wtorek, 20 sierpnia 2013

Chapter 24

      Zbliża się gala Teen Choice Awards. Postanowiłam na ten czas wyjechać do Richmond do mamy. Muszę sprawdzić jak się czuje, a zresztą cholernie się stęskniłam. Lou odwiozła mnie na lotnisko, gdzie LA, gdzie wszyscy aktualnie się znajdują. Szkoda tylko, że siostra nie może lecieć ze mną. Wiem, że matce brakuje drugiej córki, która niestety nie ma możliwości brania urlopu od tak. Dopiero za kilka dni chłopcy będą mieć ponad miesięczną przerwę, wtedy zapewne Lou postara się odwiedzić Richmond. 
       Tymczasem ja właśnie wchodzę na pokład samolotu. Po drodze zaczepiło mnie kilka directioner, które chcą zdjęcie lub autograf. Odmówiłam im tłumacząc się, że nie jestem żadną gwiazdą.
     Usiadłam na fotelu pasażerskim i z słuchawkami na uszach zamierzam przetrwać trzynastogodzinną podróż.Wysiadłam okropnie zmęczona na lotnisku Londyn Heathrow, ma tu na mnie czekać mój kuzyn Colin. Po krótkiej rozmowie telefonicznej z nim, okazało się, że czeka przy wyjściu. Rzeczywiście brunet czekał na mnie oparty o ogromną szybę. Wyszedł mi na przeciw z rozpostartymi rękoma i z ogromnym bananem na twarzy. Strasznie się za nim stęskniłam.
  -Heej mała, ale się zmieniłaś !- krzyknął i chwytając moją dłoń obrócił wokół osi.
        Zaśmiałam się na jego słowa i wtuliłam mocno w umięśnioną klatkę piersiową.
  -Nie wiesz jak bardzo się za tobą stęskniłam, za twoimi częstymi docinkami, za tym wszystkim !
        Colin złapał mnie za ramiona i odczepił od siebie, a następnie popatrzył na moją twarz.
  -Ja bardziej !
  -Nie, bo ja !- zachichotałam.- Widzisz tego mi brakowało !
  -Kłótni ze mną ?- dźwignął jedną brew do góry i uśmiechnął się chytrze.
  -Oj Colin, Colin..- westchnęłam i ponownie go przytuliłam.
  -Chodźmy..- złapał rączkę mojej jednej z dwóch walizek, a drugą rękę zawiesił na moich ramionach.
     Chwyciłam rączkę drugiej walizki i ruszyliśmy prosto do samochodu. Zapakowaliśmy bagaże i wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę Richmond. Po drodze kuzyn wypytywał mnie chyba o wszystkie możliwe rzeczy. Nie zauważyłam nawet kiedy usnęłam.
     Obudziłam się w moim dawnym, bo chyba tak to teraz nazwę, pokoju. Przetarłam twarz dłonią i zsunęłam się z łóżka. Na podłodze leżały moje stare, różowe kapcie z królikami. Lekko zakurzone, ale mimo to uśmiechnęłam się na ich widok. Wsunęłam je na nagie stopy i podniosłam się z mojego kochanego łóżeczka. Wyszłam na podłużny korytarz, podążyłam do jego końca, gdzie znajdowały się schody. Zbiegłam po nich do połowy i jak to miałam w zwyczaju, usiadłam na poręczy i zjechałam na dół, gdzie było dziwnie cicho. W kuchni, salonie, nigdzie ani żywej duszy. Postanowiłam wyjść na taras za domem, który prowadził prosto do ogrodu. Kiedy postawiłam pierwsze kroki na drewnianej posadzce, zobaczyłam mamę stojącą na drabinie.
  -Mamo, bo spadniesz i sobie coś złamiesz !- podbiegłam do balustrady, kładąc dłonie na niej.
  -Spokojnie, Charles mnie trzyma..- odpowiedziała ze spokojem.
      Dopiero teraz zauważyłam dosyć wysokiego i nawet dobrze zbudowanego mężczyznę z czarnymi podsiwiałymi włosami.
  -O ! Dzień dobry..- powiedziałam zmieszana z lekkim uśmiechem na ustach.
  -Cześć !- podszedł do mnie i podał mi dłoń, wcześniej wycierając ją o ciemne jeansy.
          Odwzajemniłam uścisk, a on niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
  -Myślałaś, że przywitam się z tobą uściśnięciem dłoni ?- spytał i zaśmiał się ciepło.
          Nie powiem gość mnie całkowicie zaskoczył- oczywiście pozytywnie. Oderwał się ode mnie i pomógł zejść mojej mamie z drabiny.
  -Wyspałaś się ?- spytała podchodząc do mnie i ściskając mocno.
  -Taaak..- przymknęłam oczy na zapach jej perfum, które tak bardzo kochałam.
  -Chodź dam ci zjeść, bo pewnie zgłodniałaś przez tak długą podróż.
        Przytaknęłam kiwnięciem głowy i w trójkę ruszyliśmy do domu. Weszliśmy do kuchni, a ja od razu wyskoczyłam na krzesełko barowe przy blacie.
  -To co dziś mi zaserwujesz ?- spytałam ruszając zabawnie brwiami co rozśmieszyło moją rodzicielkę.
  -A jak myślisz ?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
          Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
  -Lasagne ! Twoja ulubiona !
       Ucieszyłam się jak mała dziewczynka słysząc o moim ukochanym daniu zaraz oczywiście po naleśnikach. Mama nałożyła mi porcję, następnie Charles'owi, a na końcu sobie. Usiedliśmy przy stole i zaczęły się pytania. Co u Louise ? Co u Lux ? Jak mój związek z Zayn'em ? I tak dalej...
      Po obiedzie przyszedł czas na deser. Mama przyniosła trzy kremówki na tacy, a zaraz potem kawę. Byłam chyba w niebie. Gdy ciasto zniknęło z talerzy przypomniałam sobie o moim kuzynie.
  -A gdzie Colin ?- spytałam, a następnie upiłam łyk ciemnej, ciepłej cieczy.
  -Pojechał do Jennifer..- wytłumaczyła rodzicielka, ale nie wiele mi to dało.
              Zmarszczyłam brwi i odłożyłam kubek z kawą.
  -Do kogo ?
 -Ah, taak bo ty nie wiesz !- matka złapała się za czoło.- Jennifer to dziewczyna Colin'a, przemiła dziewczyna..- wyjaśniła.
          Dopiero teraz wszystko mi się przypomniało. Zanim wyjechałam do Londynu, rozmawiałam z Colin'em i wspominał o jakiejś dziewczynie. To zapewne była ona.
  -Rozumiem- uśmiechnęłam się.- Mamo ?
  -Tak słońce ?
  -Jak się czujesz ?- spytałam z troską.
  -Wspaniale ! Po za tym mam przy sobie Charles'a..- odpowiedziała ze spokojem.
  -Bierzesz leki ?- pytałam nie do końca przekonana.
  -Faay..Daj spokój mam się dobrze !- odpowiedziała lekko zdenerwowana.
  -Oj dobrze mamuś, po prostu się martwię ! Pójdę wziąć prysznic..- wstałam od stołu.
  -Fay ?- usłyszałam moją matkę.- Cieszę się, że ma cię z powrotem- uśmiechnęła się, a w oczach widziałam łzy.
  -Maaamoo...- podeszłam do niej zamykając ją w szczelnym uścisku.- Też się cieszę, że tu jestem..- ucałowałam ją w policzek i oderwałam się od niej. Uśmiechnęłam się na odchodne i wyszłam z kuchni. Wydrapałam się po schodach, gdy byłam na górze usłyszałam rodzicielkę:
  -Ręczniki masz w łazience !
  -Dzięki !- odkrzyknęłam.
      Odsunęłam jedną walizkę i wyjęłam z niej kosmetyczkę. Podreptałam do łazienki, gdzie zdjęłam brudne ubrania i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i nalałam owocowego żelu na gąbkę. Zaczęłam oczyszczać moje zmęczone i brudne po całym dniu ciało. Zapach żelu drażnił moje nozdrza, a ciepła woda odprężała mnie luzując moje pospinane mięśnie. Spłukując pianę poczułam ogromny ból w dole brzucha, zgięłam się w pół i zagryzłam wargi, by nie zacząć krzyczeć. Jęknęłam cicho i wyprostowałam się powoli. Wypłukałam do końca ciało i wyszłam z kabiny. Złapałam biały puchowy ręcznik i osuszyłam nim skórę, a następnie owinęłam się nim. Rozczesałam mokre włosy i wzięłam do ręki suszarkę. Podłączyłam ją do kontaktu i znowu ten okropny ból. Suszarka wypadła mi z ręki i narobiła huku uderzając o posadzkę, a po chwili uruchomiła się sama zagłuszając mój dosyć głośny jęk. Byłam zgięta wpół, ponownie się wyprostowałam, zabierając suszarkę z podłogi. Trzymałam się za podbrzusze, a drugą ręką zaczęłam suszyć włosy. Lekko wilgotne spięłam w kucyk. Wyjęłam z kosmetyczki balsam i nasmarowałam nim nogi i ramiona. Wytuszowałam rzęs, a na usta nałożyłam ochronną pomadkę. Wyszłam z łazienki z grymasem na twarzy nadal trzymając rękę na brzuchu. Włożyłam do walizki kosmetyczkę i wyjęłam z niej ciuchy. Włożyłam je na siebie i zabierając bluzę, oraz telefon wyszłam z pokoju. Zeszłam po schodach i krzyknęłam:
  -Mamo idę się przejść, a potem może wpadnę do Mii !
  -Fay !
  -Taak ?!- cofnęłam się do salonu, gdzie na kanapie razem z Charles'em leżała moja matka.
  -Wszystko w porządku ? Słyszeliśmy huk na piętrze ?
  -To nic, suszarka mi upadła..- wymusiłam uśmiech i już miałam się wycofać.
  -A słuchaj !- powstrzymała mnie.
  -Tak ?- ponownie się cofnęłam.
  -Mia wraca jutro..-oznajmiła uśmiechając się.
  -Aha, w porządku odwiedzę ją jutro..- ponownie się "uśmiechnęłam".
      Wyszłam z domu i zaczęłam iść przed siebie w nieznanym kierunku. Myślałam nad tym co może mi być.. Jedną opcję omijałam szerokim łukiem. Nie, na pewno nie jestem w ciąży ! Zabezpieczaliśmy się z Zayn'em. Może coś przeoczyliśmy ? Nie ! Na pewno nie ! Szłam z założonymi rękoma, aż w końcu natknęłam się na wejście do lasu, w którym zawsze z Mią jak byłyśmy małe bawiłyśmy się na wiosnę i lato. Ruszyłam ścieżką, która prowadziła do jednego. Polana, która przywoływała wiele wspomnień. Po drodze spotkałam parę osób z psami, ale ja dążyłam do tego jednego miejsca. W końcu dotarłam. Zobaczyłam jezioro, które zrobiło się mniejsze niż jak ostatnio je widziałam, ale nadal tam było. Podeszłam bliżej i usiadłam na brzegu. Wspominałam wszystkie sytuacje, które mnie tutaj spotkały.
Pierwszy pocałunek. Uśmiechnęłam się na tą myśl. przyrzeczenie przyjaźni z Mią. Jeszcze większy uśmiech zagościł na moich ustach. Zabawa do późnych godzin. I wszystkie inne sytuacje. Podniosłam kufer do góry i postanowiłam poszukać naszych inicjałów, moich i Mii, które wyryłyśmy na znak naszej przyjaźni. Odnalazłam je za jakimś krzakiem były tam, lekko zarośnięte, ale się trzymały. Przejechałam po nich opuszkami palców. Uśmiechnęłam się na kolejne wspomnienie z tamtego dnia, kiedy przyszłyśmy tu ze scyzorykiem mojego taty. Przyrzekłyśmy sobie wieczną przyjaźń. Obiecałyśmy sobie, że to będzie nasze miejsce, a następnie wyryłyśmy tu te inicjały. Niesamowity dzień.
Wreszcie wróciłam do rzeczywistości i postanowiłam wracać do domu, bo robi się późno. Po drodze stwierdziłam, że zadzwonię do Zayn'a. 
     Weszłam do domu i oznajmiłam,że jestem w domu i pognała do pokoju. Wybierając numer do Mulata przypomniałam sobie, że pewnie przygotowuje się do gali. Rzeczywiście nie odbierał. Opadłam na łóżko i ponownie poczułam ból. Zwinęłam się w kłębek. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Podniosłam się delikatnie i spojrzałam na wyświetlacz na którym ukazała się buźka Zayn'a.
Uśmiechnęłam się szeroko i odebrałam połączenie:
  -Heej kocie !- krzyknął radośnie.
  -Heej Zayn !- opowiedziałam i opadłam na łóżko unosząc nogi do góry.
       Machałam nimi jak nastolatka, która zabujała się w chłopaku ze szkoły.
  -Jak tam, jesteś już na miejscu no nie ?
  -Taak..Właśnie wróciłam ze spaceru..
  -Ja szykuje się na galę. Właśnie skończyliśmy próbę- dlatego nie odbierał.- Lou zmieniła mi trochę fryzurę..
  -Kocie, bo cię nie poznam jak się spotkamy !-  podniosłam się do góry i oparłam o ścianę.
  -Spokojnie trochę mi je podcięła..-uspokoił mnie.- Spodoba ci się- wymruczał.
  -Ty mi się we wszystkim podobasz...- w tej chwili po drugiej stronie usłyszałam okropny jazgot.- Zayn?! Zayn?!
  -Przepraszam kochanie ! Pozdrowienia od chłopaków- zaśmiał się, a ja z nim.
  -Doobra nie przeszkadzam. Też ich pozdrów i ucałuj Lux. A na gali dajcie czadu i zgarnijcie wszystkie nagrody !- zaśmiałam się.
  -Nie przeszkadzasz kotek ! Dla ciebie postaramy sie je zgarnąć ! Tęsknie kochanie ! Paa !
  -Buziaki !- koniec połączenia.
       Poleżałam chwilę wpatrując się w sufit, aż w końcu podniosłam się. Poszłam do łazienki odświeżyć się. Przebrałam się w piżamę, oznajmiłam na dole, że idę spać i pobiegłam na górę. Odłożyłam telefon na szafkę, podłączyłam go do ładowarki i wskoczyłam pod kołderkę. Długo jeszcze zastanawiałam się nad tym co mi jest. Postanowiłam, że jak mi nie przejdzie to pójdę do lekarza. Męczyłam się z zaśnięciem. Brakowało mi Go.



Alee mam podjarke ! Oglądałam jak chłopcy przechadzali się po czerwonym dywanie przed premierą !
Ja chce już oglądnąć ten film !
Dobra dość o This Is Us :) Teraz trzeba pogadać o rozdziale. Podoba mi się ogólnie jestem tej zasady, że nie dodam czegoś co kompletnie mi się NIE podoba.
Opinię pozostawiam Wam kochani :* Zasmuciła mnie ostatnia liczba komentarzy, ale usprawiedliwiam to wyjazdami wakacyjnymi :)
Chciałabym, abyście napisały coś w stylu np. CZYTAM lub coś innego, abym wiedziała ile Was wszystkich czytelników jest :) Hmm.. Jak myślicie co jest Fay ?

To tyle :)

LOV YA :**



PS. UMARŁAM MOŻECIE LECIEĆ PO TRUMNE !



6 komentarzy:

  1. Omomomom *.*
    -Pisze z grobu.
    -Niezły zasięg.
    Boże jeszcze mam z tego bekę, ale psuje heheszki xD
    Rozdział jest OMOMOMOMO i BOSKI i MEGAAAAA i... i... i aż brak słów kocie :*
    Co jest Fay? Ja myślę, że na pewno to.... (tamtaradamdam i famfary) CIĄŻA albo tylko bóle miesiączkowe. A może jakaś choroba?! Bój się Boga dziewczyno robić coś takiego bo się powieszę ;(((
    Proszę nie każ mi to zrobić kocie ;)))))
    Kocham cię, moooocno tulę i czekam nn ;*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Trumne już zamówiłam hehehe xD rozdział zajebisty!! ja tez obstwiam CIĄŻĘ, ale jeszcze (myslę), że nie teraz...

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam twój blog on jest zajebisty genialny cudowny i nwm jaki jeszcze matko ja chcę następny tu zaraz już teraz a co do tego to też sądzę że najprawdopodobniej jest w CIĄŻY ale nwm wszystko nam wyjaśnisz kocham i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahaha Boski!!!
    -Katherine

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest niesamowity. Czekam an next' a<3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ugh... Usunął mi się taki piękny i długaśny komentarz. ;_;
    No cóż nie mam innego wyjścia jak napisać jeszcze raz, choć już pewnie będzie krótszy i mniej perfekcyjny... Fuck. ;/
    No nieważne.
    Zacznijmy temat tego jakże wspaniałego rozdziału.
    Czyżby Charles był nowym partnerem mamy Fay? Bo nie napisałaś i tak się zastanawiam czy to partner, czy może jakiś opiekun przydzielony ze szpitala albo jakiś przyjaciel rodziny. Kurde. Moje pomysły. Fajnie, że Fay na razie wróciła do domu. Trochę odbiegniemy od cudownego związku i chłopców, no i może poznamy jakieś wspomnienia Fay albo przedstawisz jakieś jej hobby czy coś w tym stylu. No ogólnie jestem ciekawa, co wymyślisz w tym rodzinnym mieście.
    No i ten ból brzucha... Nie zmierzasz do ciąży, prawda? Malik wyszedłby na niezłego dziecioroba. xd
    Najpierw Lettie, a teraz jeszcze Fay. Chociaż to mógłby być ciekawy wątek... Och, o czym ja myślę?! Nieważne, pomińmy.
    Chyba na razie nie mam nic więcej do powiedzenia..
    A nie! Czekaj! Mam!
    Kochana, bardzo Cię proszę wyjustuj tekst, bo strasznie ciężko się to czyta.
    Weny i do następnego! ;3

    OdpowiedzUsuń