-Cześć...- mruknął zaspany.
Wow, czy on właśnie się do mnie odezwał ?
-Cześć ?- odpowiedziałam zdziwiona, podnosząc wzrok znad gazety.
-Co dzisiaj będziesz robić ?- utrzymywał rozmowę.
-Idę na spacer z Sophie i możliwe, że dołączy do nas Lou i Lux...- upiłam łyk ciepłej jeszcze cieczy.
W odpowiedzi uzyskałam coś na podobieństwo popularnego "mhm", a następnie Malik ulotnił się. Tak czy inaczej przeżyłam ogromny szok, że się do mnie odezwał.
Nie dane mi było dokończyć kawy, bo mała się obudziła. Odstawiłam kubek na blat i zeskoczyłam z szafki. Żwawym krokiem pokonałam schody i weszłam do pokoju brunetki. Leżała w łóżeczku i gaworzyła, trzymając stopę w buzi.
-Oj Sophie, Sophie...- zaśmiałam się i wzięłam ją na ręce.- Dzień Dobry !- pogładziłam ją po pleckach, przytulając ją do swojego ciała.
Podeszłam do szafy i kucnęłam przy jednej z szuflad. Wyjęłam z niej body z krótkim rękawem, do tego bluza, oraz dresy. Z kolejnej szafki wyciągnęłam cienką czapeczkę i przebrałam małą. Zeszłam na dół, gdzie po drodze zgarnęłam nosidełko, które ustawiłam na wyspie kuchennej w kuchni. Włożyłam do niego Sophie, a sama zajęłam się przygotowaniem butelki dla niej. Poszło mi szybko, bo nabrałam już wprawy. Nakarmiłam ją i gdy się jej odbiło poszłyśmy do salonu, gdzie usadowiłyśmy się na kanapie. Machałam jej przed oczami różnymi grzechotkami, a ona śmiała się i wymachiwała rączkami. Kiedy znudziła jej się ta zabawa włożyłam ją do kojca i zadzwoniłam do siostry.
-Słucham ?- usłyszałam jej głos.
-Cześć siostrzyczko ! Masz ochotę na spacer po parku ?- spytałam.
-W sumie czemu nie. Lux właśnie chodzi i marudzi, że jej się nudzi...
-Dobrze się składa, to co do zobaczenia ?
-Tam gdzie zawsze, tak ?
-Tak...
-To do zobaczenia !
Zakończyłam połączenie i korzystając z tego, że mała bawi się grzechotkami pognałam na górę się przebrać. Najdziwniejsze było to, że nigdzie nie było śladu Malika. Pewnie zamknął się u siebie w pokoju i żyje swoim życiem. Nie zawracając więcej swojej głowy tym faktem weszłam do pokoju i wygrzebałam z szuflady ciuszki, które ubrałam na spacer. Z powrotem zeszłam na dół i gdy zobaczyłam to co zobaczyłam, przetarłam oczy z myślą, że to chyba sen. Zayn siedział na kanapie, trzymając Sophie na kolanach. Mówił coś do niej, a gdy mnie zobaczył ucichł.
-Co się tak patrzysz ?
-Emm... No wiesz dawno nie widziałam was razem...- podrapałam się po głowie.
-Przeszkadza ci to ?- ponownie spytał.
-Nie skądże, po prostu...Jestem zaskoczona ?- zaakcentowałam głupio ostatnie słowo.
Chłopak wstał odłożył Sophie do kojca i wymijając mnie mruknął coś co brzmiało dla mnie jak.
-Była sama, więc pomyślałem...- przystanął i złapał się za kark.
-W porządku Zayn, nie musisz się przecież tłumaczyć...- uspokoiłam go, patrząc na swoje różowe skarpetki.
Nikt więcej nic nie powiedział, Mulat poszedł na górę, a ja po chwili ocknęłam się i podeszłam do kojca. Podniosłam Sophie do góry i ruszyłam do korytarza, gdzie znajdował się wózek, do którego zapakowałam małą. Wpadłam jeszcze do kuchni po przygotowaną przy śniadaniu torbę z rzeczami dla niej, trampki i wyszłam z domu.
Dzisiejsza pogoda była piękna. Zdecydowanie w tym roku maj jest bardzo ciepły. Szłam chodnikiem mijając domy sąsiadów. Do parku nie miałam daleko parę kroków i za zakrętem była ogromna zalesiona przestrzeń z jeziorem, oraz małym placem zabaw. Gdzie nie gdzie był rozstawione ciemne, drewniane ławki na których często przesiadały zakochane pary lub starsze osoby. Kiedy prowadziłam wózek wąską alejką w oczy wpadła mi pewna para. Nie byli to zwykli zakochani, ponieważ jedną z ławek, które przed chwilą opisałam zajmowali starsi ludzie. Trzymali się za ręce, a kobieta miała opartą głowę na ramieniu mężczyzny. Na ich pomarszczonych twarzach widniał wielki szczery uśmiech. Był to wyjątkowy i przepiękny widok. Widząc takich ludzi mam ochotę podejść i poprosić o zdjęcie. Nie którzy powiedzą: To głupie ! Ale gdyby się tak zastanowić to jak często widzicie takich ludzi ? No właśnie.
Mijając to uroczą parę uśmiechnęłam się życzliwie w ich stronę, a gdy odwróciłam twarz na wprost ujrzałam moją kochaną siostrzyczkę. Która prowadziła za łapkę, małą blondynkę Lux. Obie uśmiechały się do mnie szeroko.
-Oh, Fay jak ty pięknie wyglądasz z wózkiem !- zaśmiała się Louise.
-A może by tak dzień dobry ?- spytałam i przytuliłam siostrę.
-Przestań się dąsać, po prostu nie mogłam się oprzeć !- machnęła ręką.
Usiadłyśmy na ławce obok, a moja siostrzenica pognała na plac zabaw. Zablokowałam wózek tak aby mi nie odjechał i zajęłam się rozmową z Lou.
-Jak sobie radzisz ?- zaczęła prosto z mostu.
Westchnęłam ciężko i w tym momencie moje palce zaczęły wydawać się nie zwykle interesujące.
-Czyli nie jest za dobrze ?- odezwała się ponownie.
-Wiesz... Zaczynam co raz bardziej żałować tej cholernej decyzji...- odpowiedziałam nie podnosząc wzroku.
-Rozumiem, że jest ci ciężko, ale teraz musisz wypić to piwo. Fay zobowiązałaś się ! Musisz zrobić coś ze sobą nie tyle co ze sobą, a z Zayn'em on nie może tak żyć !
-Oh, Louise gdyby to było takie łatwe...- jęknęłam.
Siostra nie powiedziała nic więcej, a jedynie mnie przytuliła. Spędziłyśmy jeszcze jakieś półgodziny na wędrowaniu po parku, aż przyszedł czas na powrót. Za nic w świecie nie chciałam tam wracać. Po co ? By znów być sama ?
Weszłam do domu i pierwsze co mnie przywitało to śmiech i krzyki. O co chodzi ? Spodziewaliśmy sie gości ?
-Cześć, Fay !- przywitał mnie wesoły głos Irlandczyka, gdy stanęłam z Sophie na pierwszym schodku do salonu.
-Niall, Louis, Harry, Liam ? Co tu robicie ?- spytałam zdziwiona, robiąc kolejny krok.
-Nie widać ? Wpadliśmy w odwiedziny !- odezwał się Harry.
-To dziwne, że jesteśmy tu pierwszy raz odkąd... No zajmujecie się Sophie.- podrapał się po głowie Niall.
Zajmujemy ?
-Po prostu nie mieliście czasu...- odezwałam się w końcu nieśmiało, nie ruszając się z miejsca.
Po moich słowach zapadła cisza, którą chwilę później przerwał Horan.
-Mogę ją wziąć na ręce ?- spytał.
W tym momencie po salonie rozległ się płacz Sophie.
-Później ok ? Chyba mała domaga się jedzenia...- odpowiedziałam i opuściłam pokój.
Weszłam do kuchni po drodze zabierając nosidełko. Włożyłam do niego Soph i położyłam na wyspie. Kiedy chciałam zrobić krok w stronę lodówki, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Pomóc ci ?- usłyszałam głos Liam'a.
-Nie dzięki...- odpowiedziałam niemrawo.
Payne zawsze był i będzie moim najlepszym przyjacielem. Jako jedyny z chłopców wiedział jak do końca wygląda nasza opieka nad Soph. Oczywiście Louis, Harry i Niall wiedzieli, że z Zayn'em nie jest najlepiej, ale nie wiedzieli, że praktycznie mi nie pomaga. Liam jako mój przyjaciel, a właściwie prawie brat posiadał takie coś jak moje zaufanie. Mówiłam mu o wszystkim, dosłownie. Zaraz, nie wiedział o jednym. O moim uczuciu do Malika.
Moja miłość do niego nie wygasła. To nie jest takie proste od tak kogoś nie kochać. Obdarzyłam go zbyt dużym uczucie by tak po prostu wyrzucić go z mojego serca. Mogę wiele razy powtarzać, że go nie kocham, nie lubię, nienawidzę, ale to niczego nie zmieni. Minął prawie rok, a moja miłość do niego nie ulotniła się. Czy to dziwne, czy jestem dziwna ?
-Wszystko w porządku ?- odezwał się Payne, tym samym wybudzając mnie z zamyślenia.
-Ehm, tak jasne...- mruknęłam i wyjęłam z lodówki butelkę mleka.
-Jak sobie radzisz ?- usiadł na krzesełku barowym i zaczął kołysać małą.
Spojrzałam na niego wymownie, siłując się z zakrętką.
-Rozumiem...- mruknął.- Daj mi to ciamajdo.- zaśmiał się i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Liam ja sobie nie radzę...- szepnęłam wyjmując z szafki butelkę Sophie.
-Porozmawiam z Zayn'em, on nie może zachowywać się w ten sposób.- oddał mi odkręconą butelkę, od razu ją przechwyciłam i wlałam zawartość go garnuszka.
-Nie !- powiedziałam szybko, za szybko.- Jest mi ciężko, ale to ja muszę sobie z tym poradzić...Dziękuję Liam, wiem że chcesz dobrze, ale tym pogorszył byś tylko sprawę...- powiedziałam łagodniej, mieszając mleko.
-Masz rację...
Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i nastąpiła cisza, przerywana jedynie gaworzeniem małej i stukaniem łyżeczki o brzegi garnka. Odniosłam resztę mleka do lodówki i wróciłam do poprzedniej czynności. Kiedy mleko było gotowe, przelałam je do butelki i zakręciłam, odłożyłam na blat szafki i powoli wyjęłam Sophie z nosidełka. Zabrałam butelkę i przyłożyłam smoczek do ust małej. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy jadła na moich ustach pojawiał się ogromny uśmiech, było to po prostu urocze.
-Jesteś szczęśliwa ?- spytał nagle mój przyjaciel.
Podniosłam wzrok na jego twarz i zmarszczyłam brwi.
-To znaczy ?
-Czy jesteś szczęśliwa wychowując Sophie ?- wyjaśnił.
Zatkało mnie. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
-Tak, to ona daje mi wiele szczęścia, jest jedyną osobą, która daje mi je daje...- wyszeptałam kiwając głową, a Liam posłał mi ciepły uśmiech.
Ponownie zapadła cisza, a ja zaczęłam rozmyślać nad tym jak ważne pytanie zadał mi Payne. Jak mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć, przecież to Sophie daje mi powody do uśmiechu. Tylko ona sprawia, że moje usta wyginają się w podkówkę, a na sercu robi się cieplej. Tak zdecydowanie Sophie jest moim szczęściem.
-Mogę ?- moje ponowne rozmyślania, przerwało mi pytanie Liam'a.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, nadal uśmiechając się. Myślałam, że to żart ale widząc jego wyraz twarzy uświadomiłam sobie, że on naprawdę tego chce. Kiwnęłam głową i podeszłam do chłopaka. Delikatnie wziął ją na ręce i przystawił smoczek do ust. Takim oto sposobem miałam przed sobą naprawdę uroczy widok. Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie Liam skończył karmić małą i podszedł do mnie po to by mnie objąć.
-Wiem, że chciałabyś by robił to on...- szepnął w moje włosy.
Gdyby ktoś popatrzył na nas w tym momencie, stwierdziłby że jesteśmy rodziną. Minęło parę minut jak usłyszałam głośne chrząknięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam czwórkę chłopaków stojących w drzwiach. Niall miał ogromny uśmiech na twarzy, a Harry i Louis wyglądali na zdziwionych, ale uśmiechali się. Szkoda, że nie mogłam opisać tymi słowami twarzy Zayn'a, bo ona nie wyrażała nic więcej jak tylko złość. Jego oczy pociemniały, a brwi były zmarszczone. Czy on był zły ? A może zazdrosny ? Malik i zazdrość to nie możliwe. Możliwe ?
-Słucham ?- usłyszałam jej głos.
-Cześć siostrzyczko ! Masz ochotę na spacer po parku ?- spytałam.
-W sumie czemu nie. Lux właśnie chodzi i marudzi, że jej się nudzi...
-Dobrze się składa, to co do zobaczenia ?
-Tam gdzie zawsze, tak ?
-Tak...
-To do zobaczenia !
Zakończyłam połączenie i korzystając z tego, że mała bawi się grzechotkami pognałam na górę się przebrać. Najdziwniejsze było to, że nigdzie nie było śladu Malika. Pewnie zamknął się u siebie w pokoju i żyje swoim życiem. Nie zawracając więcej swojej głowy tym faktem weszłam do pokoju i wygrzebałam z szuflady ciuszki, które ubrałam na spacer. Z powrotem zeszłam na dół i gdy zobaczyłam to co zobaczyłam, przetarłam oczy z myślą, że to chyba sen. Zayn siedział na kanapie, trzymając Sophie na kolanach. Mówił coś do niej, a gdy mnie zobaczył ucichł.
-Co się tak patrzysz ?
-Emm... No wiesz dawno nie widziałam was razem...- podrapałam się po głowie.
-Przeszkadza ci to ?- ponownie spytał.
-Nie skądże, po prostu...Jestem zaskoczona ?- zaakcentowałam głupio ostatnie słowo.
Chłopak wstał odłożył Sophie do kojca i wymijając mnie mruknął coś co brzmiało dla mnie jak.
-Była sama, więc pomyślałem...- przystanął i złapał się za kark.
-W porządku Zayn, nie musisz się przecież tłumaczyć...- uspokoiłam go, patrząc na swoje różowe skarpetki.
Nikt więcej nic nie powiedział, Mulat poszedł na górę, a ja po chwili ocknęłam się i podeszłam do kojca. Podniosłam Sophie do góry i ruszyłam do korytarza, gdzie znajdował się wózek, do którego zapakowałam małą. Wpadłam jeszcze do kuchni po przygotowaną przy śniadaniu torbę z rzeczami dla niej, trampki i wyszłam z domu.
Dzisiejsza pogoda była piękna. Zdecydowanie w tym roku maj jest bardzo ciepły. Szłam chodnikiem mijając domy sąsiadów. Do parku nie miałam daleko parę kroków i za zakrętem była ogromna zalesiona przestrzeń z jeziorem, oraz małym placem zabaw. Gdzie nie gdzie był rozstawione ciemne, drewniane ławki na których często przesiadały zakochane pary lub starsze osoby. Kiedy prowadziłam wózek wąską alejką w oczy wpadła mi pewna para. Nie byli to zwykli zakochani, ponieważ jedną z ławek, które przed chwilą opisałam zajmowali starsi ludzie. Trzymali się za ręce, a kobieta miała opartą głowę na ramieniu mężczyzny. Na ich pomarszczonych twarzach widniał wielki szczery uśmiech. Był to wyjątkowy i przepiękny widok. Widząc takich ludzi mam ochotę podejść i poprosić o zdjęcie. Nie którzy powiedzą: To głupie ! Ale gdyby się tak zastanowić to jak często widzicie takich ludzi ? No właśnie.
Mijając to uroczą parę uśmiechnęłam się życzliwie w ich stronę, a gdy odwróciłam twarz na wprost ujrzałam moją kochaną siostrzyczkę. Która prowadziła za łapkę, małą blondynkę Lux. Obie uśmiechały się do mnie szeroko.
-Oh, Fay jak ty pięknie wyglądasz z wózkiem !- zaśmiała się Louise.
-A może by tak dzień dobry ?- spytałam i przytuliłam siostrę.
-Przestań się dąsać, po prostu nie mogłam się oprzeć !- machnęła ręką.
Usiadłyśmy na ławce obok, a moja siostrzenica pognała na plac zabaw. Zablokowałam wózek tak aby mi nie odjechał i zajęłam się rozmową z Lou.
-Jak sobie radzisz ?- zaczęła prosto z mostu.
Westchnęłam ciężko i w tym momencie moje palce zaczęły wydawać się nie zwykle interesujące.
-Czyli nie jest za dobrze ?- odezwała się ponownie.
-Wiesz... Zaczynam co raz bardziej żałować tej cholernej decyzji...- odpowiedziałam nie podnosząc wzroku.
-Rozumiem, że jest ci ciężko, ale teraz musisz wypić to piwo. Fay zobowiązałaś się ! Musisz zrobić coś ze sobą nie tyle co ze sobą, a z Zayn'em on nie może tak żyć !
-Oh, Louise gdyby to było takie łatwe...- jęknęłam.
Siostra nie powiedziała nic więcej, a jedynie mnie przytuliła. Spędziłyśmy jeszcze jakieś półgodziny na wędrowaniu po parku, aż przyszedł czas na powrót. Za nic w świecie nie chciałam tam wracać. Po co ? By znów być sama ?
Weszłam do domu i pierwsze co mnie przywitało to śmiech i krzyki. O co chodzi ? Spodziewaliśmy sie gości ?
-Cześć, Fay !- przywitał mnie wesoły głos Irlandczyka, gdy stanęłam z Sophie na pierwszym schodku do salonu.
-Niall, Louis, Harry, Liam ? Co tu robicie ?- spytałam zdziwiona, robiąc kolejny krok.
-Nie widać ? Wpadliśmy w odwiedziny !- odezwał się Harry.
-To dziwne, że jesteśmy tu pierwszy raz odkąd... No zajmujecie się Sophie.- podrapał się po głowie Niall.
Zajmujemy ?
-Po prostu nie mieliście czasu...- odezwałam się w końcu nieśmiało, nie ruszając się z miejsca.
Po moich słowach zapadła cisza, którą chwilę później przerwał Horan.
-Mogę ją wziąć na ręce ?- spytał.
W tym momencie po salonie rozległ się płacz Sophie.
-Później ok ? Chyba mała domaga się jedzenia...- odpowiedziałam i opuściłam pokój.
Weszłam do kuchni po drodze zabierając nosidełko. Włożyłam do niego Soph i położyłam na wyspie. Kiedy chciałam zrobić krok w stronę lodówki, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pomieszczenia.
-Pomóc ci ?- usłyszałam głos Liam'a.
-Nie dzięki...- odpowiedziałam niemrawo.
Payne zawsze był i będzie moim najlepszym przyjacielem. Jako jedyny z chłopców wiedział jak do końca wygląda nasza opieka nad Soph. Oczywiście Louis, Harry i Niall wiedzieli, że z Zayn'em nie jest najlepiej, ale nie wiedzieli, że praktycznie mi nie pomaga. Liam jako mój przyjaciel, a właściwie prawie brat posiadał takie coś jak moje zaufanie. Mówiłam mu o wszystkim, dosłownie. Zaraz, nie wiedział o jednym. O moim uczuciu do Malika.
Moja miłość do niego nie wygasła. To nie jest takie proste od tak kogoś nie kochać. Obdarzyłam go zbyt dużym uczucie by tak po prostu wyrzucić go z mojego serca. Mogę wiele razy powtarzać, że go nie kocham, nie lubię, nienawidzę, ale to niczego nie zmieni. Minął prawie rok, a moja miłość do niego nie ulotniła się. Czy to dziwne, czy jestem dziwna ?
-Wszystko w porządku ?- odezwał się Payne, tym samym wybudzając mnie z zamyślenia.
-Ehm, tak jasne...- mruknęłam i wyjęłam z lodówki butelkę mleka.
-Jak sobie radzisz ?- usiadł na krzesełku barowym i zaczął kołysać małą.
Spojrzałam na niego wymownie, siłując się z zakrętką.
-Rozumiem...- mruknął.- Daj mi to ciamajdo.- zaśmiał się i wyciągnął rękę w moją stronę.
-Liam ja sobie nie radzę...- szepnęłam wyjmując z szafki butelkę Sophie.
-Porozmawiam z Zayn'em, on nie może zachowywać się w ten sposób.- oddał mi odkręconą butelkę, od razu ją przechwyciłam i wlałam zawartość go garnuszka.
-Nie !- powiedziałam szybko, za szybko.- Jest mi ciężko, ale to ja muszę sobie z tym poradzić...Dziękuję Liam, wiem że chcesz dobrze, ale tym pogorszył byś tylko sprawę...- powiedziałam łagodniej, mieszając mleko.
-Masz rację...
Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę i nastąpiła cisza, przerywana jedynie gaworzeniem małej i stukaniem łyżeczki o brzegi garnka. Odniosłam resztę mleka do lodówki i wróciłam do poprzedniej czynności. Kiedy mleko było gotowe, przelałam je do butelki i zakręciłam, odłożyłam na blat szafki i powoli wyjęłam Sophie z nosidełka. Zabrałam butelkę i przyłożyłam smoczek do ust małej. Nie wiem dlaczego, ale zawsze gdy jadła na moich ustach pojawiał się ogromny uśmiech, było to po prostu urocze.
-Jesteś szczęśliwa ?- spytał nagle mój przyjaciel.
Podniosłam wzrok na jego twarz i zmarszczyłam brwi.
-To znaczy ?
-Czy jesteś szczęśliwa wychowując Sophie ?- wyjaśnił.
Zatkało mnie. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
-Tak, to ona daje mi wiele szczęścia, jest jedyną osobą, która daje mi je daje...- wyszeptałam kiwając głową, a Liam posłał mi ciepły uśmiech.
Ponownie zapadła cisza, a ja zaczęłam rozmyślać nad tym jak ważne pytanie zadał mi Payne. Jak mogłam wcześniej o tym nie pomyśleć, przecież to Sophie daje mi powody do uśmiechu. Tylko ona sprawia, że moje usta wyginają się w podkówkę, a na sercu robi się cieplej. Tak zdecydowanie Sophie jest moim szczęściem.
-Mogę ?- moje ponowne rozmyślania, przerwało mi pytanie Liam'a.
Popatrzyłam na niego zdziwiona, nadal uśmiechając się. Myślałam, że to żart ale widząc jego wyraz twarzy uświadomiłam sobie, że on naprawdę tego chce. Kiwnęłam głową i podeszłam do chłopaka. Delikatnie wziął ją na ręce i przystawił smoczek do ust. Takim oto sposobem miałam przed sobą naprawdę uroczy widok. Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiły się łzy. W tym momencie Liam skończył karmić małą i podszedł do mnie po to by mnie objąć.
-Wiem, że chciałabyś by robił to on...- szepnął w moje włosy.
Gdyby ktoś popatrzył na nas w tym momencie, stwierdziłby że jesteśmy rodziną. Minęło parę minut jak usłyszałam głośne chrząknięcie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam czwórkę chłopaków stojących w drzwiach. Niall miał ogromny uśmiech na twarzy, a Harry i Louis wyglądali na zdziwionych, ale uśmiechali się. Szkoda, że nie mogłam opisać tymi słowami twarzy Zayn'a, bo ona nie wyrażała nic więcej jak tylko złość. Jego oczy pociemniały, a brwi były zmarszczone. Czy on był zły ? A może zazdrosny ? Malik i zazdrość to nie możliwe. Możliwe ?
Czeeeść ! :)
Cieszę się, że spodobał się poprzedni rozdział i chamski Malik Was nie odtrącił. Tak czy inaczej w tym musiałam coś zrobić, bo biedny prawdopodobnie zostałby zlinczowany xd Dziękuję za komentarze pod poprzednim, za 25895 wyświetleń i za 30 obserwatorów ! Bardzo was kocham <3
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i będzie pod nim duuużo komentarzy w końcu liczba obserwatorów do czegoś zobowiązuje :) Pokażcie mi, że jesteście !
Przepraszam za jakiekolwiek błędy !
A teraz przepraszam, ale idę przygotowywać się do 1D DAY !
Do następnego ! :* <3
Lov Ya ! <3
Ps. Która piosenka według Was z płyty MM jest najlepsza ? :)