Louise była już gotowa, miała na sobie czarno białą sukienkę we wzory, a na nogi były zakryte przez masywne, czarne glany. Cała Lou.
  -No nie mogę wyglądasz lepiej ode mnie !- oburzyła się.
     Zaśmiałam się nerwowo.
  -Naprawdę jest dobrze ?- spytałam cicho.
  -Fay jest prześlicznie !- rzuciła się na mnie.
  -Dziękuję...- wyszeptałam jej we włosy.
  -Jeszcze nie dziękuj, chodź zrobimy Ci fryzurę...
     Siostra pociągnęła mnie w stronę łazienki, gdzie prostownicą zakręciła mi delikatne loki.
  -Najładniej ci w rozpuszczonych...- uśmiechnęła się.
     Kiedy już skończyłyśmy zeszłyśmy na dół. Myślałam, że chłopakom wyjdą oczy z orbit. Uśmiechnęłam się nieśmiało, bo nie wiedziałam co to oznacza, było aż tak źle ? Louise !
  -Wyglądasz przepięknie...- powiedział Zayn, gdy do mnie podchodził.
  -Dziękuję...
     Złapał mnie za rękę i musnął w policzek.
  -Zbieramy się !- oznajmił Paul.- Fay wyglądasz pięknie !- sprzedał mi komplement i uśmiechnął się ciepło.
  -Dziękuję Paul...- wyminęłam go i wyszłam przed dom.
     Każdy jechał osobno. Byłam okropnie zdenerwowana i potrzebowałam przy sobie tylko jednej osoby, Zayna. Niestety jechał z chłopakami w osobnej limuzynie. Natomiast ja Louise i Tom w czarnym wanie. Dojechaliśmy pierwsi na miejsce, byłam w szoku ilu było tam fanów. Przez to jeszcze bardziej zaczęłam się denerwować. Po czerwonym dywanie przechadzało się pełno dziennikarzy, oraz osobistości.
  -Zabierzcie mnie stąd, albo nawieję przy najbliższej okazji !- wrzeszczałam w myślach.
     Na szczęście w tłumie dostrzegłam Trishie. Ona również mnie zauważyła i uśmiechnęła się ciepło co odwzajemniłam i ruszyłam w jej stronę.
  -Dzień dobry Trishio !- przywitałam się.
  -Witaj Fay ! Wyglądasz prześlicznie !- pochwaliła moja stylizację mierząc mnie od góry do dołu.
  -Ty również masz niesamowitą kreację...- uśmiech nie schodził mi z twarzy.
  -Cieszę się, że pojawiłaś się na premierze. Dodasz trochę otuchy mojemu synowi...
     Odpowiedziałam jej szerokim uśmiechem i wtedy rozległ się głos jednego z prowadzących, który oznajmił, iż chłopcy właśnie przyjechali. Postanowiłyśmy czekać na nich w miejscu, w którym stoimy. Na szczęście Zayn od razu nas wypatrzył.
  -Cześć mamo !- ucałował ją w policzek i przytulił mocno.- Świetnie wyglądasz !
  -Dziękuję ty również !- przez ten hałas musieliśmy krzyczeć.
      Fotoreporterzy prosili nas o kilka zdjęć, więc oczywiście nie wypadało odmówić. W pewnym momencie mignęła mi znajoma twarz. Mimo, że nie miałam okazji poznać jej osobiście wiedziałam jak wygląda. Perrie Edwards wraz z zespołem Little Mix stały i pozowały do zdjęć.
  -Co one tu robią ?- spytałam Zayna szturchając go lekko w ramię.
  -Spokojnie... Mają tego samego managera co my, to normalne...- uspokoił mnie, a następnie ucałował w czoło.
     Mimo tego co powiedział mi Zayn byłam niespokojna. Po dłuższej chwili przechadzania się po czerwonym dywanie, w końcu mogliśmy się udać do sali kinowej. Przy samym wejściu ktoś mnie szturchnął.
  -Oh, przepraszam nie chciałam !- odezwał się głos za mną.
  -Nic się nie sta...- nie dokończyłam, gdy obejrzałam się za siebie.
    Stała tam wyszczerzona Perrie, przystanęłam na chwilę, a Zayn który trzymał mnie za rękę zdziwił się i odwrócił w moją stronę.
  -Cześć Zayn...- powiedziała.
  -Perrie- wymamrotał.
  -Miło cię widzieć !
  -Spieszymy się...- chłopak starał się wymigać.
  -Rozumiem, do zobaczenia !- ponownie wyszczerzyła się i nim się obejrzałam zostałam pociągnięta do środka.
     Przez cały seans czułam na sobie kogoś wzrok, dosłownie jakby mnie wypalał. Czułam się dziwnie i mimo, iż odwracałam się wielokrotnie, nie wiem kto był tego sprawcą. Za każdym razem mocniej ściskałam dłoń Mulata, aż spojrzał na mnie zdziwiony. Poluźniłam uścisk i uśmiechnęłam się do niego lekko. Film był fenomenalny, ale cóż się dziwić, miał świetnych "aktorów". Wyszliśmy z sali kinowej i prosto ruszyliśmy na after party. Było już późno, ale mimo to wszędzie było pełno paparazzi i fanów. Przemknęliśmy szybko do kolejnego budynku, gdzie miała odbyć się impreza.



Boże, jak to zleciało ! Normalnie czuję się jakbym dopiero co zaczynała, a tu przedostatni rozdział ! Dziwnie się z tym czuje naprawdę :c Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim, szkoda tylko że było ich tak mało. Nie wiem czy to ja tak beznadziejnie piszę, że spadła liczba komentujących czy jest jakaś inna tego przyczyna. Jeżeli to ta pierwsza to nie martwcie się, jeszcze jeden rozdział i koniec. To nie jest żadna groźba taka jest prawda dobrnęliśmy prawie do końca pierwszej części. Jeżeli będziecie chcieć to będzie kolejna, druga, ale to naprawdę zależy od Was. Dobra nie będę się, aż tak rozpisywać w końcu to nie ostatni rozdział tego opowiadania :) Naprawdę mam nadzieję na więcej komentarzy, jeżeli to się nie stanie najwyraźniej na nie, nie zasługuje :) Tyle mojej głupiej paplaniny do następnego kochani :*

LOV YA <3


PS. Nialler to biedaczek jednak chyba nie umie posługiwać się tak skomplikowanym
sprzętem jakim jest piłka xd